Czy nauczanie papieskie nie zdefiniowane jako nieomylne może być
heretyckie?
31 marca 2023 r
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2023/03/could-fallible-teaching-be-heretical/
Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)
Odpowiadamy na to powszechne nieporozumienie...
Wielu ludzi w obozie teologicznym, który nazywamy
stanowiskiem „uznawania i oporu”, wierzy, iż jakiekolwiek nauczanie Biskupa
Rzymskiego nie jest chronione przez nieomylność, to
znaczy, jakiekolwiek papieskie nauczanie nie ma boskiej gwarancji, iż jest wolne
od wszelkiego błędu i może z tego właśnie powodu być heretyckie.
W konsekwencji wnioskują, iż nauczanie herezji „nie-nieomylnie” przez papieża znajduje się całkowicie w zakresie tego, co jest możliwe w Kościele, a zatem herezje Magisterium Franciszka nie mogą być używane jako argument, iż nie jest on ważnym papieżem.
Umiejętność odróżniania omylnego od nieomylnego, tak
rozumują „uznający i opierający się”, jest kluczem do zrozumienia, dlaczego
Franciszek może być złym
papieżem, ale z pewnością nie
fałszywym. To, iż nauki papieża niezdefiniowane jako nieomylne nie są wiążące, przynajmniej jeżeli ktoś prywatnie określił je jako błędne lub heretyckie,
jest oczywiste.
W ten sposób idą swoją wesołą drogą, myśląc, że
uniknęli skrajności „ultramontanistycznej”
lub „hiper-papalistycznej”, która skutecznie czyni całe
papieskie nauczanie nieomylnym – i skrajności sedewakantystycznej, która sprawia, iż odrzuca się nie tylko papieski błąd lub herezję, ale
papieża w ogóle. A przynajmniej tak im się wydaje.
Brzmi znajomo? jeżeli znacie tradycjonalistę
niesedewakantystycznego, prawdopodobnie słyszeliście już tę argumentację.
W tym poście zamierzamy ujawnić i obalić błędne
przekonania, które leżą u podstaw tego zwodniczego rozumowania, demonstrując,
co następuje:
Idźmy więc krok po kroku.
(1) Sam fakt, iż papieskie
nauczanie nie jest chronione przed wszelkim błędem, niekoniecznie
oznacza, iż może być heretyckie.
Logika może być trudna. Czasami to, co wydaje się
następować na pierwszy rzut oka, nie następuje wcale, a przynajmniej
niekoniecznie, po bliższym przyjrzeniu się.
Herezja jest bardzo specyficznym rodzajem błędu, w
rzeczywistości najgorszym możliwym rodzajem. To nie jest tylko twierdzenie,
które jest fałszywe, to jest zaprzeczenie tego, co
objawił Bóg.
Dla papieża nauczanie herezji oznaczałoby nauczanie
wiernych czegoś, co zaprzecza Wierze katolickiej, czegoś, co jest sprzeczne z
tym, czego Kościół już nauczał nieomylnie w przeszłości i wymaga od swoich
członków, aby akceptowali i wyznawali pod groźbą nie tylko grzechu
śmiertelnego, ale także wygnania z Kościoła.
Koniec końców świadome przyzwolenie na to, o czym ktoś
wie, iż jest herezją, sprawia, iż automatycznie przestaje się być katolikiem,
przynajmniej o tyle, o ile jest to widoczne zewnętrznie, ponieważ Kościół jest
widzialnym ciałem:
Do
członków Kościoła w rzeczywistości zaliczać trzeba tych tylko ludzi, którzy sakrament odrodzenia na Chrzcie św. przyjęli i wyznają
prawdziwą wiarę, a nie pozbawili się sami w niegodny sposób łączności z
Kościołem, ani też władza prawowita nie wyłączyła ich z grona wiernych za
bardzo ciężkie przewinienia...
