Czy kard. Ryś powoła w Krakowie komisję ds. pedofilii? "Otwarcie akt uderzy w dziedzictwo Wojtyły"

6 godzin temu
- jeżeli kard. Ryś ma być wiarygodny, utworzy w Krakowie komisję do zbadania pedofilii w Kościele. Otwarcie akt prawdopodobnie uderzy w dziedzictwo Karola Wojtyły. Choć niewykluczone, iż po rządach kard. Dziwisza i abp. Jędraszewskiego tej dokumentacji już nie ma - rozmowa z prof. Arkadiuszem Stempinem i Arturem Nowakiem, autorami książki "Imperium grzechu".Wierni i duchowni w Krakowie odetchnęli z ulgą?Arkadiusz Stempin: Na pewno. Księża archidiecezji krakowskiej założyli w internecie symboliczny zegar, odmierzający czas do końca rządów abp. Marka Jędraszewskiego. To pokazuje, z jak wielkim rozczarowaniem mieliśmy tam do czynienia. Niechęć do byłego już metropolity zdaje się zresztą wykraczać poza Polskę. Jędraszewski nie został kardynałem, co wskazuje na wotum nieufności ze strony samego papieża Franciszka. Zwykle znaczący biskupi z Krakowa otrzymywali kapelusze kardynalskie.
REKLAMA




Artur Nowak: interesujące w przypadku abp. Jędraszewskiego jest to, iż mówimy o duchownym z inteligenckim backgroundem. W przeszłości był autorem dobrych prac teologicznych i wydawało się, iż pójdzie drogą ks. Tischnera albo chociaż abp. Gądeckiego, który mimo wszystko zostanie zapamiętany jako profesor, teolog, autor prac o relacjach z Żydami i osoba w te relacje zaangażowana. Tymczasem Jędraszewski okazał się kameleonem, zaczął prowokować, poszedł w kierunku dzielenia, "kapłaństwa smoleńskiego", ostrego języka. Zauważył, iż to mu przynosi aplauz na prawicy. Myślę, iż to typ atencjusza, który zrobi wszystko, żeby o nim mówili. Słyszałem z jego bliskiego otoczenia, iż się bardzo cieszy, gdy o nim piszą. W myśl zasady: Niech piszą byle co, byleby nie pomylili nazwiska. W "Imperium grzechu" pokazujemy, iż Kościół - jako system - ma dużą biegłość w dopasowywaniu się do okoliczności w celu ochrony własnych interesów. Jędraszewski jest uczniem tego systemu. No i zobaczył, iż bardziej popłaca być strażnikiem pochwał prawicy niż jakiejś przyzwoitości uniwersyteckiej. A.S.: Jędraszewski jest przykładem człowieka Kościoła, któremu przetrącono kręgosłup. Jako biskup pomocniczy w Poznaniu musiał chronić wizerunek swojej instytucji, a później się w tej obronie tylko umacniał. Wszędzie węszył niebezpieczeństwo. I bronił, atakując.

