Sugestie niektórych tradsów o tym, jakoby mówienie przed przyjęciem Komunii świętej słowa “Amen” było błędną praktyką są niewłaściwe tak pod względem historycznym, teologicznym, jak i moralnym.
Historycznie i teologicznie ich niewłaściwość polega na tym, że: 1. Ojcowie Kościoła powszechnie pochwalali ów zwyczaj (co może wiązać się z nieomylnością); 2. Jeszcze w XVIII wieku w wielu lokalnych kościołach był on w użyciu (podejrzewam, iż później to się zmieniło i stąd opory tradsów wobec owego zwyczaju).
Pod względem zaś moralnym te sugestie są niewłaściwe, gdyż – bez dostatecznych podstaw – przypisują protestanckie bądź protestantyzujące intencje twórcom NOM (którzy na nowo upowszechnili ten zwyczaj). Innymi słowy, choć nie można na płaszczyźnie czysto teoretycznej wykluczać tego, iż ktoś chciałby upowszechniać ów zwyczaj po to by przemycać “luterańskopodobną” doktrynę o tym, iż Realna Obecność Ciała i Krwi Chrystusa następuje dopiero w skutek wyrażenia aktu wiary weń członków ludu, a nie słów Biskupa lub prezbitera, to w o wiele pewniejszy sposób można założyć, iż w tym zwyczaju chodzi o to, by w jakiś sposób przy rozdawaniu Komunii świętej rozróżniać pomiędzy tymi, którzy osobiście wierzą, a tymi którzy nie wierzą w Realną Obecność.
Oczywiście, jeżeli w ramach danej praktyki liturgicznej nie ma takiego zwyczaju, to należy się do tego dostosować po to by nie wywoływać zbędnego zamieszania (np. przez to, iż pogryzie się Hostię w momencie wkładania jej do ust przez biskupa, prezbitera bądź diakona).
Mirosław Salwowski
Ps. Poniżej dołączam odpowiednią “przedsoborową” dokumentacją potwierdzającą, iż to co powyżej napisałem bynajmniej nie jest jakąś “posoborową nowinką”.

