Dlaczego Matka Boża płacze?

1 rok temu

Łzy są oznaką smutku albo cierpienia. A niekiedy po prostu bezsilności.

Doskonale to pamiętam, ponieważ obchodziłem wtedy dziesiąte urodziny. W domu zawsze kupowało się gazetę i nie inaczej stało się w ów poniedziałek. Rubrykę międzynarodową zwykle czytało się jako pierwszą. I właśnie owego 17 lipca 1972 roku przeczytaliśmy, iż dzień wcześniej w Nowym Orleanie z oczu figury Matki Bożej Fatimskiej popłynęły łzy. Relację zilustowano zdjęciem pokazującym ów cud.

Wiadomość wywołała sensację, była wszak czymś zupełnie niesłychanym. W czasie, gdy już dawały o sobie znać tragiczne skutki Soboru Watykańskiego II – kapłani porzucali sutanny, wierni masowo dokonywali apostazji, za to oficjalnie powtarzano triumfalne hasło o nowej wiośnie w Kościele – niespodziewanie ujrzeliśmy płaczącą Maryję. A przecież płacze się tylko ze smutku czy bólu. Co więcej, nie chodziło o jakiś nieznany wizerunek, ale o Matkę Bożą Fatimską, której orędzie znał cały świat.

Wkrótce zaczęły napływać wieści o kolejnych przypadkach roniących łzy wizerunków Najświętszej Maryi Panny – szczególnie z japońskiej Akity. W Kraju Kwitnącej Wiśni figura Matki Bożej zapłakała sto jeden razy – na oczach setek osób (spośród których wielu nie było katolikami). Pisały o tym gazety, wydarzenie sfilmowała tokijska telewizja.

Łzy Maryi były wyraźnym znakiem ostrzegawczym. Coś musi być nie tak, a choćby bardzo nie tak, skoro Dziewica publicznie płacze. Zarówno w Fatimie, jak i w Akicie, Matka Boża prosiła ludzkość o nawrócenie, pokutę i modlitwy wynagradzające (zwłaszcza modlitwę różańcową). I ostrzegała, iż jeżeli nie nastąpi poprawa, nadejdzie straszna kara. Ale poprawa do dziś nie nadeszła. Najświętsza Dziewica płacze więc… w oczekiwaniu na nieuchronną karę. Jak płacze każda matka, wiedząc, iż jej dziecko zostanie surowo ukarane.

Boże Prawo nagminnie łamane

Co pobudza do łez Matkę Chrystusa i naszą? Nagminne łamanie przez ludzkość wszystkich bez wyjątku przykazań Dekalogu.

Jawnie i otwarcie lekceważy się w tej chwili siódme i dziesiąte przykazanie Boże, nakazujące poszanowanie cudzej własności. Obserwujemy dziś jej zawłaszczanie na szeroką skalę. Wciąż istnieją państwa komunistyczne, które systematycznie i oficjalnie okradają ludzi z ich dóbr – aby ich doprowadzić do stanu egalitarnego ubóstwa.

Jeszcze wyraźniej uwidoczniają się grzechy przeciwko szóstemu i dziewiątemu przykazaniu, zabraniającym niemoralności w sferze seksualnej. Nie tylko swobodnie się szerzy wszelkiego rodzaju nieczystość i jej konsekwencje (jak rozwód, konkubinat i tym podobne), ale wręcz przyklaskuje się grzechom przeciwnym naturze (jak homoseksualizm czy zoofilia).

W odniesieniu do ósmego przykazania lista wykroczeń ciągnęłaby się bez końca. Dziś kłamstwo to wręcz obowiązujący system, a fake news stały się codziennością. Nie mniej bezczelnie kłamią publiczne władze – instytucje powołane do obrony prawdy i sprawiedliwości.

W kontekście przykazania piątego natomiast wystarczy pomyśleć o masowej rzezi nienarodzonych. Tylko w roku 2022 według Światowej Organizacji Zdrowia wykonano siedemdziesiąt trzy miliony aborcji. Porównanie tej liczby z dziesięcioma milionami zgonów na całym świecie z powodu raka dowodzi, jak mocno ugruntowana jest cywilizacja śmierci.