Zobacz wideo

Polska? Dwóch facetów u władzy szarpie się tu od 30 lat i nic z tego nie wynika



Mówimy o sprawie Juliusza Paetza, który wykorzystywał seksualnie kleryków. Abp Jędraszewski podpisał się pod listem w obronie duchownego, a według niektórych relacji choćby zbierał podpisy pod tym oświadczeniem. A.S.: Tym przekroczył Rubikon i ta rzeka porwała go wtedy bezpowrotnie. W zamian za lojalność w Poznaniu został metropolitą łódzkim, a później uzyskał "trzygwiazdkowe" arcybiskupstwo w Krakowie. Obsesyjnie upolitycznił przekaz religijny i skoncentrował się na etyce seksualnej. Przypadek Jędraszewskiego nie jest odosobniony. Takich historii, gdzie system wchłania osobowość dialogiczną, a przynajmniej otwartą na naukę, filozofię i teologię, jest mnóstwo. Spotkało to też samego Josefa Ratzingera, który po soborze watykańskim II wrócił do Tybingi jako bardzo progresywny teolog, a skończył jako bardzo konserwatywny papież. A Jędraszewski jako metropolita, także dzięki swojej pozycji w prezydium episkopatu, stał się nieformalnym liderem tej inkwizycyjnej, krucjatowej części polskiego duchowieństwa. Reprezentował typ archaicznego biskupa, który bardziej pasuje do Hiszpanii w czasach dyktatury gen. Franco. "Proszę o wybaczenie, o ile kogoś zawiodłem lub sprawiłem przykrość" - napisał w pożegnalnym liście do wiernych.A.N.: Według mnie to taktyka. Jędraszewski nie chce palić mostów. Wie, iż nowy metropolita, kard. Grzegorz Ryś, w każdej chwili może go uciszyć, jeżeli ten dalej chciałby kontynuować katechezę nienawiści. Hierarchowie, z tego co słyszę, nie darzą się sympatią. Jak Ryś zjawiał się w Krakowie przy okazji różnych uroczystości, Jędraszewski szukał pretekstów, żeby z Krakowa uciec. Arcybiskup ma świadomość, iż jego władza się skończyła. I to go boli, choć emeryci mogą pomarzyć o takiej emeryturze. Dwadzieścia tysięcy złotych, kapelan, kierowca, lekarze za darmo, siostry od gotowania, prywatna kaplica.


A.S.: Poczynił wielkie starania, aby umościć sobie przytulne gniazdko w kościele św. Floriana, gdzie proboszczem jest jeden z jego pretorianów. Powołanie kardynała Rysia was zaskoczyło?A.S.: Można powiedzieć, iż ta decyzja wykracza poza dotychczasowe kontury, które swojemu pontyfikatowi nadawał papież Leon XIV. Po tych pierwszych miesiącach widać, iż jest on dużo bardziej zachowawczy niż Franciszek. Możemy spodziewać się kontynuowania linii Franciszkowej w zakresie programu społecznego, ale jeżeli chodzi o teologię, zarządzanie Kościołem i doktrynę, to zakładałbym, iż będziemy mieli pontyfikat niejako administracyjny. Leon XIV nie jest filozofem ani teologiem, tylko ekspertem od prawa kanonicznego, co wydaje się tu istotne. Po konklawe Leon pokazał się na loggii św. Piotra w pełnym pontyfikalnym stroju, którego Franciszek w życiu by nie założył. To była oznaka, iż nowy papież wyciąga rękę ku konserwatystom i chce zasypać rów wykopany przez Franciszka. Ani ordynacji kobiet, ani luzowania celibatu czy większej otwartości dla katolików o odmiennej orientacji bym się nie spodziewał. Na tym tle nominacja Rysia może zaskakiwać. A.N.: Kościół w Polsce już dla Franciszka przestał być interesujący. Leon XIV jest papieżem środka, zachowuje poprawność polityczną, gdy mówi o mniejszościach seksualnych i roli kobiet w Kościele, ale nie sądzę, iż będzie chciał w te kwestie brnąć tak, jak jego poprzednik. Franciszek pozwolił, by wewnątrz Kościoła toczyła się debata, co zdaniem niektórych może doprowadzić do rozłamu. Takie mocne pęknięcie widać na przykładzie Kościoła niemieckiego. Papież zna dobrze nowego metropolitę krakowskiego. Kardynał Ryś to oczywiście miły człowiek, jak na polskie warunki. I bezpieczny. W jakim sensie bezpieczny? A.N.: Nie zrobi żadnego fermentu. Naprawi pewnie relacje kościoła z inteligencją w Krakowie, nie będzie atakował gejów i imigrantów, no i to wystarczy, żeby wszyscy byli zachwyceni. Z jednej strony Ryś kontrastuje z abp. Jędraszewskim więc na pewno nigdy nie użyłby określenia "tęczowa zaraza". Z drugiej zaś - jego stosunek do gejów jest wykluczający, bo po prostu taki jest stosunek Kościoła. Kardynał nie może zmienić nauczania, może co najwyżej pozwolić sobie na miłe gesty. W tym zresztą jest mistrzem, ale nie zapominajmy o działaniach Rysia z czasów, gdy kierował diecezją kaliską. Ofiarę księdza pedofila, która wytoczyła kurii proces, przeczołgał przez wszystkie instancje. Diecezja się skompromitowała, media ją w zasadzie ubiczowały, a na koniec oczywiście przegrała i poniosła koszty w wysokości setek tysięcy złotych. Moim zdaniem kardynała Rysia od Jędraszewskiego różni przede wszystkim to, iż ten pierwszy potrafi się ugryźć w język i ma wyczucie czasu, wie, co można powiedzieć publicznie, by dać się lubić. Jędraszewskiego lubić się nie dało. Warto zadać sobie takie pytanie: czy lepszy jest otwarcie konfrontacyjny Jędraszewski, czy Ryś, który, w mojej ocenie, wykonuje jedynie gesty otwartości? Może to będzie zaskakujące, ale ja bardziej cenię Jędraszewskiego. Bo on mówi to, co myśli, również na ambonie.


