Gdyby ustawa o oskładkowaniu umów o dzieło weszła w życie, twórca mógłby liczyć na ubezpieczenie jedynie incydentalnie – pisze Anna Pajęcka w „Dwutygodniku”.
W najnowszym „Dwutygodniku” w tekście „Komu przeszkadzają artyści?” Anna Pajęcka dotyka tematu wsparcia kultury przez państwo. Autorka stawia tezę, iż tego rodzaju wsparcie „to nie «finansowanie czyjejś pasji», ale kwestia ekonomii, budowania soft power, rozwoju”. W tym ujęciu sednem sporu nie są gusta ani „fanaberie”, ale realne warunki pracy osób tworzących kulturę i to, czy państwo potrafi je odpowiednio zabezpieczyć.
Jak system wypycha twórców w niestabilne formy pracy
Punktem wyjścia są dla Pajęckiej sytuacje przyziemne: reżyserowi „wygasa ubezpieczenie” między jedną a drugą umową, a dramaturżka mówi, iż poczucie bezpieczeństwa przychodzi dopiero wtedy, gdy ma pieniądze odłożone „na karetkę”. Wspominając spotkanie związane z tematem przemocy w teatrze, autorka relacjonuje, jak gwałtownie temat rozmów schodzi na zabezpieczenia socjalne. – Okazało się, iż każdy z moich rozmówców ma jakąś formę zabezpieczenia – choć żadna nie jest stabilna – pisze Pajęcka. Następnie wymienia: „Ćwierć etatu w firmie znajomych. Ubezpieczenie «przy okazji» funkcji w stowarzyszeniu. Pół etatu na uczelni. Z każdej z tych fuch łatwo wypaść”.
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Autorka pokazuje mechanizm, który wypycha twórców w niestabilne formy pracy: częstą podstawą rozliczenia pracy w kulturze są umowy o dzieło, a obiecywane w ramach KPO oskładkowanie takich umów ostatecznie nie weszło w życie. – Gdyby ustawa o ozusowaniu umów o dzieło weszła w życie, twórca mógłby liczyć na ubezpieczenie jedynie incydentalnie – na okres miesiąca, i to raz na kilka miesięcy, tak często, jak podpisuje umowę. Resztę czasu spędzałby, zbierając na karetkę – zauważa publicystka.
Wylicza również przyczyny, które powodują utrwalanie się tego modelu. Są nimi ekonomia instytucji (presja obniżania kosztów stałych przy konkursowym finansowaniu), logika projektowa, rozproszenie odpowiedzialności (producent–instytucja–twórca–czasem stowarzyszenie) oraz prawo (brak oskładkowania i brak skutecznych zachęt do zatrudnień ciągłych). Jednocześnie zaznacza, iż specyfika pracy twórczej nie pasuje do prostego modelu pracownik–pracodawca, co komplikuje projektowanie rozwiązań, ale nie unieważnia potrzeby zabezpieczeń.
Polskie ćwiczenia z wieloetniczności | Gdy episkopat zawodzi | Po co instytucje kultury?
W tekście pojawia się też porównanie do sportu jako dziedziny, dla której państwo potrafi tworzyć szczególne rozwiązania w obszarze zabezpieczeń i świadczeń. – Skoro państwo polskie potrafi wydzielić stabilne strumienie finansowania i szczególne rozwiązania dla sportu, powinno też móc zaprojektować system ubezpieczeń, który objąłby twórców – postuluje autorka, wskazując, iż propozycje dotyczące świadczeń dla sportowców nie wywołują takiej fali oskarżeń o „fanaberie” jak rozmowa o minimalnych zabezpieczeniach dla artystów.
Trudna droga do wypracowania rozwiązań
Pajęcka sporo miejsca poświęca temu, jak debata publiczna bywa kierowana przeciw twórcom. Przywołuje Krzysztofa Stanowskiego i jego uderzanie w rozwiązania mające zapewnić zabezpieczenie socjalne (począwszy od sporu o ustawę reprograficzną). Opisuje również mechanizm fałszywych analogii z publicystyki, gdy pomoc dla artystów opisuje się w kategoriach dopłat dla „piłkarzy, których nikt nie chce wystawić do pierwszego składu”, oraz pokazuje, jak hejt i fake newsy oddalają rozmowę od meritum.
– Teatr i sztuka przeżywają dziś poważny spadek znaczenia. Nie chodzi jedynie o cięcia budżetowe; to nie tylko pieniądze odbierane kulturze i jej pracownikom, ale przede wszystkim brak szacunku. Jesteśmy wyśmiewani, uznawani za zbędnych, bezużytecznych i szkodliwych – przywołuje słowa aktorki Ursiny Lardi. Publicystka twierdzi, iż tego rodzaju nastroje społeczne sprzyjają ruchom instytucjonalnym i politycznym, „których celem jest osłabienie wpływu kultury na życie publiczne i ośmieszenie osób parających się zawodami artystycznymi”.
Pajęcka zauważa, iż w wielu krajach wypracowano już systemy, które w różny sposób włączają twórców w ubezpieczenia społeczne: przez rejestry, status zawodowy albo szczególne tryby pracy (zwłaszcza w zawodach projektowych i sezonowych).
Zamiast traktować kulturę jak obszar doraźnych dotacji, proponuje myśleć o państwie jako o inwestorze, który współdzieli ryzyko i partycypuje w sukcesach – tak, by system zabezpieczeń mógł się długofalowo utrzymać (a choćby w części samofinansować), a nie być wyłącznie kosztem.
– Trzeba przy tym pamiętać, iż strategie dla kultury muszą wynikać z rzetelnych diagnoz i dowodów, a nie z doraźnego, tożsamościowego kursu aktualnej władzy. To zaś będzie wymagało kompromisów – zarówno po stronie praktyków i osób współtworzących sektor, jak i po stronie państwa. Kompromisów trudnych, ale koniecznych – podsumowuje Anna Pajęcka.
AK

2 godzin temu
















