Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych – cz. 27

salveregina.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Czyśćciec


🔉Wysłuchaj rozważania:

CUD 51. O surowej Sprawiedliwości Boskiej.

Świętość Pana Boga tak jest wielką, iż nie może ścierpieć najmniejszej winy w duszach, które powołuje do korony Chwały Wiecznej. Po śmierci naszej zdamy ścisły rachunek ze wszystkich myśli, słów i uczynków naszych. Któż nie zadrży na wspomnienie tego Sądu, którego nikt nie uniknie? Kto się nie będzie starał o litościwych pośredników, aby mu u Sędziego łaskawy Wyrok zjednali.

Fakt następujący, bardzo niedawny, może dać do myślenia choćby obojętnym.

W Ameryce od stu lat Wiara Święta Katolicka bardzo się rozszerza, i wiele świątyń, kościołów i klasztorów się wznosi. Z wielką pociechą serca widzimy tam nowe fundacje prawie wszystkich znanych w Europie zgromadzeń zakonnych. W tych domach kwitnących cnotą i pobożnością wielka liczba sług Bożych, modlitwą, jałmużną i pracą apostolską rozszerza królestwo Chrystusowe na ziemi. Między innymi, Benedyktyni mają tam swoje opactwo we wsi Latrobe, pod imieniem Św. Wincentego. W roku 1846 Ojciec Bonifacjusz Wimmer fundował ten klasztor, któremu w dziesięć lat później nadano tytuł opactwa i przyłączono go do głównego klasztoru założonego przez Św. Benedykta na górze Kassyno (Monte-Cassino) we Włoszech. Rozgłosiło się na początku r. 1860, iż pewnemu zakonnikowi w tym klasztorze ukazała się dusza czyścowa prosząca o modlitwy. Natychmiast bezbożne gazety, jak to zwykle bywa, poczęły szydzić i powtarzać to zdarzenie w sposób ironiczny. Czcigodny Wimmer, zasmucony takim zgorszeniem, uważał za rzecz potrzebną ogłosić drukiem wyjaśnienie tego wypadku, co i uczynił pod datą 26 Lutego 1860r., tymi słowy:

„Oto jest prawda. W naszym Opactwie Św. Wincentego we wsi Latrobe. 18 września 1859 roku, pewnemu nowicjuszowi ukazał się Benedyktyn w ubiorze kościelnym, to zjawisko powtarzało się codziennie przez dwa miesiące, o godzinie między jedenastą a południem, albo między północą a drugą rano. Zaledwo 19-go Listopada nowicjusz w obecności pewnego kapłana zapytał ducha, czego żąda. Ten odpowiedział, iż 77 lat cierpi w czyśćcu za to, iż nie odprawił siedmiu Mszy obligacyjnych; iż w różnych czasach ukazywał się siedmiu innym benedyktynom, a od żadnego nie miał ratunku, i po jedenastu latach będzie zmuszonym znowu się ukazywać, o ile brat nowicjusz teraz go nie wspomoże. Dusza ta prosiła, aby za nią odprawiono siedem Mszy Świętych, nadto jeszcze, żeby nowicjusz przez siedem dni oddawał się ćwiczeniom duchownym, zachowując zupełne milczenie, i żeby przez 38 dni, trzy razy na dzień odmawiał Psalm 51: „Zmiłuj się nade mną, Boże” klęcząc, bez obuwia z rękami wzniesionymi do Nieba.

Wszystkie warunki były wypełnione i po odprawieniu ostatniej Mszy Świętej zjawisko znikło.

Podczas ćwiczeń duchownych nowicjusza, zakonnik pokazywał mu się kilka razy, błagając go w najrzewniejszych wyrazach o modlitwy za dusze czyśćcowe, bo jak mówił, cierpią one straszne, niepojęte męki i niezmiernie wdzięczne są tym, którzy je wspierają. Dodał jeszcze rzecz bardzo smutną, iż „z pięciu Kapłanów zmarłych w naszym Opactwie żaden się nie cieszy oglądaniem Pana Boga; wszyscy cierpią jeszcze w Czyśćcu. Nie czynię żadnych wniosków z tego wydarzenia, tylko zaręczam, iż wszystko jest istotną prawdą“.

Taka jest deklaracja wielebnego Opata klasztoru Benedyktynów, stwierdzona własnoręcznym jego podpisem. Kogóż nie przerazi ta historia! Gotujmy się ze drżeniem na ten surowy przegląd życia naszego, a o ile pragniemy znaleźć wtedy wsparcie u drugich, wspierajmy teraz dusze cierpiące, które nas o litość błagają.

CUD 52. Kary czyśćcowe zastosowane są do popełnionych grzechów.

Poganie wymyślili w bajkach mitologii szczególne męki w Tartarze za niektóre zbrodnie. Były w tym ślady prawdy, której oni nie znali, a której się choćby Chrześcijanie nie domyślają; to jest, iż kary przyszłego żywota zastosowane są do grzechów na ziemi popełnionych. Tu można przytoczyć objawienie, jakie miał Św. Korpreusz, biskup Irlandzki.

