A po trzech i pół dnia duch życia z Boga w nich wstąpił, i stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali. (Ap 11,11)
Καὶ μετὰ τὰς τρεῖς ἡμέρας καὶ ἥμισυ πνεῦμα ζωῆς ἐκ τοῦ θεοῦ εἰσῆλθεν ἐν αὐτοῖς, καὶ ἔστησαν ἐπὶ τοὺς πόδας αὐτῶν, καὶ φόβος μέγας ἐπέπεσεν ἐπὶ τοὺς θεωροῦντας αὐτούς.
Et post dies tres, et dimidium, a Deo intravit in eos. Et steterunt super pedes suos, et timor magnus cecidit super eos, qui viderunt eos.
Cała Biblia jest księgą życia. Więcej, choćby tam, gdzie śmierć chce zaznaczyć swoją dominację, z ostatnim słowem przychodzi duch życia, duch samego Boga. To właśnie życie jest głównym aktorem na scenie ludzkiej historii, choć nie brakuje na niej aktów dramatu i tragedii, scen apokaliptycznych, chociażby jak wizja św. Jana, która zawiera teologię katastrofy, jaką dla Izraela stanowiło zburzenie Jerozolimy w 70 r. po Chr. Odkąd na scenę dziejów wstąpił Jezus, który pokonał śmierć, a na życie rzucił światło przez zmartwychwstanie, odtąd możemy mieć nadzieję, iż życie zawsze zwycięża, a my możemy w nim uczestniczyć. Może nie doczekamy się ogladania świata bez mroków, całkowicie uporzadkowanego, ale możemy go zawsze widzieć oświetlonym promieniami życia, które nie zna zachodu. Duch życia stałe unosi się nad światem i napełnia go sobą od wschodu aż do najdalszego zachodu.