Nie
trzeba jednak sądzić, jakoby Ciało Kościoła, dlatego iż imieniem Chrystusowym
jest naznaczone, choćby w czasie tej doczesnej pielgrzymki, składało się
wyłącznie z członków odznaczających się świętością, albo z ludzi, którzy są od
Boga do wiecznej chwały przeznaczeni. Nieskończonemu Zbawcy Naszego
miłosierdziu to przypisać trzeba, iż nie odmawia miejsca tu w swoim mistycznym
Ciele tym, którym nie zabronił miejsca kiedyś na uczcie, (Mt 9, 11; Mk 2, 16;
Łk 15, 2). Albowiem nie każdy grzech, choćby i ciężką był zbrodnią, jest już
tej miary, aby z samej natury swojej wyłączył człowieka z Ciała Kościoła, jak
to robi schizma, herezja lub apostazja.
(Papież Pius XII, Encyklika Mystici Corporis, nn. 22-23; podkreślenie dodane).
Stwierdzenie, które jest heretyckie, oczywiście nie jest chronione przez nieomylność, w przeciwnym razie nie mogłoby zawierać
herezji, co jest błędem.
Jednocześnie stwierdzenie, które jest jedynie błędne
(fałszywe, ale nie wznoszące się do poziomu herezji), również nie jest
chronione przez nieomylność, ponieważ również zawiera błąd.
Dlatego też nie można wnioskować, z samego faktu, że
oświadczenie nie jest chronione przez nieomylność, iż może zawierać herezję,
ponieważ może to być bardzo dobrze wykluczone przez jakiś inny warunek.
Ale czy jest jakiś inny powód, by przypuszczać,
że nieomylne nauczanie papieża nie może być heretyckie?
W rzeczywistości jest:
(2) Katolicy mają obowiązek
zaakceptować wszelkie papieskie nauczanie, zdefiniowane jako nieomylne lub nie.
Papież jest Najwyższym Nauczycielem w Kościele
katolickim. Ponieważ naucza z autorytetem Chrystusa, wszyscy katolicy są
zobowiązani do przestrzegania jego nauczania:
Określamy
również, iż święta Stolica Apostolska i Biskup Rzymu sprawują prymat na całym
świecie; i iż sam Biskup Rzymski jest następcą błogosławionego Piotra, księcia
apostołów i prawdziwym wikariuszem Chrystusa, i iż jest głową całego Kościoła,
ojcem i nauczycielem wszystkich chrześcijan; i ta pełna moc została mu dana w
błogosławionym Piotrze przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, aby karmił, rządził
i zarządzał Kościołem powszechnym; tak jak jest to zawarte w aktach soborów
powszechnych i w świętych kanonach.
(Papież Eugeniusz IV, Sobór Florencki, bulla Laetentur Coeli; Denz. 694).
Najwyższym
nauczycielem Kościoła jest zaś Papież rzymski. Harmonia i zgoda między umysłami
wymaga zupełnej zgody co do tej samej wiary, ale zarazem i zupełnego poddania
woli pod wolę Kościoła i wolę rzymskiego Papieża, tak jak pod wolę Boga. Jak
zaś sama wiara dopiero wtedy jest doskonałą i prawdziwą, o ile jest zupełnie
nie podzieloną, tak samo rzeczy stoją i z owym poddaniem woli, którego wiara
wymaga...
Jeżeli
zaś teraz mamy pociągnąć granice owego poddania woli, to niechaj nikt nie
sądzi, iż Pasterzom Kościoła, a zwłaszcza rzymskiemu Papieżowi należy być
posłusznym jedynie tylko co do spraw należących do prawd wiary, których
odrzucanie jest kacerstwem. Nie byłoby choćby i to wystarczającym, gdyby kto
tylko i na te nauki całkowicie się godził, których jeszcze nie zatwierdzono
uroczystym wyrokiem, ale które jako objawienie Boskie przedstawia nauka
Kościoła, o których Sobór Watykański mówi, iż muszą zostać utrzymane “w wierze
Boskiej i katolickiej” (6). Prócz tego wszystkiego bowiem jest to obowiązkiem
chrześcijan, aby się w ogóle dali pouczać i prowadzić przez Biskupów, a
zwłaszcza przez rzymskiego Papieża.