A.S.: Mam zupełnie odmienne zdanie w tej kwestii. Nie sprowadzałbym osobowości kard. Rysia do pustych gestów. To jest zupełnie inny habitus i emploi niż u Jędraszewskiego. Nowy metropolita krakowski jest osobą autentycznie otwartą na dialog. Pozostawiam na boku kwestię homoseksualizmu, którego - zgodnie z nauką Kościoła - kardynał nie aprobuje. Gdy mam do wyboru Jędraszewskiego, który jest wręcz dumny ze swojego inkwizycyjnego kropidła i Rysia otwartego na dialog, to zdecydowanie wskazuję drugiego hierarchę.Episkopat przez cały czas nie powołał komisji, która ma zbadać pedofilię w Kościele. Projekt tworzenia zespołu przejął po abp. Wojciechu Polaku bp Sławomir Oder. W liście otwartym, który publikuje "Więź", ks. Grzegorz Strzelczyk wskazuje, iż komisja w nowym kształcie nie będzie w pełni niezależna od biskupów.A.S.: Jest czymś wstydliwym, iż ta komisja do dzisiaj nie powstała. Ona i tak byłaby jedynie minimalnym zadośćuczynieniem wobec deliktu, który nie miał prawa zdarzyć się pod dachem Kościoła. To, iż komisja przez cały czas nie działa, obnaża polski episkopat. Hierarchowie nie są w stanie wypracować odważnych rozwiązań, a przecież mogą sięgnąć po matrycę - niezależne komisje działały choćby we Francji i Niemczech. I były skuteczne. W Polsce to się nie udaje, bo Kościół bardzo się boi oddawać niezależnym prawnikom swoje akta. To jest niedopuszczalne. Swoją drogą, kard. Ryś nie chciał czekać na decyzję KEP i w Łodzi powołał własną komisję. To mikrorozwiązanie prawdopodobnie zostanie także zaimplementowane w Krakowie. Myślę, iż podobne decyzje podejmą biskupi kilku diecezji, ale na pewno nie wszystkich. A.N.: Uważam, iż uruchamiane przez Kościół komisje to element strategii. Po pierwsze, hierarchowie tworzą w ten sposób wrażenie, iż coś robią z problemem pedofilii, a w praktyce samo konstytuowanie się zespołu trwa latami. Po drugie, Kościół przejmuje kontrolę nad problemem, a przecież to nie jest wewnętrzny problem Kościoła - chodzi o polskie dzieci gwałcone przez polskich księży na polskich plebaniach. Nie znajduję uzasadnienia, dlaczego tym nie zajmuje się polskie państwo, najlepiej specjalny zespół prokuratorów. Nie zgadzam się też z argumentem, powtarzanym przez prawników kościelnych, jakoby konkordat nie pozwalał przekazywać prokuraturze dokumentów. Przecież prokuratorzy pomogliby duchownym zamknąć ten problem. Przypomnę, iż polscy biskupi w kwestii krycia pedofilii byli karani przez Watykan na rekordową skalę na tle innych kościołów lokalnych. Tuszowanie było systemowe. Po pierwszym filmie braci Sekielskich powołano państwową komisję ds. pedofilii, tyle tylko, iż ona nie ma instrumentów prawnych, by zbadać kościelne akta. Państwo tutaj nie zadziałało, bo jest wciąż zaślepione efektem aureoli.Nie byłoby lepiej dla Kościoła, patrząc z perspektywy jego wizerunku, powołać niezależną komisję, zbadać problem i pójść dalej? Opinia publiczna widząc to przeciągnie spekuluje - być może słusznie - iż znane przypadki klerykalnej pedofilii stanowią jedynie niewielką część całości. A.N.: Na pewno biskupi boją się trupów w szafach, które wypadną, gdy akta diecezji zaczną być badane. Może się okazać, iż sami biskupi, a także ich święci i promotorzy, byli uwikłani w tuszowanie pedofilii. Kościelna komisja będzie służyła wyłącznie Kościołowi. Możemy mieć więcej zaufania do gremium powołanego przez kard. Rysia niż bp. Odera, ale cały czas są to przedstawiciele tego samego systemu.


