🔉Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych – cz. 26

salveregina.pl 1 godzina temu
Zdjęcie: Czyśćciec


🔉Wysłuchaj rozważania:

CUD 49. Jak ciężkie są męki czyśćcowe.

Seneka, sławny filozof starożytności mówi, iż człowiek mądry nie upada na duchu w cierpieniach tego życia; bo o ile one są małe, łatwo je znieść, o ile wielkie, to krótko trwają. Niestety! nie można tego powiedzieć o cierpieniach czyśćcowych, bo są i długie i ciężkie. W Czyśćcu godziny wydają się dniami, dni miesiącami, miesiące latami, a lata wiekami. Tomasz a Kempis mówi iż tam jedna godzina męki wydaje się cięższą, niżeli tu sto lat najsroższej pokuty.

W pamiętnikach Ojców Kapucynów, z roku 1618 znajdujemy dziwną historię o tym przedmiocie.

Ojciec Hipolit Scealvo, wielki sługa Boży, gorliwym był bardzo o zbawienie bliźniego i o ratowanie dusz w Czyśćcu cierpiących. Modlił się za nie gorąco, zadawał sobie różne umartwienia i często miewał kazania o cierpieniach przyszłego żywota, aby zachęcić wiernych do wspomagania tych biednych dusz. Pobożny ten kapłan poświęcił im zwyczajnie pierwsze godziny każdego dnia. W stawał pierwej od wszystkich i odmawiał Oficjum za umarłych; oprócz tego, w ciągu dnia różne dobre uczynki za nie ofiarował. Nie miał wszakże o Czyśćcu prawdziwego wyobrażenia; ale to, co mu się później wydarzyło, dało mu pojęcie o nim.

Ojciec ten posłanym był do Flandrii z tytułem komisarza generalnego, dla założenia tam kilku klasztorów kapucynów, którzyby cnotami i pracą apostolską utrzymywali Wiarę Świętą w tym kraju zewsząd herezją zarażonym. Gdy dokonał swego posłannictwa zatrzymano go w jednym z tych klasztorów na urzędzie gwardiana i mistrza nowicjuszów. Spełniał jak najstaranniej swe nowe obowiązki, kształcąc tych młodzieńców we wszystkich cnotach, adekwatnych ich stanowi. Jeden między nimi, który gwałtownie postępował na drodze doskonałości zakonnej, w pierwszym roku nowicjatu zdjęty nagłą chorobą, zbliżał się do grobu. Na nieszczęście, ojciec Scealvo nie był obecnym w tej chwili i nie mógł dać ostatniej absolucji i błogosławieństwa umierającemu, co przejęło dobrego gwardiana najżywszą boleścią. Tegoż właśnie wieczora wrócił do klasztoru i następnej nocy, według zwyczaju, zostawszy po jutrzni w kościele, modlił się gorąco za duszę zmarłego brata, gdy ten znagla staje przed nim w ciem no-jaskrawych ognistych płomieniach, a zwracając się do swego dawnego przełożonego, jęcząc boleśnie wyznaje jedną małą winę, którą przeciw ustawie zakonnej popełnił.

— „O mój ojcze, rzecze mu, tyś pełen miłości bliźniego! daj mi twoje błogosławieństwo, abym był uwolniony od tej winy, za którą cierpię, ty sam, Ojcze, naznacz mi pokutę a Pan Bóg w miłosierdziu swoim przyjmie ją na dopełnienie mego oczyszczenia“.

Zakonnik tak był przerażony tym zjawiskiem, iż stał jak skamieniały, a chcąc prędzej skończyć tę rzecz, odpowiedział z pośpiechem:

— „Z głębi serca, synu mój, rozgrzeszam cię i błogosławię; co zaś do pokuty, ponieważ mię zapewniasz, iż mam prawo naznaczyć ją, będziesz w Czyśćcu do Primy“ (pierwsza godzina modlitw kapłańskich, która się odprawia około ósmej rano. Ograniczając się tymi kilkoma godzinami, mąż święty mniemał, iż jest wielce pobłażliwym. Ale nie takie było przekonanie zmarłego brata: bo na tę odpowiedź, jakby piorunem rażony, w rozpaczy biegał po kościele krzycząc:

— „O serce bez litości! O Ojcze bez miłosierdzia nad zbolałym synem! Czyż można taką dać pokutę za małą winę! Czyliż nie wiesz, jak straszne są męki ognia czyśćcowego! O serce bez litości! „O poenitentia sine misericordia!“ Potem widzenie znikło.

