Czy życie czynne zabija pobożność? Odpowiada Dom Savinien Louismet OSB

1 rok temu

Słyszymy nieraz narzekania na to, iż życie czynne zabija pobożność, albo przeciwnie – iż kontemplacja czyni daną osobę niezdolną do apostolskiej pracy; jak gdyby tych dwóch rzeczy – zatapiania się w Bogu i życia czynnego – nie można było pogodzić. W istocie jest jednak inaczej: żadna z tych rzeczy nie może istnieć bez drugiej i żadna z nich nie może być bezkarnie pominięta – czytamy w książce „Życie mistyczne” autorstwa Dom Savinien Louismeta OSB.

ŻYCIE MISTYCZNE

ROZDZIAŁ VI

Podziały życia mistycznego i ich harmonia

Z kolei życie czynne dzieli się na: życie czynne wewnętrzne i zewnętrzne.

Życiem czynnym wewnętrznym nazywamy ten rodzaj działania, który się odbywa wewnątrz człowieka i ma na celu bądź poskromienie jego wad, bądź ćwiczenie się w cnotach, bądź opanowanie skłonności. Przeciwnie zaś – gdy działanie odbywa się w zewnętrznym świecie stworzeń i ma za cel bliźniego, wobec którego mamy obowiązki sprawiedliwości i miłości, nazywa się życiem czynnym zewnętrznym.

Stąd otrzymujemy ostatecznie następujący podział życia mistycznego:

1) kontemplację w najszerszym znaczeniu;

2) życie czynne wewnętrzne, czyli asceza w ścisłym tego słowa znaczeniu,

3) życie czynne zewnętrzne, czyli dzieła miłosierdzia.

Kontemplacja stoi na pierwszym miejscu, życie czynne następuje po niej i jest jej podporządkowane. Działanie zaś mające na celu nas samych wyprzedza to, które się odnosi do osób lub rzeczy będących na zewnątrz. Stąd życie czynne wewnętrzne przedstawia się nam jako wynik naszego ścisłego związku z Bogiem w kontemplacji, a działanie zewnętrzne jest po prostu owocem obu poprzednich, tj. kontemplacji i ascezy.

Gdy życie czynne wewnętrzne zabije w nas miłość własną i opróżni nas z samych siebie, a kontemplacja nasyci nas i jakby napełni Bogiem, to cóż dziwnego, iż dusza wylewa się w czynach miłości i dobroci względem wszystkich?

Ważne jest zrozumienie tej jednolitości życia mistycznego, kolejnego następstwa i wzajemnego podporządkowania jego elementów. Nieznajomość i lekceważenie tej prawdy przyczyniają się niemało do opłakanego bankructwa pobożności, które jest cechą naszych czasów.

Słyszymy nieraz narzekania na to, iż życie czynne zabija pobożność, albo przeciwnie – iż kontemplacja czyni daną osobę niezdolną do apostolskiej pracy; jak gdyby tych dwóch rzeczy – zatapiania się w Bogu i życia czynnego – nie można było pogodzić. W istocie jest jednak inaczej: żadna z tych rzeczy nie może istnieć bez drugiej i żadna z nich nie może być bezkarnie pominięta. Co prawda, każdej trzeba oddać adekwatne jej miejsce i to, co jej się słusznie należy. Powinno się wystrzegać zaniedbywania modlitwy i starania o postęp wewnętrzny pod pozorem wymagań i życia czynnego.

Jak wiele mówi ten fakt, iż Reguła św. Benedykta, która wychowała kilku z największych pracowników – tak w zakresie nauki, na polu gorliwej działalności apostolskiej, jak i w dziedzinie kultury materialnej i duchowej – nie daje żadnych wskazówek bliżej określających prace zewnętrzne. Całym staraniem reguły jest utworzenie człowieka wewnętrznego, człowieka modlitwy i ascezy. I to wystarczyło, bo tak stworzony typ zakonnika benedyktyńskiego doskonale się zastosował do wszelkich dzieł gorliwości.

