Czy miłość bliźniego obejmuje Niemców?

1 rok temu
Zdjęcie: Prezydent Andrzej Duda


Kardynał Semeraro podkreślał, iż istota beatyfikacji rodziny Ulmów to odpowiadanie ewangeliczną miłością na nienawiść i przemoc. Dla prezydenta Dudy natomiast dominującym motywem była… antyniemieckość.

Stało się w Markowej to, przed czym przestrzegało wielu odpowiedzialnych uczestników polskiej debaty publicznej, a co najlepiej wyraził w czerwcu kard. Kazimierz Nycz. „Pamiętajmy, abyśmy nie próbowali beatyfikować takiego czy innego narodu, bo jest przy tej okazji pokusa, by trochę ugrać swoje. Trzymajmy się tematu pięknej beatyfikacji rodziny, która poświęciła swoje życie dlatego, iż ratowała Żydów” – apelował metropolita warszawski.

Niestety politycy nie wzięli sobie jego słów do serca. Ugrywali swoje. Do pięknej ceremonii czczącej pamięć o pięknych ludziach na koniec został dodany poważny zgrzyt. Zaprzęgnięto rodzinę Ulmów na usługi bieżącej polityki.

W 19-minutowym wystąpieniu prezydenta RP słowa o Niemcach jako sprawcach padają aż 21 razy. choćby o Polsce, Polakach i Żydach prezydent wspominał rzadziej niż o Niemcach

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Można choćby powiedzieć, iż podczas uroczystości beatyfikacyjnych w Markowej wygłoszone zostały dwa kazania. Pierwszą homilię – tę adekwatną i odpowiednią do okoliczności – przygotował główny celebrans, prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Świętych, kard. Marcello Semeraro. Natychmiast opublikowaliśmy w całości jej tekst.

Jednak już po zakończeniu Mszy świętej głos zabrał prezydent Andrzej Duda. Jego przemówienie trwało kilka krócej niż homilia kard. Semeraro wraz z przekładem. Zostało nie tyle wypowiedziane, ile wyskandowane – stylem typowym dla wiecowych wystąpień politycznych. Pełny tekst dostępny jest tutaj, a nagranie poniżej.

Podkreślić trzeba, iż choć prezydent RP przemawiał już po zakończeniu liturgii i czynił to ze specjalnie ustawionego pulpitu, to jednak cały czas tuż za nim siedzieli biskupi-celebransi w pełnych szatach liturgicznych. Tak to wszystko zostało zaprezentowane, iż przemówienie miało się zlewać w jedną całość z wcześniejszą modlitwą.

Sęk w tym, iż się merytorycznie nie zlewało. Główne przesłanie prezydenta było zdecydowanie odmienne niż watykańskiego purpurata. Kardynał Semeraro wyraźnie podkreślał, iż istota tej beatyfikacji to odpowiadanie ewangeliczną miłością na nienawiść i przemoc. Dla prezydenta Dudy natomiast, choć także powoływał się na Ewangelię, dominującym motywem była… antyniemieckość.

Kaznodzieja duchowny mówił o miłości bliźniego, która obejmuje wszystkich bez wyjątków, o otwartości na innych. „Byłoby błędem, gdyby dzień beatyfikacji rodziny Ulmów posłużył jedynie przywołaniu na myśl terroru i okrucieństw dokonanych przez ich oprawców, nad którymi ciąży już osąd historii” – mówił na samym początku homilii.

„Kaznodzieja świecki” mocno zaś akcentował – i słowami, i tonem swojej wypowiedzi – iż Niemcy to ci źli. Tak się zaś składa, iż analogiczne hasła są dziś jednym z refrenów partii politycznej, z której Andrzej Duda się wywodzi i której przedstawiciele licznie zapełnili pierwszy rząd krzeseł w Markowej.

Pewnie niektórzy czytelnicy pomyślą, iż przesadzam. Ale ja dla pewności skonsultowałem się z osobami sympatyzującymi z Prawem i Sprawiedliwością, które zarazem głęboko religijnie przeżywają beatyfikację rodziny Ulmów. Również dla części z nich antyniemieckość końcowego wystąpienia prezydenta była niemiłym zgrzytem.

Spójrzmy zresztą na statystykę. W 19-minutowym wystąpieniu prezydenta RP słowa o Niemcach jako sprawcach padają aż 21 razy. choćby o Polsce, Polakach i Żydach prezydent wspominał rzadziej niż o Niemcach.

Rzecz jasna, słowa o niemieckim nazistowskim przemyśle zagłady są prawdziwe. Czyżby jednak ktoś ze zgromadzonych w Markowej tego nie wiedział? Czyżby należało to w szczególny sposób przypominać? Czy trzeba było skorygować homilię kardynała? Nie, o niemieckich mordercach wielokrotnie była mowa podczas wcześniejszej ceremonii, sam gość z Watykanu mówił o nich dwukrotnie.