A.S.: Warto podkreślić, iż modele komisji we Francji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Australii sprawdziły się. Komisja w Niemczech wspierała się na trzech filarach: niezależności, transparencji i partycypacji w pracach ofiar.A.N.: Przy czym australijska komisja nie działała pod auspicjami Kościoła. Na marginesie - doszła do bardzo daleko idących wniosków, dotyczących między innymi spowiedzi. Rekomendowała wręcz zniesienie tajemnicy spowiedzi w kwestiach dotyczących wykorzystywania seksualnego. Z kolei francuski Kościół jest w zupełnie innym miejscu niż Kościół w Polsce. Duchowni francuscy - reprezentanci jego najstarszej córy - w związku z aferami pedofilskimi spadli z bardzo wysokiego konia i tylko cudem przetrwali. A nasz episkopat nie ma tej perspektywy, przez cały czas jest zadufany w sobie, nie widzi żadnych problemów w swoich szeregach. Co prawda ze względu na PR nauczył się ostatnio mówić "przepraszam", ale to przecież nic nie kosztuje. Kardynał Ryś, wzorem rozwiązania wprowadzonego w archidiecezji łódzkiej, powoła komisję w Krakowie?A.S.: jeżeli ma być wiarygodny, musi to zrobić. A to oznacza, iż siłą rzeczy wyjdzie na światło dzienne procedura krycia przez biskupów swoich duchownych do momentu, gdy przestała obowiązywać tajna instrukcja "Crimen sollicitationis" Kongregacji Świętego Oficjum. Watykański dokument z 1922 roku dotyczył postępowania wobec duchownych, którzy dopuścili się przestępstw pedofilii. Instrukcja umożliwiała biskupom przenoszenie duchownych z parafii na parafię - w zależności od perspektywy wiązała im ręce lub "błogosławiła" ich działania. W toczących się za zamkniętymi drzwiami procesami kanonicznymi nieletnie ofiary były zastraszane. Cała procedura służyła ochronie wizerunki Kościoła. Karol Wojtyła, który był metropolitą krakowskim w latach 1957-1978, jak każdy inny biskup musiał działać zgodnie z tym dokumentem. Otwarcie akt przez kard. Rysia prawdopodobnie uderzy w dziedzictwo Wojtyły. Choć niewykluczone, iż po rządach kard. Dziwisza i abp. Jędraszewskiego tej dokumentacji już nie ma.Kościół kiedyś upora się z tą ciemną kartą? A.S.: Na razie widzimy ostry opór. To pokazały też perturbacje państwowej komisji, która ubiegała się o dostęp do akt kościelnych, co jawi się jako największa oczywistość, a biskupi odsyłali jej przewodniczącego do Watykanu. Pomieszano w ten sposób porządek moralny z porządkiem prawnym. Biskupi zasłaniają się regulacjami, ścieżkami dyplomatycznymi, a powinni podnieść przyłbice i powiedzieć "mea culpa".