Ojciec gwardian struchlał cały; włosy mu powstały na głowie; żal, zdziwienie, bojaźń, rozdzierały jego duszę… Szukał sposobu cofnienia tego wyroku i nie wiedział co ma czynić; gdy Pan Bóg podał mu myśl dobrą: biedź do dzwonka klasztorskiego i zwołać zakonników do kościoła. Gdy się zebrali w tej niezwykłej godzinie, opowiedział im, co mu się zdarzyło i prosił, aby natychmiast primę śpiewali, co wraz uczynili. Ale przez dwadzieścia lat, jakie żył jeszcze, nigdy nie zapomniał tego widzenia, ciągle o nim myślał i na kazaniach swoich powtarzał te słowa św. Anzelma: „Po śmierci najmniejsza kara czyśćcowa większą jest nad wszelkie cierpienie, jakie tu sobie wyobrazić można“.

CUD 50. Pragnienie połączenia się z Bogiem jest największą męką dusz czyśćcowych.

Kary przyszłego żywota są rozmaite, zastosowane do winy każdej duszy. Święci Doktorowie Kościoła utrzymują, iż niektóre duszenie doznają męki ognia; ale największym ich cierpieniem jest tęsknota do Pana Boga, pragnienie oglądania i połączenia się z Panem Bogiem. Na dowód tego przytaczają objawienie Św. Brygidy. Matka Boska powiedziała tej Świętej, iż jest Czyściec duchowny, tak zwany Czyściec pragnienia, gdzie dusze, które nie kochały Pana Boga za życia cierpią tą szczególną karę oddalenia od Pana Boga na jakiś czas po śmierci, co jest dla nich okrutną męką. Pragną one niepojętym pragnieniem połączenia się ze Stwórcą swoim; wiedzą, iż w tym Źródle wielkich Doskonałości znajduje się ich prawdziwy spokój, prawdziwe szczęście… Cała ich istota niezrównanym pędem unosi się do tego celu, ale potęga jeszcze silniejsza, nieprzełamana, odpycha je i trzyma w oddaleniu z niepojętą dla nich męczarnią, jak gdyby ogień, pomimo swej strasznej działalności w rozszerzaniu się, musiał być stłumionym i zduszonym w ciasnym zamknięciu. Niektóre dusze w cudownych objawieniach dały poznać, ile ta męka bolesną jest dla nich. Oto jeden z tych cudów który stał się w księstwie Luksemburskim; cud ten sprawdzony i za autentyczny został uznany przez generalnego wikariusza Arcybiskupa Trewirskiego.

W dzień Wszystkich Świętych pewna cnotliwa i pobożna panienka ujrzała naraz przed sobą duszę pewnej pani niedawno zmarłej, która wyznała, iż największą jej męką jest tęsknota do Pana Boga. Ubrana była w bieli; biały welon okrywał jej głowę, trzymała różaniec w ręku na znak nabożeństwa do Królowej Niebieskiej. Kilka razy tak się objawiła w kościele, gdzie klękała przy swej przyjaciółce, modliła się z nią, szła razem do Komunii Św., okazując najgłębszą cześć i adorację Panu Jezusowi utajonemu w Najświętszym Sakramencie. Często z nią razem słuchała Mszy Świętej, a w czasie Podniesienia Hostii i Kielicha twarz jej była tak rozpromienioną i jaśniejącą, iż szczęśliwy świadek tych dziwów, owa pobożna panienka, zaręczała, iż nic tak pięknego nie widziała w życiu. prawdopodobnie dusza ta objawia się szczególnie w kościele dlatego, aby uczcić Pana Boga ukrytego w Sakramencie Ołtarza, Którego nie mogła oglądać uwielbionego w Chwale, i iż łatwiej korzystała z modlitw pobożnej panienki która wszystkimi sposobami starała się ją ratować, ofiarując za nią zasługi i dobre uczynki swoje, jako też dając obligację kapłanom, aby za nią odprawiono Msze żałobne. Jednego dnia, gdy ona z kilku towarzyszkami w kościele ubierała Ołtarz, na którym była statua Maryi, i gdy odchodząc wszystkie ucałowały stopy Królowej Niebieskiej, towarzyszki zachęcały widzącą, aby złożyła pocałunek w imieniu białej pani, która się jej ukazuje. Ona to uczyniła, a odwracając się ujrzała tą duszę spieszącą ku niej z wyrazem szczęścia i wdzięczności. Umarła prosiła o odprawienie trzech Mszy Świętych przed Ołtarzem Matki Boskiej, które ona ślubowała za życia, a których nie dopełniła. Stało się wedle jej żądania; i gdy się trzecia Msza odprawiała, dusza ukazała się jaśniejąca, szczęśliwa wyciągając ręce do swej dobrodziejki dla wyrażenia wdzięczności; bo jej męki skrócone były. Młoda dzieweczka wzruszona, uklękła zaraz, a wzniósłszy ręce do Nieba odmówiła za nią pięć Ojcze nasz i Zdrowaś Marya na cześć Pięciu Ran Pana Jezusa. Zjawisko się zbliżyło i podtrzymywało ręce klęczącej, aby jej ulżyć.