Porządek i następstwo dziesięciu przykazań Bożych potwierdzają harmonijny układ tych trzech części życia mistycznego. Trzy pierwsze przykazania są poświęcone naszym obowiązkom względem Boga, to znaczy: kontemplacji w najszerszym tego słowa znaczeniu. Chociaż zaś w siedmiu dalszych przykazaniach mowa tylko o bliźnim, pierwszym ich zamierzeniem jest jednak zmusić nas – przez życie czynne wewnętrzne – do uporządkowania naszych skłonności, zanim się to choćby będzie mogło ujawnić w życiu zewnętrznym, w stosunku do otoczenia. Czyż nie świadczą o tym słowa Chrystusa Pana: Z obfitości serca usta mówią (Mt 12,34)? A dalej: Albowiem z serca wychodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, porubstwa, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa (Mt 15,19)?

Łatwo jest także odnaleźć tę samą harmonię poszczególnych części życia mistycznego w trzech pierwszych prośbach Modlitwy Pańskiej. Naprzód więc: „Święć się Imię Twoje”, to jest: „Niech imię Twoje będzie czczone”. Zadanie to spełnia cześć oddawana Bogu, zarówno publiczna, jak i prywatna, inaczej mówiąc: adoracja. Następnie: „Przyjdź Królestwo Twoje”, co dzieje się przez posłuszeństwo prawom Boskim, które również naprzód musi być utwierdzone w sercu przez życie wewnętrzne. Na koniec: „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”, co może się tylko wtedy urzeczywistnić, o ile weźmiemy w ręce sprawę Bożą w całym świecie – przez działanie zewnętrzne.

Mówię: „w całym świecie”. Rzeczywiście bowiem mistyk, oprócz swych obowiązków bezpośrednich względem tych, którzy go najbliżej obchodzą i wśród których żyje, interesuje się żywo dobrem bliźniego – czyli wszystkich ludzi – i stara się usilnie czynić im dobrze, ile tylko może. Nie pyta się z ukrytą intencją otrzymania odpowiedzi przeczącej: Czyż ja jestem stróżem brata mego? (Rdz 4,9). Wszystkie objawy nędzy, zarówno cielesnej, jak i duchowej, żywo odczuwa i stara się im według sił zaradzić. Im bardziej jest zjednoczony z Bogiem przez kontemplację, a umarły sobie przez ascezę, tym skuteczniej pomoże bliźniemu.

Słusznym jest, by nasze obowiązki względem Boga miały pierwszeństwo przed obowiązkami wobec nas samych i wobec bliźniego, ponieważ Bóg jest przyczyną naszych zobowiązań względem nas i względem naszych braci. Jedynie w Bogu wart jestem cokolwiek. W Bogu wszyscy pozostajemy braćmi, a tym samym jesteśmy zobowiązani wzajemnie kochać się i pomagać sobie. Korzystnym jest choćby dla nas, iż kontemplacja stoi na pierwszym miejscu, gdyż to pewne, iż osiągamy więcej dla nas samych i dla bliźnich, gdy jesteśmy z Bogiem – czy to rozmawiając z Nim, czy obcując z Nim w inny sposób. Jedynie z pomocą łaski Bożej możemy spełniać nasze obowiązki względem bliźniego i siebie samych. Łaskę tę zawdzięczamy modlitwie i sakramentom, tzn. naszym bezpośrednim stosunkom z Bogiem, aktom, które stanowią część kontemplacji.

Pominąwszy już choćby stosunek naszej wielorakiej zależności od Pana Boga, ma On pierwszeństwo do naszej miłości przed nami samymi i przed światem stworzeń właśnie z powodu najwyższej doskonałości swego Boskiego Majestatu. Wzgląd pełen miłości na Boga, tzn. akt kontemplacji, powinien – według św. Tomasza z Akwinu – być pierwszym rozumnym aktem człowieka, skoro tylko zaczyna on poznawać siebie i odróżniać dobro od zła. Bóg nakazuje, by pierwszy dzień każdego tygodnia był wypełniony i uświęcony aktami czci, to znaczy względem na Boski Majestat, inaczej mówiąc: kontemplacją. Nie trzeba uczyć chrześcijanina, iż to powinno być też jego pierwszym aktem każdego dnia. Według Pisma Świętego ten wzgląd pełen miłości na Boga powinien być naszą nieustanną troską, stałym i najdroższym zajęciem, takim, które zajmuje najwięcej miejsca w życiu i któremu się najchętniej oddajemy.

I tak też jest dla mistyka. Potężnym głosem świętej liturgii wyznaje on: „Vere dignum et iustum est, aquum et salutare, nos tibi semper et ubique gratias agere: Godną i sprawiedliwą, i słuszną jest rzeczą, dobrą i zbawienną, byśmy Tobie, Boże, dzięki czynili zawsze i wszędy”. Prawdę powiedziawszy, od niemistyka dalekie jest podobne usposobienie umysłu i serca – i nie ma on racji.

