Nowy raport organizacji L′Œuvre d′Orient, cytowany przez portal Zenit, pokazuje skalę kryzysu: w ciągu 14 lat liczba chrześcijan spadła o 84 procent. To jeden z najszybszych demograficznych upadków wspólnoty religijnej na świecie.„Istniejemy. Nie chcemy umrzeć i zostać zapomniani” – mówi Elias, młody student medycyny z Damaszku. Jego słowa streszczają lęk tysięcy syryjskich chrześcijan. Wielu z nich nie czuje się już u siebie. „Nie rozumiemy, dlaczego nie jesteśmy akceptowani, skoro chrześcijanie zawsze starali się kochać wszystkich” – dodaje Firas z tej samej parafii w Damaszku. Przed wojną chrześcijan były w Syrii miliony. Dziś pozostało ich zaledwie 300-400 tysięcy. Ponad połowa ma więcej niż 50 lat. Młodzi wyjechali lub planują wyjazd. W Aleppo została tylko jedna szósta dawnej wspólnoty. W Deir Ezzor z 7 tysięcy chrześcijan zostały... cztery osoby.Mimo tego chrześcijanie przez cały czas pełnią kluczową rolę społeczną. Raport wskazuje, iż dwa miliony Syryjczyków korzystają z biznesów i inicjatyw prowadzonych przez chrześcijan. Cztery chrześcijańskie szpitale w Damaszku i Aleppo leczą około 117 tys. pacjentów rocznie, niezależnie od wyznania. Kościoły prowadzą 57 szkół dla 30 tys. uczniów. To często jedyne miejsca, gdzie wciąż uczy się współistnienia i pokoju.Raport opisuje też narastający niepokój po zmianach władzy. Odnotowano ataki na alawitów, druzów i chrześcijan. W czerwcu doszło do napadu na kościół Mar Elias podczas liturgii – wydarzenia bez precedensu choćby w czasie wojny. Niepokój budzą też zmiany w programach szkolnych, w których pojawiają się treści przedstawiające chrześcijan i Żydów jako „błądzących”.„Nie możemy kontrolować sił bezpieczeństwa, ale coś wciąż da się zrobić” – podkreśla Vincent Gélot z L′Œuvre d′Orient. Stawką jest nie tylko przyszłość chrześcijan. Chodzi o to, czy Syria pozostanie krajem wielu wspólnot, czy straci kolejną część sięgającej starożytności historii.