(Leon XIII, Encyklika Sapientiae christianae, n. 22, 24)
Wszyscy
wiedzą, komu urząd nauczycielski Kościoła od Boga został zlecony: jemu zatem
musi być zostawione nienaruszone prawo przemawiania wedle swego uznania
wtenczas, gdy uzna za stosowne; wszystkich zaś innych jest obowiązkiem,
mówiącemu w imieniu Kościoła, być posłusznym i jego słowom być uległym.
(Papież Benedykt XV, Encyklika Ad Beatissimi Apostolorum, n. 22)
http://rodzinakatolicka.pl/benedykt-xv-ad-beatissimi-apostolorum-o-przyczynach-obecnej-wojny/
... Do
nich bowiem [źródeł Objawienia Boskiego] należy wykazywać, w jaki sposób to,
czego naucza żywy Urząd Nauczycielski Kościoła, ” zajmuje się wyraźnie lub
pośrednio” w Piśmie św. i w Tradycji (3) ponadto oba źródła doktryny Objawionej
zawierają tyle obfitych skarbów prawdy, iż nigdy nie dadzą się wyczerpać...
Nie
wolno też sądzić, iż treści Encyklik nie wymagają same przez się uległości,
skoro w nich Papieże nie sprawują swej najwyższej władzy nauczania. Uczą one
bowiem na podstawie zwyczajnego posłannictwa Urzędu Nauczającego, do którego
również odnoszą się słowa: “Kto was słucha, mnie słucha” (Łk 10,16).
Najczęściej też to, co Encykliki wykładają i uwydatniają, już skądinąd należy
do doktryny katolickiej.
(Papież Pius XII, Encyklika Humani generis, nn. 18, 20)
Dlatego,
gdy chodzi o instrukcje i propozycje, które adekwatnie ustanowieni pasterze (tj.
Biskup Rzymu dla całego Kościoła i biskupi dla powierzonych im wiernych)
publikują w sprawach prawa naturalnego, wiernym nie wolno powoływać się na to
powiedzenie (które zwykle stosuje się w odniesieniu do opinii jednostek): „Siła
autorytetu nie jest niczym więcej niż siłą argumentów”. Stąd, choćby jeżeli komuś
pewne deklaracje Kościoła mogą nie wydawać się udowodnione przez przedstawione
argumenty, obowiązek posłuszeństwa przez cały czas pozostaje.
(Papież Pius XII, Alokucja Magnificate Dominum)
Widzimy tutaj, iż nieomylność nie jest kryterium,
które nauczanie papieża musi najpierw spełnić, zanim wierni będą mieli
obowiązek to nauczanie przyjąć. Przeciwnie, idea ta jest wyraźnie odrzucana.
Jeśli jednak Bóg ustanowił Swój Kościół w taki sposób,
że wierni mają obowiązek zaakceptować to, czego naucza Najwyższy Papież, przez
sam fakt, iż on, Najwyższy Nauczyciel, sprawuje swój urząd nauczycielski, to
jest oczywiste, iż takie nauczanie, chociaż nie zawsze nieomylne, nigdy nie
może zawierać żadnego szkodliwego błędu; to znaczy: nigdy nie może
zawierać niczego, co mogłoby zaszkodzić duszom, które je przyjmują i stosują.
Nie jest to po prostu spekulacja sedewakantysty – jest
to pewne i powszechne nauczanie teologów sprzed Soboru Watykańskiego II.
