
Wysłuchaj rozważania:
Uwaga. Nagranie jest w trakcie przygotowania.
CUD 43. Wielki grzesznik wybawiony od śmierci przez duszę czyśćcową.
Królowa Niebieska, Matka Miłosierdzia, nieraz używała dusz czyśćcowych do nawracania grzeszników, lub wybawiania z jakiego niebezpieczeństwa wiernych sług swoich.
W królestwie Arragońskim, w jednym mieście, pewien pan bogaty pojął w małżeństwo pewną zacną, dziwnie nadobną a pobożną pannę. Nadzwyczajna jej piękność zwróciła na nią uwagę drugiego znakomitego młodziana, który chociaż wiedział, iż ona wybrała już dozgonnego towarzysza, wszakże, podając się nierozsądnej namiętności, zalecał się jej wszędzie, chciał z nią rozmawiać, gdzie tylko mógł ją widzieć, w towarzystwie, na spacerach, a choćby przed oknami jej domu sceny jej wyprawiał. Rzecz taka nie mogła się ukryć przed jej mężem, który, zdjęty zazdrością, pilnował dzień i noc swej małżonki; a choć widział, iż ta pobożna niewiasta ile może unika tego spotkania i nie utrzymuje z tym młodzieńcem żadnych stosunków, jednakże w szalonej złości swojej postanowił go zabić.
Jednego poranku, wymyśliwszy interes, wyjeżdża z żoną i z jednym służącym na wieś do swojego domu, który miał za miastem; wieczorem wprowadza żonę do samotnego gabinetu, a zamknąwszy drzwi na klucz, wyjmuje z kieszeni nabity pistolet i grozi, iż ją natychmiast zabije, o ile mu nie będzie posłuszną i nie uczyni tego, co jej rozkaże. Biedna niewiasta strwożona, przyrzeka spełnić wszystko, czego by od niej żądał. Mąż kładzie przed nią papier i każe jej pisać, co on podyktuje. Było to zaproszenie owego młodzieńca, aby przyjechał do niej na wieś, w czasie niebytności męża; iż o takiej godzinie w nocy znajdzie drabinę przystawioną do muru ogrodu, skąd przez okno będzie mógł bezpiecznie wejść do pokoju… itd. List oddano służącemu z rozkazem, aby go sekretnie wręczył adresatowi jakby od swojej pani. Służący spełnił polecenie. Młody awanturnik uszczęśliwiony, czyta i odczytuje ten list w nierozumnej radości; nareszcie o wskazanej godzinie, siada na konia i jedzie za miasto jakby na spacer.
Pędzi gwałtownie galopując, gdy spostrzega w lasku przy drodze kilku wisielców na szubienicy, których zwyczajem tego kraju, zostawiono czas jakiś bez pogrzebu, dla postrachu rozbójników. Przerażony tym widokiem przypomina sobie, iż tego dnia nie odmówił Różańca, jak to zwykle czynił pomimo swego nieporządnego życia. Zatrzymuje się więc, żeby go odmówić za dusze nieszczęśliwych wisielców, bo pewno, myśli sobie, nikt się za nich nie modli. Ten dobry uczynek ściągnął na niego laskę Królowej Nieba i nagroda rychło nastąpiła.
Dokończywszy Różańca rusza znowu w drogę, gdy głos silny zawoła na niego:
— Stój młodzieńcze! nie jedź dalej! — On się ogląda na wszystkie strony, a nie widząc nikogo, popędza konia, gdy znowu słyszy głos:
— Stój, mówię, nie jedź dalej! — Nie wiedząc co to znaczy, odważny jeździec zsiada z konia, szuka pomiędzy trupami wisielców, czy nie ma którego jeszcze żyjącego. I w rzeczy samej, z jednej szubienicy słyszy jęk:
Zlituj się, proszę, rozetnij ten powróz, który mnie dusi.
Wzruszony politowaniem, szpadą rozcina powróz, ciało spada na ziemię, i zaraz wstaje żywy człowiek: oświadcza mu wdzięczność swoje, przyrzeka, iż nie odstąpi swego, dobroczyńcy i będzie mu wszędzie służył. Młody awanturnik nie przyjmuje tej ofiary, chce jechać dalej sam jeden.
— Ale nie wiesz, rzecze mu, iż tam jest zasadzka na życie twoje! Pozwól mi wyratować cię.
Nasz kawaler, widząc się odkrytym w swych zamiarach, nie sprzeciwiał się więcej. Siedli obaj na konia i pojechali. niedługo ujrzeli dom i drabinę przystawioną do muru. Młodzieniec rzuca się na nią.
— Nie, nie, rzecze do niego towarzysz; wierz mi, iż tu jest zdrada… Pozwól mi pójść naprzód, daj mi tylko twój kapelusz i płaszcz.