Ten prałat, modląc się jednego dnia w kościele po nieszporach, widzi naraz przed sobą straszne widmo, czarne, brzydkie, jakby murzyna okrytego dziwnym łachmanem; na szyi miało ono obręcz ognisty, na plecach zarzucony jakiś szmat brudny, który mu jedno ramię okrywał. Święty nie przeląkł się tego zjawiska, bo wiedział, iż Pan Bóg czuwa nad Swymi sługami, i patrząc nań spokojnie pyta, kto on jest.

— „Jestem, odpowie widmo, człowiek umarły”.

— „A dlaczegoś tak szpetny? — zapyta jeszcze biskup.

— „Grzechy moje ściągnęły na mnie taką karę. Choć mię widzisz w tak nędznym stanie, wiedz, żem jest Malachiasz, niegdyś król Irlandii: na tym wyniosłem stanowisku mogłem czynić wiele dobrego, a nie czyniłem.

Korpreusz zdziwiony rzecze do niego:

— „Sądziłem, żeś szczerze pokutował za grzechy twoje?“

— „Niestety! odpowie straszydło, nie słuchałem spowiednika mojego, i chcąc go ująć dla siebie, ofiarowałem mu różne dary i drugi pierścień złoty, a za to noszę teraz na szyi obręcz ognisty, który mnie okrutnie pali. Spowiednik niewierny nic mi nie dopomógł, bo i on sam nosi takąż obręcz ognistą jeszcze boleśniejszą i więcej palącą od mojej”.

Święty biskup podziwiał Sprawiedliwość Boską karzącą człowieka tymże sposobem, jakim on zgrzeszył. Chciał jeszcze wiedzieć, co znaczy ten brudny szmat na plecach? Dusza odpowiedziała, iż i to była szczególna kara Boża.

„Ten łachman, który mnie w części okrywa, jest to jałmużna źle uczyniona. Ubogi żebrak, prawie nagi prosił mnie o wsparcie; jam go odesłał do królowej, ona bez litości nad cierpiącymi, dała mu nędzny gałgan, który ja teraz noszę na zawstydzenie moje“. Święty Biskup pytał jeszcze, dlaczego mu się ukazuje i czego żąda.

— „Szatani mnie męczyli różnymi mękami odpowie dusza; ale słysząc śpiewanie psalmów uciekli, bo tego znieść nie mogli i zostawili mnie samego; a Pan Bóg pozwolił mi ukazać się tobie, mężu święty, aby prosić cię o ratunek”.

I dodał krzycząc głośno: „Ach! nieszczęście! Oto już wracają moi nieprzyjaciele…, ale pierwej nim odejdę, przez wdzięczność iż się za mnie modlić będziesz, pokażę, ci mój ojcze, gdziem zakopał sto uncji złota i tysiąc srebra, podczas oblężenia miasta Dublina, gdym je od Normandów odebrał. Możesz rozporządzić tą sumą, jak ci się podoba”.

— „Nie, nie, odpowie święty Pasterz, nie chcę być bogatym na ziemi; w niebie złożyłem skarb mój i serce moje. I bez tego uczynię dla ciebie wszystko, co tylko będę mógł”.

Na to przyrzeczenie znikło zjawisko, powtarzając głośno:

— „Biada, biada temu, kto nie czyni dobrze kiedy może!”

Biskup zgromadziwszy swych dwunastu kanoników opowiadał im to widzenie i radził się z nimi, co uczynić należało dla ratowania tych dwóch dusz czyśćcowych. Postanowili zatem, że Biskup będzie się modlił za króla, a kononicy za spowiednika, i naznaczyli pewne posty, modlitwy i Msze Święte, do których się zobowiązali dobrowolnie dla przebłagania Gniewu Bożego. Spełniali to wiernie przez sześć miesięcy, gdy król znowu się ukazał biskupowi, nie tryumfujący jeszcze, ale męki jego w połowie były zmniejszone, chociaż rozum ludzki pojąć, ich nie mógł. Wytrwale zatem spełniono dalej wszystkie dobre uczynki, aż po raz trzeci ukazał się Malachiasz szczęściem niebiańskim jak gwiazda jaśniejący. Czule dziękował swemu dobroczyńcy zapewniając, iż zawsze będzie się modlił za niego. Powiedział mu, iż zaraz wstępuje do Raju, a spowiednik jego nazajutrz uwolnionym będzie, wskutek modlitwy jego kapłanów. Gdy święty Biskup pytał, dlaczego spowiednik razem z nim nie był wybawionym, odpowiedział, iż modlitwa Korpreusza milszą była Panu Bogu, aniżeli jego kapituły. Tak to jest prawdą, co mówi Pismo Święte, iż Bóg jest Ojcem, i iż ma wnętrzności miłosierdzia dla tych, którzy mu służą z całego serca.

Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych G. O. Rossignoli, 1935r

Idź do oryginalnego materiału