Ks. Joseph Fenton, jeden z najwybitniejszych
amerykańskich teologów XX wieku, który otrzymał
papieskie wyróżnienie w 1954 roku, wyjaśnia:
Pomimo
rozbieżnych poglądów na temat istnienia nieomylnego nauczania papieskiego w
encyklikach, jest jeden punkt, co do którego wszyscy teologowie są wyraźnie
zgodni. Wszyscy oni są przekonani, iż wszyscy katolicy są zobowiązani w
sumieniu do wyraźnej wewnętrznej akceptacji religijnej tych doktryn, których
naucza Ojciec Święty, gdy przemawia do powszechnego Kościoła Bożego na ziemi,
nie posługując się danym mu przez Boga charyzmatem nieomylności. Tak więc,
abstrahując od pytania, czy można powiedzieć, iż jakakolwiek pojedyncza
encyklika lub grupa encyklik zawiera nauczanie szczególnie nieomylne, wszyscy
teologowie zgadzają się, iż ta religijna akceptacja musi być udzielona
nauczaniu, które Najwyższy Pasterz zawarł w tych dokumentach. Zgoda ta jest
konieczna, jak zauważył Lercher, dopóki Kościół nie zdecyduje się na
modyfikację wcześniej przedstawionego nauczania lub dopóki nie pojawią się
proporcjonalnie poważne powody porzucenia nieomylnego nauczania zawartego w
dokumencie papieskim. Jest rzeczą oczywistą, iż każdy powód, który
usprawiedliwiałby rezygnację ze stanowiska zajętego w oświadczeniu papieskim,
musiałby być naprawdę bardzo poważny.
(ks.
Joseph Clifford Fenton, „The Doctrinal Authority of Papal Encyclicals, Part I”,
American Ecclesiastical Review CXXI [sierpień 1949], str. 144)
Zauważcie, iż ks. Fenton nie mówi nic o rodzaju
lub wadze błędu, który może być możliwy. Mówi jedynie, iż pomimo faktu,
że doktryna nie jest pozbawiona błędu, należy dać „wyraźną wewnętrzną akceptację
religijną” tego, czego papież naucza w encyklikach.
Otóż Fenton przyznaje, idąc za teologiem ks. Ludwigiem
Lercherem, iż w wyjątkowej sytuacji taka zgoda mogłaby zostać wstrzymana –
musimy jednak uważać, aby nie wyciągać pochopnych wniosków.
Po pierwsze, czym innym jest pozwolenie na odmowę zgody, a czym innym wymaganie tego. Herezja lub jakiś inny
poważny błąd wymagałby oczywiście odmowy zgody, ale jaki przedsoborowy
teolog kiedykolwiek nauczał, iż akceptacja nauczania papieskiego nie
zdefiniowanego jako nieomylne może kiedykolwiek zostać wstrzymana – pod
groźbą grzechu śmiertelnego i utraty członkostwa w Kościele?! To absurdalny
pomysł.
Po drugie, w
swojej pracy Dogmatic Theology III: The Sources of Revelation [Westminster, MD: The Newman
Press, 1961], Msgr. Gerard van Noort pisze, iż zawieszenie
wewnętrznej akceptacji dla nieomylnego nauczania będzie „niezwykle rzadkie” i
będzie dozwolone tylko dla doświadczonych teologów, którzy czekają na
orzeczenie dotyczące swoich zastrzeżeń ze strony Stolicy Apostolskiej, „zachowując
pełne szacunku milczenie” (n 254, s.
275). Innymi słowy, ktoś, kto jest „jedynie ojcem rodziny
z kamerą internetową”, nie będzie mógł wejść na YouTube i rozdmuchać swojego
sprzeciwu w całym Internecie, ganiąc papieża za głoszenie „nowej religii” i
zachęcając wszystkich do przyłączenia się do niego w jego „oporze”. Tak tylko
mówię.
Obowiązek przestrzegania wszystkiego, czego naucza Biskup Rzymski, nie powinien stanowić problemu dla katolików. Powód tego można znaleźć w naszej następnej tezie:
(3) Nauczanie papieża nie
może być heretyckie, ani nie może zawierać żadnego innego szkodliwego
błędu.
Czy to nie wydaje się przesadą? Nie powinno, bo po
prostu wynika z tego, co właśnie zobaczyliśmy. Ale nie ma potrzeby wierzyć nam
na słowo, ponieważ sam ks. Fenton wyciąga taki wniosek:
Można
jednak z całą pewnością zrozumieć, iż obowiązek katolika przyjęcia nauczania
przekazanego w encyklikach, choćby jeżeli Ojciec Święty nie proponuje takiego
nauczania jako części swojego nieomylnego magisterium, nie opiera się jedynie
na dyktacie teologów. Autorytetem, który nakłada ten obowiązek, jest
sam Biskup Rzymu.