Tak ubrany wskoczył na drabinę i przez okno na pół otwarte wszedł do pokoju. W tejże chwili daje się słyszeć szczek broni, krzyki, i po kilku minutach, szpadą zakłuty, spoza muru spada trup na ziemię; ale powstaje natychmiast, wołając do osłupiałego młodzieńca:
— Prędko! prędko! na konia! Uciekajmy! A gdy się już oddalili:
— Widziałeś, rzecze mu, jakie to przyjęcie było dla ciebie przygotowane? Mąż tej niewiasty czekał na ciebie w zamiarze zamordowania cię. A gdyby tak był uczynił, powiedz mi, gdzie by teraz była dusza twoja. Dziękuj więc Matce Bożej, Matce Miłosierdzia, Która cię wyratowała z tego nieszczęścia za to, żeś co dzień Różaniec odmawiał. Módl się także za dusze czyśćcowe, bo kiedyś był w stanie Łaski Bożej, wybawiłeś z nich kilka; one się modliły za ciebie i ja posłany jestem z Czyśćca, abym ci oddał tę posługę miłości. Korzystaj z tego wypadku, nawróć się, pokutuj, abyś nie zginął na wieki.
Gdy to mówił, zbliżyli się do lasku, gdzie były szubienice; nieznajomy zsiadł z konia, a polecając się modlitwom zdumiałego młodzieńca, zawisł znowu na gałęzi i stał się trupem jak inni.
Trudno wyrazić, co się działo w duszy młodego grzesznika; tyle dziwnych wydarzeń wzruszyło go do głębi. Wróciwszy do domu nie mógł się uspokoić, póki nie uczynił Panu Bogu ofiary z całego życia swego. Oddał się zupełnie pokucie, dobrym uczynkom i niedługo stał się wzorem pokory, umartwienia, i wszystkich cnót chrześcijańskich.
CUD 44. Szatani skarżą na umarłych przed Sądem Bożym.
Szatani prześladują okrutnie dusze opuszczające ten świat, wchodzące do wieczności; obwiniają je przed Najwyższym Sędzią, starając się wciągnąć je przynajmniej do Czyśćca, o ile nie mogą do piekła. Możemy sobie wyobrazić tę walkę z opowiadania Św. Anzelma o jednym z jego zakonników zwanym Osbernem, którego on z życia niedbałego i oziębłego przywiódł do świątobliwości cnót zakonnych. Osbern po nawróceniu żył jeszcze lat kilka na pociechę Świętego Opota, który go bardzo kochał. W młodym wieku zapadał w ciężką chorobę i ta go zaprowadziła do grobu. Anzelm z ojcowską miłością pielęgnował go, a widząc już bliskim skonania, prosił go usilnie, aby mu dał poznać, w jakim stanie będzie po śmierci. Osbern mu to przyrzekł i umarł.
Gdy zakonnicy przy ciele jego śpiewali zwyczajne modlitwy, Święty Opat oddalił się trochę na osobność, tam modlił się gorąco za duszę zmarłego, a zmęczony czuwaniem zasnął i Pan Bóg dał mu widzenie. Zdało mu się, iż do celi nieboszczyka przyszło kilku mężów poważnych, ubranych w bieli; zasiadali oni jakby do sądzenia tej duszy, ale Anzelm nic nie słyszy i pyta siebie z niespokojnością, jaki to wyrok będzie, gdy oto staje przed nim Osbern z twarzą przestraszoną, jak gdyby uciekał z wielkiego niebezpieczeństwa.
— Cóż ci jest, synu mój? — rzecze Opat do niego; jaki wyrok na ciebie wydano? On odpowiedział: — „Stary wąż trzykroć rzucił się na mnie, trzykroć chciał mnie zgubić, ale wysłańcy Wszechmocnego obronili mnie“.
Święty obudził się i wszystko znikło. Tłumaczył to widzenie w ten sposób, iż szatan trzykrotnie obwiniał go na Sądzie Bożym; to jest o grzechy popełnione przed wejściem do Zakonu, o te, których się dopuścił przed złożeniem ślubów, nareszcie o przewinienia w życiu zakonnym.
Ale próżne były jego napaści: bo grzechy od Chrztu Świętego popełnione zgładzone zostały mężnym opuszczeniem świata i wstąpieniem do Zakonu; drugie zgładzone gorącością ducha przy złożeniu ślubów zakonnych, trzecie pokutą i przyjęciem Ostatnich Sakramentów Świętych. A tak przeklęty oskarżyciel pohańbiony i odegnany został przez wysłańców Pańskich, broniących zmarłego. Św. Anzelm rozumiał Aniołów Bożych, którzy mają władzę nad smokiem piekielnym, aby nie szkodził sługom Chrystusowym.
Jako dobry ojciec, kochający duszę Osberna, Św. Opat przez cały rok odprawiał za niego Mszę Świętą. o ile kiedy sam nie mógł złożyć tej Ofiary Ołtarza, starał się, aby go drugi zastąpił, a choćby polecił go modlitwom wielu innych klasztorów. Tym sposobem nie tylko umarli otrzymywali pomoc z jego modlitw, ale i żyjący mieli piękny przykład wspomagania biednych dusz cierpiących, o których, niestety, tak łatwo zapominamy.
Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych G. O. Rossignoli, 1935r