Nie mam wątpliwości, iż Andrzej Duda chciał agresywnym tonem mówić o Niemcach z innego powodu – bo jego wystąpienie miało w istocie charakter polityczny i propagandowy. On zwracał się do zebranych jak na wiecu podczas – skądinąd trwającej – kampanii wyborczej. A jego słuchaczom ówcześni źli Niemcy mieli się skojarzyć z dzisiejszymi, którzy to – jak zapowiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości – „muszą ponieść poważne straty reputacyjne”. No więc mają je ponosić także podczas arcypolskiej beatyfikacji.

Dlaczego w ogóle kościelni organizatorzy – czyli archidiecezja przemyska – pozwolili w środku kampanii wyborczej na partykularne polityczne przemówienie podczas uroczystości niosącej czytelne uniwersalne przesłanie, iż ignorowanie cierpienia człowieka oznacza ignorowanie Boga? Dlaczego Kościół przemyski propagował beatyfikację pod hasłem „Polskiej racji stanu”? [wielkie „P” w przymiotniku „polskiej” to nie moja literówka, to cytat z oficjalnej strony z programem beatyfikacji – zob. tutaj]

Zapowiedź programu beatyfikacji ze strony www.ulmowie.pl/program

Trzeba też zapytać, dlaczego w beatyfikacji nie wziął udziału oficjalny przedstawiciel Konferencji Episkopatu Niemiec (nie był nim kard. Gerhard Ludwig Müller, czołowy krytyk papieża Franciszka, purpurat bez żadnego przydziału zadań). Nie było widać również żadnego wysokiego przedstawiciela Republiki Federalnej Niemiec.

Bez trudu możliwa była kooperacja polsko-niemiecka na poziomie samorządów – w Markowej przebywał Theofil Christian Gallo, starosta niemieckiego powiatu Saarpfalz, zaprzyjaźnionego z powiatem łańcuckim. W sobotę wieczorem wygłosił przejmujące słowa na początku koncertu „Nie ma większej miłości”. Mówił: „Choć wydarzyło się to 80 lat temu, wciąż prosimy o wybaczenie za czyn, którego nie można wybaczyć ze względu na jego nieludzkość, a popełniony przez sprawców, którzy już nie żyją”.

Dlaczego analogiczna kooperacja nie była możliwa na poziomie państwowym i na poziomie episkopatów? Dlaczego nikt z Niemiec nie zabrał głosu w czasie głównej uroczystości? To pytania niestety retoryczne… Specyficznie rozumiana „polska racja stanu” przeważyła nad dążeniem do chrześcijańskiego pojednania.

Dramatycznie smutny jest fakt, iż pozwalają na to polscy biskupi, choć to właśnie profetyczna postawa naszego episkopatu w 1965 r. otworzyła drzwi do polsko-niemieckiego pojednania, procesu o znaczeniu prawdziwie dziejowym. Wyraźnie 60 lat później kierownictwo Kościoła instytucjonalnego ma inne priorytety niż „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.

Z pewnością w gronie członków KEP jest co najmniej kilku hierarchów, którzy to akurat doskonale rozumieją. Gdy jednak prezydent kończy wystąpienie okrzykiem „Niech żyje Polska!”, to i oni zaczynają klaskać albo co najwyżej „z godnością milczą”. W ten sposób lepszego świata nie zbudujemy.

Prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu kilkakrotnie używał kategorii „my” w sensie: „my, ludzie wierzący”. Mówił także o naszych „zobowiązaniach z tej wiary wynikających”. Jak to zatem jest z tą miłością bliźniego, Panie Prezydencie? Czy obejmuje ona także Niemców? Czy Niemcy to także nasi sąsiedzi? A może już tylko wrogowie – co gorsza, wykreowani przez nas samych?

Na Więź.pl o beatyfikacji Ulmów przeczytacie:
Zbigniew Nosowski,
I Sprawiedliwi, i Jedwabne
Kard. Nycz: To będzie beatyfikacja rodziny Ulmów, a nie narodu
Agnieszka Bugała,
Żydzi u Ulmów, czyli rodzina poszerzona
Rabin Schudrich: Ulmowie pokazali, iż w tym niedoskonałym świecie można coś naprawić
Watykan: Siódme dziecko Ulmów zostanie beatyfikowane jako narodzone
Ks. Andrzej Draguła,
Osobiście nie widzę przeszkód, by beatyfikować dziecko nienarodzone
Mateusz Środoń: Dobrze, iż byli Ulmowie
Zbigniew Nosowski, O Ulmach nigdy dość

Paweł Stachowiak, Wyrwać Ulmów z pułapki polityki pamięci
Maria Czerska, Kim byli Żydzi, którzy ukrywali się u Ulmów?
Kard. Grzegorz Ryś: Ulmom nie udało się uratować ośmiorga Żydów, ale uratowali człowieczeństwo

Magdalena Kotowska, Ulmowie, moi sąsiedzi. Markowa z perspektywy dziecka
Kard. Semeraro, Rodziny żydowskie i rodzina katolicka zjednoczyły się w tym samym męczeństwie

Idź do oryginalnego materiału