Odpowiedzialności Ojca Świętego za opiekę nad owcami w
owczarni Chrystusa odpowiada podstawowy obowiązek przestrzegania jego wskazań
zarówno w kwestiach doktrynalnych, jak i dyscyplinarnych. W tej dziedzinie Bóg
obdarzył Ojca Świętego pewnego rodzaju nieomylnością odrębną od charyzmatu
doktrynalnej nieomylności sensu stricto. On tak zbudował i nakazał Kościołowi,
że ci, którzy postępują zgodnie ze wskazaniami danymi całemu królestwu
Bożemu na ziemi, nigdy nie zostaną doprowadzeni do sytuacji duchowej ruiny przez
to posłuszeństwo. Nasz Pan zamieszkuje w Swoim Kościele w taki sposób, iż ci,
którzy są posłuszni dyscyplinarnym i doktrynalnym dyrektywom tego
społeczeństwa, nigdy nie mogą znaleźć się w niezadowoleniu Boga poprzez swoje
przylgnięcie do nauk i przykazań danych wojującemu Kościołowi
powszechnemu. Dlatego nie może być żadnego ważnego powodu,
aby lekceważyć choćby nieokreślony jako nieomylny autorytet nauczycielski
wikariusza Chrystusa na ziemi.
(Fenton,
„The Doctrinal Authority of Papal Encyclicals, Part I”,
str. 144-145; podkreślenie dodane.)
Sam fakt, iż papieskie nauczanie nie jest chronione
przed wszelkim błędem, nie oznacza, iż nie jest chronione przed żadnym
błędem.
Herezja jest wyraźnie tego rodzaju błędem, przed
którym Bóg chroni zwyczajne nauczanie papieża. Musimy zawsze mieć przed sobą,
że papiestwo zostało ustanowione przez samego Boga jako najwyższy urząd
nauczycielski w „Kościele Boga żywego, filarze i utwierdzeniu prawdy” (1 Tm 3:15).
Jeśli naprawdę wierzymy i ufamy naszemu błogosławionemu Panu Jezusowi
Chrystusowi, który jest niewidzialną Głową Kościoła i którego Wikariuszem jest
Biskup Rzymski, dlaczego miałoby to stanowić problem? „Małej wiary, czemuś
zwątpił?” (Mt 14:31).
Kiedy nasz Pan rozesłał 72 uczniów, nie obdarzył ich
nieomylnością. Mimo to rzekł do nich: „Kto was słucha, mnie słucha; a kto wami
gardzi, mną gardzi; a kto mną gardzi, gardzi tym, który mię posłał” (Łk 10:16).
Chociaż nie byli nieomylni, to jednak głosili z autorytetem, autorytetem
samego Chrystusa.
Wszystko to jest całkowicie zgodne ze zdrowym rozsądkiem.
Dla katolików nie byłoby użyteczne posiadanie papieża, za którym można by
bezpiecznie podążać tylko wtedy, gdy naucza nieomylnie – a we wszystkich innych
przypadkach możliwy byłby nie tylko zwykły błąd, ale
nawet najbardziej obrzydliwe bluźnierstwa i najbardziej niebezpieczne
błędy, nie wykluczając herezji! Jaki byłby to „filar i utwierdzenie
prawdy”? Na ile wiarygodna byłaby taka instytucja?
Na jakiej podstawie Kościół katolicki mógłby
wiarygodnie potępić fałszywe doktryny sekt protestanckich, które nie twierdzą,
że są nieomylne w żadnym momencie, gdyby sam czasami sam wydawał heretyckie
deklaracje? Czy nie byłoby szczytem absurdu, gdyby papież mógł, z jednej
strony, potępić innych za nauczanie herezji, ale jednocześnie sam przedstawić
heretycką doktrynę – tylko nie nieomylnie?
