Czy można być dobrą antyklerykałką, zwiedzając watykańską pralnię pieniędzy?

4 tygodni temu

W 2005 Andrea Fraser odwiedziła Kaplicę Sykstyńską. Ta niezwykle interesująca amerykańska artystka jest znana z krytycznych analiz sposobów, w jakie instytucje kultury, do których niewątpliwie zalicza się muzealny kompleks Watykanu, organizują – czy raczej ściśle kontrolują w swoich progach – potencjalnie osobiste doświadczanie sztuki, a choćby – jak w przypadku przybytków o religijnym znaczeniu – duchowości.

W państwie-mieście papieży Fraser wcieliła się w rolę turystki podążającej za głosem z pozoru neutralnego audioprzewodnika, który – jak dowiadujemy się z dokumentacji wizyty, zaprezentowanej m.in. na niedawnej retrospektywnej wystawie artystki w Zachęcie – determinuje nie tylko kierunek zwiedzania, ale i percepcję dzieł, architektury, a choćby całego katolicyzmu i definiującego go ideologicznego systemu władzy.

Turystyka, pieniądze i konsumpcja prestiżu

„Kaplica Sykstyńska jest jednym z najwspanialszych przykładów sztuki używanej do wyrażania Słowa, które Bóg objawił ludzkości. Aby uzyskać więcej informacji, naciśnij zielony przycisk” – instruuje głos mówiący do Fraser, przekonując, iż ma do czynienia z czymś wielkim, mistycznym, wymagającym skupienia, refleksji i szacunku. Gdy artystka słyszy o dziewicomaryjnych motywach i cnocie, przykrywa swoje ramiona, jakby czuła, iż jej ciało – w katolicyzmie symbol grzechu – nie pasuje do tej opowieści.

Mimo sugestii audioprzewodnika mamy tu do czynienia z turystycznym spektaklem konsumpcji prestiżu, na którym władze Kościoła katolickiego zarabiają krocie (rocznie przez Muzea Watykańskie przetacza się od pięciu do ośmiu milionów osób). Może więc w warto olać Watykan w czasie włoskiego urlopu? To atrakcja turystyczna jak każda inna – powiecie. Jednak z biletów do Luwru nie finansuje się panów w koloratkach.

Jestem daleka od rozliczania kogokolwiek z euro wydawanych na wakacjach. Nie łudzę się też, iż jednostkowy konsumencki bojkot korporacji Watykan obali kościelną władzę ani iż przekona was do niego Andrea Fraser. Ale może zrobią to zarzuty, z jakimi (znowu) mierzy się najmniejsze państwo świata?

Reformy Franciszka i granice watykańskiej transparentności

Libero Milone, były audytor generalny Watykanu, twierdzi, iż watykańska agencja ds. płac (APSA) miała możliwość manipulowania danymi przelewów bankowych, a konkretnie zmianą nazw i numerów IBAN po wykonaniu transakcji, co pozwalało ukrywać zarówno nadawców, jak i odbiorców. Nazwał to „uniwersalnym kluczem do prania brudnych pieniędzy”, który mógł umożliwiać nieprzejrzyste przelewy na rzecz osób prywatnych.

Oczywiście i bez tego lista przewin Kościoła jest długa. Polecam przypomnieć sobie choćby tekst Kai Puto, która pisała o wielkich, ale tępionych przez kler naukowych osiągnięciach ludzkości. Albo artykuł o krucjacie Jana Pawła II przeciwko chroniącym przed zakażeniem HIV prezerwatywom. Szkoda, iż z tą samą zaciętością nie zwalczano pedofilii. Skoro jednak żyjemy w kapitalizmie, a mimo to głos z muzealnego audioprzewodnika przekonuje nas o wyższości ducha nad materialnością, spójrzmy jak Watykan (nie) wywiązuje się z tych deklaracji.

„Och, jak bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich” – mówił w 2013 roku papież Franciszek, którego po śmierci choćby świeccy obserwatorzy zdążyli nazwać świętym, między innymi z powodu jego szumnych słów o przywiązaniu do skromności. Nie można powiedzieć, iż w kwestii kościelnych finansów pochodzący z Argentyny duchowny nic nie zrobił, bo powołał na przykład komisję mającą zreformować Instytut Dzieł Religijnych, potocznie nazywany Bankiem Watykańskim, i uwolnić stolicę apostolską od licznych zarzutów o defraudacje, korupcję, mętne rozliczanie liczonego w milionach dolarów świętopietrza i innych darowizn, podejrzane inwestycje i powiązania ze zorganizowaną przestępczością.

