Dokąd zmierzają Czechy? Wokół powstającego rządu Babiša

1 godzina temu

Istotą czeskiego konfliktu jest walka o ramy pojęciowe. To właśnie język – definiowanie tego, czym jest „tradycja”, „normalność” czy „wartości Zachodu” – staje się narzędziem politycznej dominacji.

Wojny pokoleń napędzają współczesny język polityki. Tak również stało się przy okazji ostatnich wyborów w Republice Czeskiej.

Wybory, które odbyły się w dniach 3-4 października 2025 roku, potwierdziły tylko to, co w regionie obserwujemy już od jakiegoś czasu, czyli nagły wzrost znaczenia skrajnej prawicy. Największe poparcie uzyskała opozycyjna partia ANO Andreja Babiša, zdobywając 34,5 proc. głosów i 80 mandatów w 200-osobowej izbie niższej. To wynik o 7,4 pkt proc. lepszy niż cztery lata temu i oznaka, iż pomimo wcześniejszych problemów wizerunkowych były premier pozostaje politykiem zdolnym mobilizować szeroki elektorat.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Frekwencja była najwyższa od 1998 roku – wyniosła niespełna 69 proc. – co potwierdza wysokie emocje towarzyszące tegorocznym wyborom. Koalicja rządząca SPOLU, skupiająca centroprawicowe ugrupowania z premierem Petrem Fialą na czele, poniosła wyraźne straty: uzyskała 23,4 proc. głosów i zaledwie 52 mandaty, tracąc 19 miejsc w parlamencie.

Kto będzie rządził w Czechach?

Na prawicy pojawiły się nowe siły, które jeszcze kilka lat temu pozostawały na marginesie czeskiego życia politycznego. Wśród nich największe zainteresowanie wzbudza ugrupowanie Motoristé sobě („Kierowcy dla siebie”), które zdobyło 6,8 proc. głosów i wprowadziło do parlamentu kilku posłów.

Wciąż jednak nie doszło do utworzenia rządu – dyskusja trwa, a Czesi dalej wpadają w otchłań polaryzacji. Spór jest stricte pokoleniowy – chociaż i tak dosyć przesunięty na prawo.

Można jednak już teraz stwierdzić, iż powoli wyłaniający się program koalicji oparty będzie na centroprawicowym pragmatyzmie gospodarczym połączonym z konserwatyzmem społecznym i kulturowym nacjonalizmem. W sferze gospodarczej rząd zapowiada umiarkowanie i kontynuację dotychczasowej polityki ANO, natomiast w obszarach migracji, bezpieczeństwa i Zielonego Ładu planuje bardziej restrykcyjne podejście. W polityce społecznej, jak argumentuje w „Balkan Insight” Apolena Rychlíková, pojawia się koncepcja tzw. welfare chauvinism – świadczenia socjalne mają być przeznaczone wyłącznie dla „godnych” obywateli, z pominięciem imigrantów i osób bezrobotnych.

Eksperci określają tę koalicję jako jedną z najbardziej niezwykłych w historii Czech – sojusz ugrupowań protestu, które z antyestablishmentowych stały się establishmentem. kooperacja z SPD i Motorzystami wymusza na ANO zaostrzenie retoryki w kwestiach kulturowych, co może prowadzić do tzw. zarażenia polityką – przenikania radykalnych idei do głównego nurtu. Brak lewicowej reprezentacji w nowym parlamencie, po nieudanym starcie partii Stacilo!, oznacza, iż problemy społeczne, takie jak mieszkalnictwo, opieka zdrowotna czy ceny żywności, pozostają na marginesie debaty publicznej.

Gwałtowny zwrot ideologiczny?

Na poziomie europejskim ANO dołączyło do frakcji „Patrioci dla Europy” w Parlamencie Europejskim, skupiającej partie Viktora Orbána, Marine Le Pen i Matteo Salviniego. To jednak nie koniec. Kontrowersje budzi udział Motorzystów w rządzie, zwłaszcza postać ich lidera, Filipa Turka, oskarżanego o przemoc domową i seksualną, publikowanie rasistowskich i homofobicznych treści oraz udział w incydentach o charakterze dyplomatycznym (chodzi o jego próby ataków na pracowników ambasady Arabii Saudyjskiej). Mimo licznych zarzutów Turek wciąż utrzymuje silną pozycję w partii, a Babiš ograniczył się do potępienia jego wypowiedzi, unikając ostrzejszych działań.

W Czechach nie wygrała tylko skrajna prawica. Nowy parlament jest jednocześnie najbardziej spolaryzowany i najbardziej zrównoważony pod względem płci w historii

Krzysztof Katkowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Właśnie z tego środowiska pochodzi lider partii Motoristé sobě, który po wyborach został wskazany jako kandydat na ministra kultury w nowym rządzie. Jego nominacja wzbudziła jednak natychmiastową falę kontrowersji. Turek, 40-letni przedsiębiorca, były kierowca wyścigowy i influencer, od lat budzi emocje swoją aktywnością w internecie i medialnymi gestami. W latach 2024-2025 zasiadał w Parlamencie Europejskim z ramienia koalicji ruchu Přísaha i Motorzystów, należącej do grupy „Patrioci dla Europy”. W grudniu 2024 roku został honorowym przewodniczącym Motorzystów, choć formalnie nie jest członkiem partii. W kampanii wyborczej prezentował się jako przeciwnik biurokracji, ekologicznych regulacji i „ideologizacji kultury”.