Co pomyślelibyśmy o matce, która gwarantuje, iż nigdy
nie otruje swoich dzieci podczas niedzielnego obiadu lub przy kilku innych
specjalnych okazjach, ale nie gwarantuje, iż jej jedzenie jest bezpieczne dla
maluchów o dowolnej innej porze tygodnia? A gdyby ta matka usprawiedliwiała się
tym, iż przy wszystkich innych posiłkach nie wymaga od swoich dzieci
jedzenia czegokolwiek, a jedynie oferuje im jedzenie – co byśmy o niej
pomyśleli? Czy nie bylibyśmy przerażeni takim nikczemnym i cynicznym potworem?
Oczywiście, iż tak!
Ale czy nasz Błogosławiony Pan nie troszczy się
nieskończenie bardziej o swoich „synaczków” (J 13:33) niż zwykła ludzka matka o
swoich? „Czyż może zapomnieć niewiasta niemowlęcia swego, aby się nie zlitować
nad synem żywota swego? A choćby ona zapomniała, wszakże ja nie zapomnę o tobie”
(Iz 49:15).
Nikt nie troszczy się o Jego trzodę z większą miłością
niż Dobry Pasterz:
Jam
jest pasterz dobry. Dobry pasterz duszę swoją daje za owce swoje. Lecz
najemnik, i ten, co nie jest pasterzem, którego owce nie są własne, widzi wilka
przychodzącego, i opuszcza owce, i ucieka, a wilk porywa, i rozprasza owce;
najemnik zaś ucieka, bo jest najemnikiem, i nie zależy mu na owcach. Jam jest
pasterz dobry, i znam moje, i znają mię moje.
(J
10:11-14)
Jeśli nasz Błogosławiony Pan jest Dobrym Pasterzem, to
tak samo jest z Jego Wikariuszami, i to koniecznie, ponieważ im powierzył swoją
misję: „Paś baranki moje... Paś baranki moje... Paś owce moje” (J 21:15,16,17).
Papieże nie mają gwarancji, iż są świętymi – w rzeczywistości niektórzy z nich
byli przerażająco grzeszni i gorszący w swoim życiu osobistym – ale w
wykonywaniu swojego urzędu nauczycielskiego mają gwarancję, iż będą całkowicie bezpieczni
do słuchania i naśladowania:
- Zarzut „Ale
mieliśmy już złych papieży”
- Św.
Robert Bellarmin broni papieży oskarżonych o błąd
- Czy katolicy muszą zgadzać się z nieomylnym
nauczaniem Kościoła?
Jest to najpiękniejsza tajemnica, ale chrześcijaństwo jest właśnie religią tajemnic.
(4) My, sedewakantyści, nie
odrzucamy uległości wobec papieża, odrzucamy czyjeś roszczenie do bycia
papieżem.
Ze wszystkich powyższych powinno być oczywiste, iż my, sedewakantyści, w żadnym wypadku nie zaprzeczamy ani nie wątpimy w papiestwo. Wręcz przeciwnie, zdecydowanie potwierdzamy doktryny Kościoła dotyczące papiestwa. W przeciwieństwie do półtradycjonalisty dr Petera Kwasniewskiego, nie próbujemy „przemyśleć” papiestwa, aby pasowało do Jorge Bergoglio. jeżeli Bergoglio nie pasuje do papieskiego urzędu, problem nie leży w papiestwie, ale w Bergoglio.
Nie odrzucamy papieża, odrzucamy ewidentnie fałszywe
twierdzenie Bergoglio, iż jest papieżem. To samo dotyczy pozostałych
pięciu fałszywych pretendentów do papiestwa od śmierci papieża Piusa
XII w 1958 roku.
Skąd wiemy, iż są fałszywymi papieżami? Wiemy to z faktu, iż pomoc, którą Bóg obiecał swoim wikariuszom, najwyraźniej nie działała w nich. Ten coraz bardziej oczywisty skutek wymaga proporcjonalnej przyczyny, aby go wyjaśnić, a jedyną przyczyną, która mogłaby wywołać ten skutek – biorąc pod uwagę, iż Bóg jest wierny swoim obietnicom i nie może zwieść ani być zwiedzionym – jest to, iż w rzeczywistości nie byli prawdziwymi papieżami, to znaczy, iż nigdy nie otrzymali władzy papieskiej od Chrystusa. Mimo iż zostali rzekomo wybrani na swoich konklawe, z tego czy innego powodu nie zostali papieżami (niektórzy twierdzą, że to dlatego, iż ich przyjęcie urzędu było wadliwe przez przeciwną intencję, podczas gdy inni twierdzą, iż publiczna jawna herezja uczyniła ich nieuprawnionymi do ważnego wyboru).
