🔉Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych – cz. 14.

salveregina.pl 5 godzin temu

Wysłuchaj rozważania:

CUD 25. O pożytkach odpustu.

Odpusty ofiarowane za dusze czyśćcowe wielce są dla nich pomocne.

Aby dać poznać cenę odpustów, przytoczym tu jeden rys z życia Bł. Bartholda, sławnego kaznodziei Zakonu Św. Franciszka Serafickiego. Ten, ukończywszy pewne żarliwe kazanie o jałmużnie, nadał swym słuchaczom dziesięć dni odpustu, według władzy, jaką na to otrzymał od Ojca Świętego, gdy pewna pani wielkiego rodu, która z wysokiego niegdyś stanowiska przyszła do nędzy, prosi go o posłuchanie i sekretnie przedstawia mu swoje potrzeby. Sługa Boży dał jej taką odpowiedź, jak niegdyś Piotr Święty żebrakowi choremu w Jeruzalem: „Nie mam srebra ni złota; ale co mam, to ci daję. Zapewniam cię, żeś dostąpiła dziesięciu dni odpustu, słuchając dziś rano mego kazania, bo Ojciec Święty dał mi przywilej udzielania go dla użytku dusz, którym słowo Boże opowiadam. Idź do pewnego N… bankiera; on dotąd nie dbał o skarby duchowe; w nagrodę więc za jałmużnę, jaką ci uczyni, ofiaruj mu zasługę otrzymanego odpustu, aby mu zmniejszone były kary, jakie go po śmierci czekają. Spodziewam się, iż on cię wspomoże”.

Biedna kobieta w prostocie serca i z wielką wiarą poszła do owego bankiera. Pan Bóg zrządził, iż ten człowiek przyjął ją łaskawie i pytał, ile chce pieniędzy za swoje dziesięć dni odpustu?

Tyle, rzekła mu, ile zaważą! Czuła się natchnioną tak odpowiedzieć.

— Dobrze, rzecze bankier, oto są szalki: napisz to na papierze i połóż twoją kartkę na jednej szali, ja na drugiej położę reala (tj. mały pieniądz hiszpański). O cudo! kartka się nie podnosi, ale owszem zniża i pociąga pieniądz za sobą. Bankier zdziwiony kładnie drugiego reala, który wcale wagi nie zmienia. Kładzie zatem pięć, dziesięć, trzydzieści nareszcie tyle ile było potrzeba „biednej kobiecie dla poratowania jej nędzy; wówczas szalki się zrównoważyły. Była to dobra nauka dla bankiera, który poznał cenę skarbów niebieskich. Ale biedne dusze czyśćcowe dobrze to rozumieją; one by oddały złoto całego świata za najmniejszy odpust im darowany. To też pragną go gorąco i błagają nas, abyśmy im to miłosierdzie świadczyli i co najwięcej odpustów ofiarowali za nie, ponieważ Dobroć Boska daje nam łatwość do ich nabycia.

Błogosławiona Maria z Quito, widziała raz w zachwyceniu stół, stojący na placu publicznym, a na nim kupy złota, srebra, rubinów, pereł, diamentów, i słyszała głos mówiący do niej: „Te bogactwa należą do wszystkich: każdy może się zbliżyć i brać wiele zechce”. Pan Bóg dał jej tym do zrozumienia, iż to był obraz odpustów. O! jakeśmy godni nagany, kiedy wśród takiej obfitości jesteśmy i sami ubodzy, nadzy, i nie myślimy o duszach czyśćcowych, które w ciężkich mękach błagają nas ze łzami, abyśmy je tymi skarbami wzbogacili!

Gdyby dla ich pozyskania potrzeba było wielkich wysiłków, jako to: postów, pielgrzymek, umartwień przykrych dla natury naszej, — i na to powinni byśmy się zgodzić. Ale Nieskończona Dobroć Boska nie wymaga od nas tyle, żąda tylko ofiar małych, pospolitych: jaką modlitwę, cząstkę Różańca Świętego odmówić, Komunię Świętą przyjąć w tej intencji; odwiedzić jaki bliski kościół, udzielić drobną jałmużnę, lub słowo katechizmu dać ubogim dzieciom, a my się nie staramy o tak łatwe nabycie duchowych skarbów i nie mamy gorliwości w udarowaniu nimi nieszczęśliwych dusz, jęczących w ognistych płomieniach.

Drugi przykład.

W klasztorze świętej Magdaleny de Pazzi, we Florencji, umarła pewna zakonnica wielkiej świątobliwości. Magdalena służyła jej z największą miłością w ostatniej chorobie i sama zamknęła jej oczy. Kiedy ciało niesiono do kościoła dla pogrzebu, święta dziewica oddaliła się do sali kapitularza, skąd mogła widzieć trumnę, i gorąco się modliła za tę drogą zmarłą. Wtem, czując się w zachwyceniu, ujrzała duszę zakonnicy jaśniejszą nad słońce, wznoszącą się do Nieba.

— „Żegnamy cię, siostro miła! zawołała Magdalena, żegnamy cię, szczęśliwa duszo! Idziesz do Raju, a nas zostawiasz na tym padole płaczu! O jakże wielka jest Chwała twoja! Któż wyrazi twój tryumf! Jakże był krótki Czyściec dla ciebie! Jeszcze ciało Twoje nie spoczęło w grobie, a ty już idziesz do Ojczyzny Niebieskiej. Teraz widzisz prawdę tego, com ci nieraz mówiła, iż nędze doczesnego żywota i przemijające cierpienia w Czyśćcu niczym są w porównaniu do szczęścia, jakie nam zgotował przy Sobie niebieski nasz Oblubieniec!”