Ta nauka o pierwszeństwie, a choćby hegemonii, kontemplacji w całokształcie życia duchowego da się zastosować (w pewnych granicach) choćby do świeżo nawróconych grzeszników, nie tylko do dusz świętych. Byłoby zgubnym błędem mówić: „Niech naprzód uporządkują swe wnętrze, a potem wolno im będzie próbować kontemplacji. Gdy to uczynią, wtedy (ale nie wcześniej) będą się mogli zwrócić do Boga”. Raczej przeciwnie. Niech ich pierwszym staraniem będzie zwrot do Boga, nawiązanie z Nim stosunków, aby Jego miłość i łaska uzdolniły ich do uporządkowania zrujnowanego wnętrza.

Zresztą jasne jest, iż to przedsięwzięcie jest obliczone na daleką metę, iż zajmie dużo czasu, podczas gdy przykazanie rozpoczęcia i utrzymania stosunków pełnych miłości z Bogiem jest naglące, ciąży na stworzeniu rozumnym bez przerwy i nie można go odkładać na później. Zawsze trzeba się modlić, a nie ustawać (Łk 18,1). Poza tym Bóg jest Panem swoich dróg. Rozdaje swe dary według upodobania, według prawideł obcych mądrości ludzkiej. o ile więc podoba się Mu udzielić daru modlitwy komuś dopiero początkującemu – jak się to często zdarza – nie do nas należy mieć Mu to za złe i podnosić przeciw temu zarzuty.

Ta doktryna pierwszeństwa i przewagi kontemplacji odnosi się choćby do dzieci. Czyż słowa Chrystusa Pana: Dopuśćcie dziatkom przychodzić do mnie (Mt 10,14), nie wskazują, iż pragnieniem Jego serca jest widzieć maluśkich zbliżających się do Niego przez kontemplację, dostosowaną do rozwoju ich władz duchowych? Jak piękny był gest Piusa X, jak bardzo w duchu Ewangelii, gdy wezwał małe dzieci do Stołu Pańskiego, a choćby do Komunii codziennej! Jak potwierdza on naszą tezę!

Pisarze utrzymujący, iż grzesznicy i małe dzieci są niezdolni do kontemplacji, myślą o jej najwyższym stopniu, o takiej doskonałości, którą – wyjąwszy cudowne wypadki – można osiągnąć dopiero bardzo późno w życiu. Niemniej prawdą jest, iż akty kontemplacji, akty przejściowe, odosobnione zjawiają się w życiu o wiele wcześniej – przed osiągnięciem szczytu doskonałości, choćby w początkach życia chrześcijańskiego.

Powrócimy jeszcze do tej różnicy między prostymi aktami kontemplacji a jej stanem. Na razie wystarczy nam to wyjaśnienie, iż w życiu mistycznym pierwsze miejsce powinna zajmować pełna miłości kontemplacja. Drugie miejsce – staranie o własną duszę przez życie czynne wewnętrzne. Trzecie – życie czynne zewnętrzne, które porządkuje nasze stosunki z bliźnim i z całym stworzeniem

***

Dom Savinien Louismet OSB, 1858–1926, urodził się w Sens we Francji. Wychowany w pobożnej katolickiej rodzinie, uczęszczał do szkoły chóralnej w Sens i do Petit Séminaire w Auxerre. Wybrał życie mnicha benedyktyńskiego w opactwie La Pierrequi-Vire, składając profesję w 1877 r. w wieku 19 lat. Został wyświęcony na kapłana w 1882 r., a następnie wysłany na misję na Terytorium Indiańskim (obecnie stan Oklahoma). Służył tam przez 13 lat, ale z powodów zdrowotnych wrócił do Europy. W 1902 roku został tymczasowym przełożonym opactwa Buckfast, gdzie pozostał do końca życia, podejmując jednocześnie owocną posługę misyjną i rekolekcyjną oraz pracę pisarską. Odszedł do domu Ojca 19 stycznia 1926 roku.

Tytuł: Życie mistyczne

Autor: Dom Savinien Louismet OSB

Wydawca: ROSA MYSTICA

168 stron, oprawa miękka ze skrzydełkami

Idź do oryginalnego materiału