Doprowadziło to do zamknięcia co najmniej 5 tys. podejrzanych kont bankowych, skazania za nadużycia m.in. dwóch byłych dyrektorów instytutu, a także jednego kardynała. Za pontyfikatu Franciszka obniżono także wynagrodzenia wysokich rangą duchownych i zabroniono im przyjmowania drogich prezentów. Wprowadzono także obowiązek przeprowadzania i publikacji audytów finansowych, ale do transparentności i dostępności informacji o zasobach Watykanu wciąż bardzo daleko.

Nowy papież kontra wieloletnie matactwa finansowe

Nowo wybrany papież, który ma kontynuować to dzieło, próbując odbudować wiarygodność finansową Kościoła oraz mierząc się z dziurami w budżecie, musi teraz stawić czoła oskarżeniom wysuwanym przez Libero Milone, zatrudnionego w 2015 roku przez Franciszka audytora generalnego Watykanu. Ten twierdzi bowiem, iż watykańska administracja dóbr stolicy apostolskiej (APSA) mogła manipulować danymi przelewów bankowych, a konkretniej zmianą nazw i numerów IBAN po wykonaniu transakcji. w uproszczeniu oznacza to możliwość ukrywania danych należących do nadawców, jak i odbiorców transferów, co otwiera drogę do przekazywania pieniędzy prywatnym podmiotom o nieznanej tożsamości i prania brudnych pieniędzy. Kolorytu sprawie dodaje fakt, iż APSA w tym samym roku wyłączyła się spod nadzoru Moneyval – Komitetu Ekspertów ds. Oceny Środków Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy i Finansowaniu Terroryzmu.

Powiedzieć, iż to słaby timing dla nowej głowy kościoła, to nic nie powiedzieć. Z drugiej strony skandale finansowe z udziałem Watykanu ciągną się od lat, więc pochodzący z USA duchowny musiał wiedzieć, na co się pisze.

Jak podaje Politico, Milone pracował na rzecz Stolicy Apostolskiej zaledwie dwa lata. Za powód swojego wydalenia uważa identyfikację nieprawidłowości związanych z „byłym szefem policji i kardynałem miasta-państwa, Giovannim Angelo Becciu, który w 2023 roku został skazany za defraudację po sprzeniewierzeniu funduszy watykańskich”. Władze Watykanu oskarżyły Milone o szpiegostwo. Ten wniósł sprawę o bezpodstawne zwolnienie, ale nie uzyskał sprawiedliwości. Teraz twierdzi, iż jest w posiadaniu dowodów, które mogą pomieszać szyki jego byłemu pracodawcy.

Sprawę po raz pierwszy nagłośnił kardynał George Pell w 2016 roku, prosząc Milone o zbadanie tematu. Duchowny twierdził, iż APSA, prosząc o zmianę kontroli w systemie SWIFT, czyli międzynarodowych przelewów bankowych, może podejmować „potencjalnie nielegalne” działania. Milone przekonuje, iż poinformował o tym papieża i sekretarza stanu, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi.

„Zarzuty te są traktowane poważnie”

Co na to władze Kościoła? Watykański Rzecznik Matteo Bruni określił rewelacje Milone jako „całkowicie bezpodstawne”, argumentując, iż APSA w 2016 roku nie obsługiwała klientów prywatnych. Powoływał się przy tym na audyty finansowe przeprowadzone przez organy watykańskie, jak i firmę PwC w latach 2020–2024. Te miały nie wykazać żadnych nieprawidłowości. Eksperci od systemu SWIFT wskazują z kolei, iż majstrowanie przy transakcjach po ich wysłaniu ze względu na szyfrowanie i konieczność złożenia podpisów cyfrowych byłoby bardzo trudne, jeżeli w ogóle możliwe.

„Jednak zarzuty te są traktowane poważnie ze względu na wiarygodność osób je wysuwających oraz historię nadużyć Watykanu” – pisze Bena Munstera w Politico. jeżeli doniesienia Milone się potwierdzą, dla monarchii rządzonej przez Leona XIV oznacza to trafienie na czarną listę globalnych instytucji finansowych i odcięcie Watykanu od międzynarodowego systemu bankowego. Ale zawsze przecież pozostają stare dobre rozliczenia gotówkowe, prawda? Może to odstraszy kolejki do kas Muzeum Watykańskiego.

Idź do oryginalnego materiału