Dusza ta, często się ukazując i znajdując tyle współczucia i miłości w pobożnej Chrześcijance, różnymi sposobami okazywała jej wdzięczność swoją, a szczególnie dając jej wyborne rady. Mówiła jej na przykład, aby nigdy nie czyniła ślubów, chyba takie, które wnet wykonać można, bo świętość Pana Boga wymaga ścisłego spełniania obietnicy; żeby się strzegła najmniejszego kłamstwa, bo Pan Bóg będąc Prawdą, brzydzi się fałszem. Zalecała jej nabożeństwo do Matki Boskiej, szczególnie częste rozmyślania Jej Boleści na Kalwarii, kiedy stojąc pod krzyżem spoglądała na Rany Swego Ukochanego Syna. „Staraj się, mówiła, ile razy przechodzisz mimo Obrazu Maryi, powtarzać te trzy westchnienia z litanii Loretańskiej: Matko przedziwna, Pocieszycielko strapionych, Królowo Wszystkich Świętych, módl się za nami! Im więcej będziesz kochała Maryę, tym Ona więcej cię wspomoże na strasznym Sądzie Bożym. Litościwa Matka Jezusa uprosi dla ciebie Łaskę zbawienia i szczęścia wiecznego“. Umarła radziła jej jeszcze, aby ofiarowała swe modlitwy, pokuty, dobre uczynki za dusze czyśćcowe, które z tego mają ulgę i z mąk wybawienie, a dobroczyńcom swoim różnymi sposobami odwdzięczyć się starają.

Młoda panienka widząc, iż jej pozagrobowa przyjaciółka szczęśliwą była, gdy mogła adorować Najświętszy Sakrament, zaprosiła ją z sobą do Kościoła Ojców Jezuitów, trzeciego grudnia, w dzień Św. Franciszka Ksawerego, bo to był dzień jej Komunii. Jakoż dusza tam się zjawiła; klęczała obok niej, wszędzie jej towarzyszyła i do Stołu Pańskiego. Po długim dziękczynieniu, gdy obie wychodziły z kościoła, dusza dziękowała za modlitwy i objawiała, iż już niedługo połączy się z Bogiem; iż ósmego grudnia, w święto Niepokalanego Poczęcia Matki Boskiej, przyjdzie pożegnać swoją dobrodziejkę. I tak się stało. Ósmego grudnia ukazała się w wielkiej jasności; słuchała razem Mszy Świętej, zaleciła jej znowu nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i przyrzekła być jej opiekunką w Niebie. Nareszcie, dziesiątego tegoż miesiąca, w czasie Mszy Świętej objawiła się jeszcze jaśniejsza, szczęśliwa, otoczona niebiańską światłością; upadła na twarz w adoracji przed Najświętszym Sakramentem, czule powitała swoją przyjaciółkę i wzniosła się w powietrze, gdzie ją spotkał wysłaniec niebieski, prawdopodobnie Anioł Stróż, który uścisnąwszy ją serdecznie, jak to umieją Święci, uniósł ją z sobą do Raju.

Ta rzewna a prawdziwa historia dowodzi raz jeszcze, iż tęsknota do Pana Boga jest największą męką dusz czyśćcowych.

Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych G. O. Rossignoli, 1935r

Idź do oryginalnego materiału