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/03/sukcesja-apostolska-po-papiezu-piusie.html
https://ultramontes.pl/bergoglio_nie_ma_nic_do_stracenia.htm
Ale bez względu na to, co spowodowało nieważność ich pontyfikatów, jest oczywiste, iż nie cieszyli się boską pomocą, a więc ich
nieważność jest pewna. Tylko dlatego, iż nie są oni prawdziwymi papieżami, mamy
prawo (i obowiązek) odmówić im uległości. W końcu poddanie się wszystkim prawdziwym
papieżom musi być dane jako warunek wiecznego zbawienia: „... toteż oznajmiamy,
twierdzimy, określamy i ogłaszamy, iż posłuszeństwo każdej istoty ludzkiej
Biskupowi Rzymskiemu jest konieczne dla osiągnięcia zbawienia” (Papież Bonifacy
VIII, bulla Unam sanctam).
Dobry Pasterz rządzi i prowadzi swoją owczarnię: „A gdy wypuści owce swoje, idzie przed nimi; a owce idą za nim, bo znają głos jego” (J 10:4). Nasz Pan czyni to przez swoich widzialnych Wikariuszy: „... jedna tylko jest naczelna głowa tego Ciała, a tą jest Chrystus Pan, który, chociaż osobiście w sposób ukryty nie przestaje rządzić Kościołem swoim, widzialnym jednak sposobem sprawuje rządy Kościoła przez tego, który Go tu na ziemi zastępuje” (Pius XII, Mystici Corporis, 40).
Owce idą za Dobrym Pasterzem posłusznie i bez
podejrzeń. Ale obcego, najemnika lub wilka, owca nie usłucha: „Za obcym zaś nie
idą, ale uciekają od niego, bo nie znają głosu obcych... Owce moje słuchają
głosu mego; a ja je znam, i idą za mną” (J 10:5,27).
„Głos obcych” jest dokładnie tym, co katolicy słyszą z Watykanu, odkąd kardynał Angelo Roncalli przedstawił się światu jako „papież Jan XXIII” w 1958 roku. Nigdy nie było to bardziej oczywiste niż teraz, pod rządami terroru błędu [ang. gra słów – „reign of (t)error” – przyp. tłum.] „papieża Franciszka”.
Myśli końcowe
Oczywiście żyjemy w niezwykle dziwacznych i
zagmatwanych czasach. Nie pozwala nam to jednak wyrzucić tradycyjnego
katolickiego nauczania przez okno. Nie możemy po prostu ogłosić, że
przedsoborowa doktryna katolicka jest przestarzała lub zawieszona i odwoływać
się do „diabolicznej dezorientacji” jako usprawiedliwienia, tylko po to, abyśmy
mogli mieć niewiarygodnie widocznego „papieża” – któremu następnie odmawiamy
podporządkowania się, ponieważ nie naucza katolicyzmu, ale jego niebezpiecznego
wypaczenia. Z pewnością nie jest to sposób na „uratowanie Kościoła” czy Wiary.
Jako Mistyczne Ciało Chrystusa, nie jest zaskakujące, że Kościół katolicki naśladuje swoją Boską Głowę w prześladowaniu i ostatecznie cierpieniu swojej własnej mistycznej męki. Jednak w takiej męce Papież, będąc Wikariuszem Chrystusa, byłby, podobnie jak reszta Kościoła, ofiarą, a nie sprawcą prześladowań.
