Od prawie trzech miesięcy nie dociera tam żadna pomoc. Skończyły się zapasy leków, sytuacja jest tragiczna.
Vatican News rozmawia z ojcem Gabrielem Romanellim, proboszczem parafii Świętej Rodziny w Gazie. Duchowny wspomina o całkowitym braku pomocy, która od trzech miesięcy nie dociera do Strefy Gazy z powodu blokady wprowadzonej przez wojsko izraelskie.
Musimy przetrwać
– Bardziej niż brak jedzenia, wody pitnej, leków, bardziej niż zagrożenie dla naszego życia, martwi mnie to, iż może zaginąć nadzieja. Nadzieja, iż ta przeklęta wojna się skończy, iż wróci pokój, iż będzie można pozostać na tej ziemi i odbudować zniszczone domy, iż nasza mała, odporna wspólnota chrześcijańska będzie mogła przez cały czas być tu świadkiem Zmartwychwstałego – mówi o. Romanelli przez telefon.
– Nadzieja gaśnie, bo ludzie tutaj czują się traktowani jak przedmioty, a nie jak osoby posiadające prawa. Przedmioty, które można przestawiać wedle uznania. Ogromna większość mieszkańców Gazy to cywile, którzy nie są stroną w konflikcie zbrojnym. Nasza wspólnota musi przetrwać, bo w Gazie musi pozostać znak obecności chrześcijańskiej – dodaje.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
W parafii Świętej Rodziny w Gazie ludzie nie tylko modlą się, ale od niemal 20 miesięcy chronią się przed działaniami zbrojnymi. Jak mówi o. Romanelli, dzięki pomocy Kościoła i ludzi dobrej woli udało się do tej pory wspierać nie tylko parafian, ale dziesiątki tysięcy rodzin w Gazie, niezależnie od ich wyznania czy pochodzenia.
– Ale od prawie trzech miesięcy nie otrzymujemy już niczego spoza Strefy – każda pomoc, czy to żywność, woda, czy leki, jest blokowana na granicy przez wojsko izraelskie – przyznaje duchowny.
W parafii pozostało mąka do pieczenia chleba, jednak trzeba ją przesiewać wielokrotnie, bo stała się pełna robaków. Również wodę trzeba zawsze oczyszczać, by uniknąć chorób.
Porzuceni przez wszystkich
– Od kilku rolników lub na prowizorycznych straganach udaje się czasem zdobyć warzywa, ale są bardzo drogie. Jedna cebula kosztuje średnio 10 euro, a pomidory około 15 euro za kilogram – relacjonuje proboszcz. – Musimy więc bardzo mądrze gospodarować naszymi resztkami zapasów dla prawie 500 uchodźców, w tym około 50 dzieci, którymi opiekują się siostry Matki Teresy.
Bardzo trudna jest sytuacja higieniczna i sanitarna. W całej Strefie nie da się już znaleźć pieluch, które są absolutnie niezbędne dla najmłodszych i osób starszych; a gdy były dostępne, kosztowały co najmniej 3 euro za sztukę. Skończyły się zapasy leków i – jak podkreśla ks. Romanelli – sytuacja jest tragiczna. To dramat szczególnie dla osób z chorobami przewlekłymi – sercowców, nadciśnieniowców, cukrzyków – którzy nie mają już żadnego leczenia.

- kard. Walter Kasper
Papież Franciszek
– Gdziekolwiek się spojrzy – wszędzie potrzeba. Ale najgorsza jest niepewność – nikt nie wie, co stanie się z życiem 2 milionów 300 tysięcy ludzi. I to właśnie ta niepewność zabija nadzieję. Ludzie czują się porzuceni przez wszystkich. Czują, iż tylko Bóg troszczy się o ich los – dodaje duchowny.
Przyzwyczajeni do grozy
A działania zbrojne wciąż realizowane są na terenie Strefy Gazy. W parafii codziennie słychać wybuchy, spadają odłamki – czasem bardzo duże. Jak mówi ks. Romanelli, panuje surrealistyczna atmosfera „przyzwyczajenia”.
– W tej chwili, gdy rozmawiamy, dzieci bawią się na zewnątrz przy oratorium; gdyby usłyszały wybuchy – choćby blisko – przez cały czas by się bawiły. Bo zagrożenie zostało oddane losowi. Gdy przelatują izraelskie myśliwce, ludzie szukają schronienia, czekają kilka minut, aż spadną odłamki, a potem wychodzą i wracają do normalnego życia. Groza stała się codziennością – stwierdza proboszcz.
Podobnie jest, gdy ludzie się modlą w kościele: – Nagle na dach spadają odłamki, okna się otwierają przez falę uderzeniową – ale modlitwa trwa dalej, bo w tej rutynie czujemy się bezpieczniej niż uciekając.
Godzina papieża
Przez wiele miesięcy wsparciem duchownym dla społeczności parafii były telefony od papieża Franciszka, który dzwonił codziennie, a choćby w czasie swojej choroby starał się to czynić jak najczęściej. W parafii telefon od Franciszka, który dzwonił zwykle o godz. 20.00m nazwano „godziną papieża”.
– przez cały czas co wieczór o 20.00 biją dzwony i odmawiamy „Zdrowaś Maryjo”, żeby przypominać sobie tamte rozmowy. Są tacy, którzy słysząc dzwony, przez cały czas wołają: „Dobry wieczór, Ojcze Święty”, bo jego obecność przez cały czas trwa wśród nas. To, co zrobił dla nas papież Franciszek, było absolutnie niezwykłe i bez precedensu w historii – opowiada ks. Romanelli.
– Teraz od papieża Leona XIV natychmiast poczuliśmy zachętę do wytrwania, kiedy – wyświetlaliśmy jego przemówienie w kościele, i na szczęście wtedy była i elektryczność, i internet – rozpoczął swój pontyfikat od słów modlitwy o pokój. Byliśmy tam wszyscy razem – katolicy, prawosławni, wielu przyjaciół muzułmanów – szczęśliwi, iż nowy papież modli się o pokój. Dla Gazy i dla świata – podkreśla ksiądz.
Mówi, iż cała wspólnota parafii w Gazie jest wdzięczna Leonowi XIV za jego słowa o pokoju i modli się za niego.
– I nie tylko my – katolicy, prawosławni i muzułmanie – wszyscy wiedzą, iż mają Ojca. Bliskość papieża Franciszka była bliskością całego Kościoła. I wciąż ją czujemy – także z papieżem Leonem. Bo jest następcą Piotra, ojcem Kościoła i ojcem wszystkich. Wszystkich – zaznacza ks. Gabriel Romanelli.
Vatican News, DJ