A.N.: Dobrze to pomieszanie porządków widać na przykładzie opisywanego w naszej książce konserwatywnego kardynała Alfredo Ottavianiego, który robił wszystko, aby powstrzymać reformy soboru watykańskiego II. W jego działalności jak w soczewce uwidacznia się ten sposób działania Kościoła: z jednej strony kontestowanie prawa świeckiego, jeżeli chodzi na przykład o procedury antydyskryminacyjne czy legalizację związków homoseksualnych, z drugiej powoływanie się na to prawo, gdy trzeba zasłonić się immunitetem, międzynarodowymi procedurami karnymi albo wywalczyć jakieś ulgi podatkowe. Jakie największe wyzwania stoją przed papieżem Leonem XIV? A.S.: W cywilizacji transatlantyckiej wskazałbym na poluzowanie celibatu i dopuszczenie do ordynacji kobiet. W przypadku Polski to będzie na pewno próba zatrzymania szybkiej sekularyzacji. Jak już wspominałem, na razie nie widzę przesłanek, które wskazywałyby, iż papież Leon się z tymi tematami upora. Sądzę, iż będzie próbował kontynuować prospołeczny program Franciszka, czyli dowartościowanie tych, którym w życiu się nie udało. Drugi filar jego pontyfikatu, to - zgodnie w wyborem - imienia mediacja pokojowa, tym bardziej w sytuacji, kiedy eroduje porządek światowy, a na znaczeniu zyskuje przemoc w stosunkach międzynarodowych.A.N.: Leon stoi przed dużym problemem. Franciszek miał swój plan na Kościół, czyli synodalność. Papież z Argentyny na początku pontyfikatu powiedział biskupom: pracujcie w obrębie swoich episkopatów nad zmianami, poszukajmy naszego Kościoła na dole, a nie jak dotychczas na górze. Nie jest tajemnicą, iż mentalność katolika w Holandii jest inna niż mentalność katolika w Ugandzie. Franciszek uznał, iż rozwiązaniem może być synodalność, jako pozostawienie pewnego luzu kościołom regionalnym. Problemem było dobranie do tego doktryny, więc gwałtownie pojawiły się głosy, iż to podejście grozi schizmą. Tyle tylko, iż chyba nie ma tutaj dobrego wyjścia; nie da się stworzyć jednego programu dla Kościoła, który obejmuje różne prędkości cywilizacyjne, mentalne, kulturowe. I z tym problemem zostaje Leon XIV. W mojej ocenie będzie robił wszystko, by w jakiś sposób utrzymać status quo i nie nastawiać różnych prądów w Kościele przeciwko sobie. W dłuższej perspektywie takie trwanie w moim przekonaniu oznacza powolną dezintegrację światowego Kościoła.




Artur Nowak i Arkadiusz Stempin Archiwum prywatne





Prof. Arkadiusz Stempin - politolog i historyk, wykładowca Uniwersytetu we Freiburgu oraz Uczelni Korczaka.Artur Nowak - prawnik i publicysta zajmujący się Kościołem katolickim.W listopadzie 2025 roku ukazała się ich książka pt. "Imperium grzechu. Kronika zbrodni Kościoła".
Idź do oryginalnego materiału