W żaden sposób Arka Zbawienia nie mogła nagle zamienić
się w Arkę Potępienia. Niepokalana Oblubienica Chrystusa nie mogła też odwrócić
się od swojej boskiej misji i stać się Nierządnicą
Babilonu, wykonując już nie rozkazy Chrystusa, ale teraz Antychrysta:
Mistyczna
Oblubienica Chrystusa przez całe wieki pozostała bez zmazy i nigdy też zmazy
doznać nie może. Daje już o tym świadectwo Cyprian: “Oblubienica Chrystusa –
pisze on – nigdy nie może być pozbawioną czci. Jest ona nieskalana i czysta.
Zna tylko jedno ognisko, świętość tylko jednej komnaty przechowuje w czystości”.
(Papież Pius XI, Encyklika Mortalium animos, nr 10)
http://rodzinakatolicka.pl/pius-xi-mortalium-animos-o-popieraniu-prawdziwej-jednosci-religii/
Z drugiej strony, możliwe jest, że Bóg pozwoliłby, aby „tajemnica nieprawości” przyćmiła Kościół na pewien
czas, usuwając tymczasowo swojego Wikariusza, który powstrzymuje tę tajemnicę
od panowania:
Niech
was nikt nie zwodzi żadnym sposobem: gdyż jeżeli pierwej nie przyjdzie
odstępstwo i nie będzie objawiony człowiek grzechu, syn zatracenia, który się
sprzeciwia i wynosi się ponad wszystko, co nazywają bogiem, albo czemu cześć
oddają, tak iż usiądzie w świątyni Boga, okazując się jakby był Bogiem. Nie
pamiętacie, iż wam to mówiłem, gdy jeszcze byłem u was? I wiecie, co go teraz
powstrzymuje, aby się objawił w swym czasie. Już bowiem tajemnica nieprawości
działa; tylko ten, co teraz powstrzymuje - niech powstrzymuje – będzie usunięty.
A wtedy objawi się ów nikczemnik, którego Pan Jezus zabije tchnieniem ust
swoich i zniszczy blaskiem przyjścia swego. A jego przyjście jest sprawą
szatana, z wszelką mocą i znakami i cudami kłamliwymi i z wszelką ułudą
nieprawości dla tych, co giną, dlatego iż z miłością prawdy nie przyjęli, aby
byli zbawieni. Dlatego podda ich Bóg działaniu błędu; aby uwierzyli kłamstwu,
żeby osądzeni byli wszyscy, co nie uwierzyli prawdzie, ale zgodzili się na
nieprawość.
(2
Tesaloniczan 2:3-12)
Seria wykładów kardynała Henry'ego Manninga wygłoszona
w 1871 roku bada bogactwo Świętej Tradycji dotyczące tego fragmentu i
strasznych dni, które wydają się być teraz przed nami:
- Papież i
Antychryst: Wielka Apostazja
Przepowiedziana
Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe, widzieliśmy, że
półtradycjonaliści nie mogą argumentować, iż zwykłe papieskie nauczanie może
być heretyckie, po prostu dlatego, iż nie ma gwarancji, iż będzie
wolne od wszelkiego błędu.
Ich stanowisko „uznawania i oporu” jest wymyślonym
ludzkim pseudo-rozwiązaniem, które niczego nie ratuje i ostatecznie redukuje
Kościół do absurdalnego cyrku, pozbawionego wszelkiej wiarygodności w jego
roszczeniu do bycia „prawdziwym i jedynym Kościołem Chrystusa” (Papież Pius IX,
Encyklika
Amantissimus, n 3), w rzeczywistości „jednym,
świętym Kościołem, katolickim i apostolskim, poza którym nie ma zbawienia”
(Papież św. Pius V, Bulla Regnans in
Excelsis).
Z komentarzy:
Steven Speray
Doskonałe podsumowanie N.O.W.! Ks. John A. McHugh, OP. i ks. Charles J. Callan, OP. również wyjaśniają w swojej pracy Moral Theology, w jaki sposób należy rozważać nauki nieokreślone jako nieomylne i jak nie mogą być one heretyckie. Odpowiednia sekcja znajduje się na https://stevensperay.wordpress.com/2018/11/21/non-infallible-church-teaching-cant-be-heretical/