Problemem nie jest jednak jego program, ale przeszłość. Jak ujawnił jakiś czas temu czeski dziennik „Deník N”, w archiwach internetu zachowały się dziesiątki jego dawnych wpisów z lat 2009-2021, zawierających rasistowskie, antyromskie, homofobiczne i seksistowskie treści. W jednym z nich Turek komentował głośny atak na romską rodzinę w miejscowości Vítkov w 2010 roku, podczas którego ciężko poparzona została dwuletnia dziewczynka. Napisał wówczas, iż „poparzenie dziecka romskiego powinno być okolicznością łagodzącą dla sprawców”. W innych wpisach rozróżniał między „normalnymi ludźmi” a Romami, sugerując, iż ci pierwsi byliby surowiej karani za podobne czyny. W sieci pojawiały się również jego wypowiedzi, w których wulgarnie komentował kobiety i osoby homoseksualne, a także odnosił się do symboliki totalitarnych reżimów Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego.

Gdy „Deník N” ujawnił te materiały, Turek tłumaczył, iż jest ofiarą „kampanii dyskredytacyjnej” i iż jego słowa „wyrwano z kontekstu”. Twierdził, iż od lat współpracuje z organizacjami romskich przedsiębiorców, a sam ma przyjaciół wśród mniejszości. Jako przykład podał swoją funkcję ambasadora Západočeské asociace romských podnikatelů (Zachodnioczeskie Stowarzyszenie Romskich Przedsiębiorców), stowarzyszenia z Pilzna, w którym działa również aktor Zdeněk Godla. Krytycy zwracają jednak uwagę, iż Turek zaczął usuwać kompromitujące wpisy dopiero w 2021 roku, gdy rozpoczął karierę polityczną, a jego relacje ze środowiskami romskimi mają charakter raczej wizerunkowy.

Początkowo mówiono, iż Filip Turek miałby zostać ministrem kultury. To oznaczałoby ruchy w stylu trumpowskim – w sferze kultury Motorzyści zapowiadają mianowicie „koniec finansowania projektów podważających tradycyjne wartości”. Według posłanki Gabrieli Sedláčkovej, która 7 października udzieliła wywiadu portalowi ParlamentníListy.cz, „należy natychmiast odciąć polityczne organizacje pozarządowe od pieniędzy państwa i zagranicy”. Posłanka dodała, iż państwo nie powinno finansować projektów takich jak „Zrušte rodinu” („Zlikwidujmy rodzinę”), wspartych wcześniej przez resort kultury. „Niech takie inicjatywy istnieją, ale nie chcę ich finansować z moich podatków. Trzeba wspierać projekty oparte na naszej historii, tradycjach i wartościach cywilizacji zachodniej” – stwierdziła.

Promocja!

Lud i elity – konflikt nieuchronny? | Wierzący rodzice niewierzących dzieci | Ucieczki i powroty

32,30 35,90
Do koszyka
Książka – 32,30 35,90 E-book – 29,00 32,30

Motorzyści od dawna krytykują czeskie organizacje pozarządowe, zarzucając im „ideologizację” przestrzeni publicznej. Na celowniku znalazły się m.in. inicjatywy promujące transport rowerowy czy edukację klimatyczną. W oczach ugrupowania to przykład marnotrawienia publicznych pieniędzy, podczas gdy ich przeciwnicy podkreślają, iż budżety takich organizacji są niewielkie, a sama działalność ma charakter społeczny i edukacyjny.

Moi rozmówcy – którzy proszą o anonimowość, z obawy przed potencjalnymi konsekwencjami względem ich organizacji – mówią, iż obecność Turka w rządzie może zapowiadać głębszy zwrot ideologiczny w polityce kulturalnej. Zmienić mogą się kryteria przyznawania dotacji, składy komisji grantowych, a także relacje państwa z instytucjami artystycznymi. W praktyce może to oznaczać preferowanie projektów o charakterze historyczno-narodowym kosztem sztuki eksperymentalnej, społecznie zaangażowanej czy krytycznej wobec władzy. Pod hasłem „obrony tradycji” może dojść do ograniczenia pluralizmu i autonomii instytucji kultury, zwłaszcza tych, które dotychczas korzystały z grantów międzynarodowych lub wspierały artystów spoza głównego nurtu.