Pan Jezus objawił Świętej Magdalenie, iż ta dusza była piętnaście godzin w Czyśćcu. Kara jej była skróconą wskutek odpustów, jakie za nią zgromadzenie ofiarowało. Przez cały czas pogrzebu, święta nie mogła oderwać myśli od tak błogiego i pocieszającego widoku.

CUD 26. Wdzięczność dusz czyśćcowych dla swoich dobroczyńców.

Jeżeli wdzięczność spotykamy gdziekolwiek, to najpewniej w duszach tych, któreśmy naszymi ofiarami z czyśćca wybawili. Oto nowy dowód tej prawdy, według opisu poważnych autorów.

We Francji, w Bretanii, pewien mąż znakomity, chociaż zajęty różnymi sprawami świeckimi, żył jednak w wielkiej śwątobliwości.

Między innymi cnotami, które go zalecały, odznaczał się rzewnym politowaniem nad duszami w Czyśćcu cierpiącymi. Często dawał obligacje kapłanom, aby za nie odprawiali Msze Święte; sam się też modlił i swoje jałmużny, pokuty i inne dobre uczynki za nie ofiarował.

Przechodząc przez cmentarz zawsze klękał na grobach, bez żadnego względu ludzkiego, modlił się za dusze zmarłych tam spoczywających.

Pan Bóg cudem wielkim okazał, jak Mu ta pobożność miłą była. Ten cnotliwy chrześcijanin zapadł w ciężką chorobę i zaraz prosił proboszcza swej parafii, aby mu przyniósł Wiatyk Święty i Ostatnie Oleje, które pragnął przyjąć dla wzmocnienia sił duszy w ostatniej walce z nieprzyjaciółmi zbawienia. Było to wśród nocy; proboszcz nie mógł sam przyjść, posłał swego wikariusza, który pocieszył pobożnego chorego i udzielił mu wszystkich łask i błogosławieństwa kościoła na śmierć szczęśliwą.

Nareszcie odmówił modlitwy za konających, a widząc tę duszę w zupełnym uspokojeniu, sam się oddalił. ale przybywszy na cmentarz, staje jak wryty; jakaś siła niewidzialna wstrzymuje go, iż nie może ani kroku dalej postąpić. Zdziwiony, przelękniony, pogląda około siebie i spostrzega, iż drzwi kościelne szeroko są otwarte, chociaż pamięta dobrze, iż wychodząc na klucz je zamknął.

Gdy się zastanawia, co by to znaczyło, słyszy głos, wychodzący z kościoła i mówiący wyraźnie:

„(…) Kości suche słuchajcie Słowa Pańskiego…” (Ks. Ez. 37, 4). Pójdźcie wszyscy wy, którzyście już przyjęci do Przybytków Niebieskich. Módlmy się razem za naszego dobrodzieja, którego dusza stanęła na Sądzie Bożym. Winniśmy mu wdzięczność za wszystkie jego Łaski, my szczególnie, którzy na tym cmentarzu spoczywamy, oczekując powszechnego zmartwychwstania“.

Natychmiast powstał łoskot niezmierny około przestraszonego kapłana; zdawało mu się, iż kości wychodziły z grobów, łączyły się z sobą, i iż się spełniały dalsze słowa ustępu Ezechiela: „(…) i stał się szum (…) i poruszeniem przystąpiły kości do kości, każda do stawu swego”.

W tejże chwili kościół zajaśniał mnogim światłem. Umarli stanęli w porządku przed ołtarzem i anielskim głosem śpiewali zwykłe nabożeństwo żałobne. Gdy je dokończyli, tenże głos dal się znowu słyszeć i rozkazał ciałom wrócić do swych grobów, co się też dopełniło, gdy tymczasem światła w kościele nagle pogasły.

Kapłan, który przez ten czas stał jak przykuty do swego miejsca, zaledwie oddychając z przerażenia, mógł już śmiało wejść do świątyni odnieść puszkę; potem pobiegł opowiedzieć widzenie swoje proboszczowi, również jak on zdziwionemu, ale ten jeszcze powątpiewał o prawdzie. — „Trzeba, mówił, przynajmniej się dowiedzieć, czy rzeczywiście chory umarł, co zdaje się być niepodobnym, bo nie był tak bardzo słabym“. Aż oto pukają do drzwi, posłaniec przynosi wiadomość, iż chory oddał ducha Bogu właśnie o tej godzinie, kiedy umarli nabożeństwo w kościele odprawiali.

Ksiądz wikariusz tak mocno wzruszony był tem widzeniem, iż opuścił świat, wyrzekł się wszystkich ziemskich nadziei, a zamknął się w klasztorze Św. Marcina w Tours, gdzie potem obrany był przełożonym. Zbytecznym byłoby dodawać, iż poświęcił resztę życia swego na wspomaganie dusz czyśćcowych, w tym przekonaniu, iż i one nawzajem ratować go będą na Sądzie Bożym.

Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych G. O. Rossignoli, 1935r

Idź do oryginalnego materiału