A przykazanie czwarte? Na świecie szaleje nie tylko aborcja, ale i eutanazja. Zanika szacunek dla matki i ojca. Dorosłe dzieci w bardzo prosty sposób uwalniają się od odpowiedzialności za starzejących się rodziców – przez ich uśmiercenie. Wprawdzie dziś na świecie jest „tylko” siedem krajów, które stosują eutanazję, ale trudno wątpić w to, iż liczba owa niedługo nie wzrośnie.

A kto dzisiaj – zgodnie z literą przykazanie trzeciego – dzień święty święci? Ogromna rzesza ludzi choćby o nim nie pamięta. Niedziela to dla nich dzień odpowiedni na imprezę, spacer czy zwykłe nicnierobienie. Według ankiety World Value Survey przeprowadzonej w Polsce w roku 2022, we Mszy Świętej co tydzień wciąż uczestniczy (albo przynajmniej tak twierdzi) 52 procent pytanych. Obiektywnie to wcale niedużo, a jednak liczba ta okazuje się bardzo wysoka w porównaniu z Holandią (7 procent), Brazylią (8 procent) czy Kanadą (14 procent).

A jeżeli tak marnie przedstawia się sytuacja w kwestii tak oczywistej jak uczestnictwo we Mszy Świętej, to choćby nie pytajmy o ostatnią spowiedź, odmawianie Różańca czy wstrzemięźliwość w spożywaniu mięsa w piątek.

Jeżeli zaś chodzi o drugie przykazanie, najpoważniejszym grzechem przeciw niemu jest bluźnierstwo. To zaś jawnie się dziś szerzy na każdym kroku pod pretekstem „sztuki” czy wolności słowa. Świat szydzi ze świętych, Pisma Świętego, a choćby samego Boga. Kulminację tego stanowi Międzynarodowy Dzień Bluźnierstwa obchodzony przez „wolnomyślicieli” 30 września. Przy czym nie przestaje zadziwiać sprzeczność leżąca w fakcie, iż największymi bluźniercami są ci, którzy twierdzą, iż Boga nie ma…

I tak dochodzimy do pierwszego przykazania Bożego, by stanąć wobec powszechnego odrzucenia Boga – Jedynego, Doskonałego i Niezmiennego, który pozostawił nam Kościół, aby ten prowadził nas ku wiecznemu zbawieniu. I nie tyle chodzi tu o odrzucenie wiary w Boga lub otaczanie fałszywym kultem wszelkiego rodzaju religijnych absurdów i nonsensów, ale przede wszystkim o to, iż dziś sami katolicy uznają relatywizm religijny za normę (promowaną przez najwyższe autorytety).

Prawda absolutna, w którą mamy wierzyć; doktryna, której mamy przestrzegać; praktyki religijne, które mamy spełniać – wszystko to dziś usiłuje się systemowo obalić. Wydawać by się wręcz mogło, iż Kościół stał się w tej chwili swego rodzaju sekcją religijną ONZ, odpowiedzialną za zapewnianie wszystkim szczęścia (nawet największym grzesznikom). Nie apeluje się już do nich o porzucenie grzechu, wręcz przeciwnie – zachęca się, aby grzesząc, czuli się normalnie i komfortowo – zupełnie jakby Bóg był obojętny na przykazania, które sam dał ludzkości.

Jutro my będziemy płakać

Kto dzisiaj żałuje swoich grzechów? Może garstka. Powszechnie i zupełnie otwarcie twierdzi się wręcz, iż ludzie mają prawo je popełniać. Wobec tego nie ma i postanowienia poprawy – wręcz przeciwnie, narasta dążenie do jeszcze większego oddalania się od Boga.

W historii zostanie zapisane, iż Matka Boża uczyniła wszystko, co w Jej mocy, aby uchronić ludzkość od nadchodzącej straszliwej kary. Kilkakrotnie objawiała się w różnych krajach, prosząc o pokutę; wstawiała się za nami, aby dać nam więcej okazji do poprawy; wskazywała remedium na współczesne bolączki. W końcu, nie będąc już w stanie zrobić niczego więcej, po prostu zapłakała, aby nam pokazać, w jak bardzo poważnej i smutnej sytuacji się znaleźliśmy.

Dziś płacze Ona, jutro będziemy płakać my wszyscy. Bo nie igra się z Bogiem.

Valdis Grinsteins

Tekst pochodzi z 94. numeru magazynu „Polonia Christiana” (wrzesień-październik 2023)

Idź do oryginalnego materiału