Krytycy wskazują również na możliwe konsekwencje międzynarodowe. Nominacja osoby z tak kontrowersyjną przeszłością na stanowisko ministra kultury z pewnością wpłynie na wizerunek Czech w Unii Europejskiej oraz w środowiskach artystycznych. W ostatnich latach Czechy były postrzegane jako państwo umiarkowane i pragmatyczne, unikające konfliktów ideologicznych, charakterystycznych dla Węgier czy Polski. Zmiana tego wizerunku mogłaby osłabić pozycję kraju w europejskich debatach o kulturze, wolności słowa i finansowaniu sztuki.

Dwa bieguny czeskiej polityki

Walka trwa. W Czechach nie tak dawno mówiono, co podawał chociażby portal iROZHLAS.cz, o tym, iż Turek mógłby zostać ministrem spraw zagranicznych. Kwestię tę próbowały oprotestować m.in. środowiska romskie. Turka zaś bronił szef jego partii – Petr Macinka, podkreślając, iż kontrowersyjny polityk ma „silny mandat” od czeskiego społeczeństwa.

Przypomnijmy, iż podobnie rozegrano to już wcześniej – w Polsce (przy okazji silnie prawicowych, wspierających odnogi faszyzujące, polityk Piotra Glińskiego) czy ostatnio w Słowacji. To tam Robert Fico na minister kultury wybrał Martinę Šimkovičovą – dawną prezenterkę skrajnie prawicowej telewizji Slovan. Šimkovičová zapisała się w pamięci Słowaków jako promująca m.in. poglądy antyszczepionkowe. To spowodowało jedne z największych protestów w Słowacji od lat – mowa o inicjatywie „Kultúrny štrajk!”.

Ale w Czechach nie wygrała tylko skrajna prawica. Nowy parlament jest jednocześnie najbardziej spolaryzowany i najbardziej zrównoważony pod względem płci w historii – ponad jedna trzecia posłów to kobiety, głównie dzięki kampaniom społecznym promującym kandydatki liberalnych ugrupowań.

Czeskie starcie nie jest po prostu konfliktem pokoleń czy sporem programowym. To zderzenie dwóch porządków znaczeń, które próbują opisać te same materialne problemy w zupełnie odmienny sposób

Krzysztof Katkowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Przykładem jest chociażby Katerina Demetrashvili, 22-letnia posłanka Czeskiej Partii Piratów (Piráti), która jest drugą najmłodszą członkinią nowej Izby Poselskiej. Pochodząca z rodziny o gruzińskich korzeniach, bywa określana mianem „twarzy liberalnych Czech”. Demetrashvili to symbol drugiego bieguna nowego rozdania w czeskiej polityce – wiąże się to z atakami w jej stronę związanymi z jej wiekiem (urodziła się w 2003 roku) czy bezdyskusyjnym poparciem dla Ukrainy. Będzie to więc przeciwwaga dla osób pokroju Turka w praskim parlamencie. Pytanie tylko, na ile symboliczna, a na ile na serio.

W obu opisywanych przypadkach – zarówno radykalnego zwrotu na prawo uosabianego przez Filipa Turka i Motorzystów, jak i liberalnej kontrreakcji symbolizowanej przez Katerinę Demetrashvili – istotą konfliktu nie jest wyłącznie spór o konkretne decyzje polityczne, ale walka o ramy pojęciowe, którymi opisywana jest rzeczywistość. To właśnie język – definiowanie tego, czym jest „tradycja”, „normalność”, „ideologia”, „bezpieczeństwo”, „wolność” czy „wartości Zachodu” – staje się narzędziem politycznej dominacji.

Jednocześnie te pojęciowe starcia nie są abstrakcyjne – wyrastają z materialnych warunków życia. Kryzys mieszkaniowy, rosnące koszty życia, braki w usługach publicznych, niepewność ekonomiczna czy zmiany klimatyczne tworzą grunt dla populistycznych narracji, które kanalizują realne frustracje w kierunku tożsamościowych wrogów – migrantów, Romów, środowisk LGBT+, „liberalnych elit”, artystów czy NGO-sów. Z kolei liberalna i progresywna mobilizacja – widoczna chociażby w rosnącej reprezentacji kobiet – również wyrasta z doświadczeń pokolenia wchodzącego w dorosłość w świecie drożyzny, prekaryzacji i zagrożeń geopolitycznych.

Dlatego czeskie starcie nie jest po prostu konfliktem pokoleń czy sporem programowym. To zderzenie dwóch porządków znaczeń, które próbują opisać te same materialne problemy w zupełnie odmienny sposób. Jedna strona interpretuje je jako kryzys „cywilizacji” i tożsamości narodowej, druga – jako kryzys usług publicznych, praw obywatelskich i jakości państwa. Właśnie to napięcie – między językiem a ekonomią, między symbolami a realnymi warunkami życia – definiuje dziś czeską politykę.

A my możemy już szykować się na rok 2027 i nasze, polskie wybory.

Przeczytaj również: Czechy najlepszym miejscem do życia? U naszych sąsiadów powstaje nowa koalicja rządząca

Idź do oryginalnego materiału