Cuda Boże w duszach czyśćcowych – cz. 16

salveregina.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Czyśćciec


Wysłuchaj rozważania:

CUD 29. Zasługi Krwi Zbawiciela w Najświętszej Eucharystii.

„Obmył nas Krwią Swoją” (Ks. Ap. 1, 5)

Jużeśmy mówili, iż najdzielniejszym środkiem do ratowania dusz w czyśćcu cierpiących jest Ofiara Mszy Świętej. Taka jest również nauka Kościoła świętego, stwierdzona licznymi cudami.

W Kolonii, pomiędzy uczniami wyższych kursów uniwersytetu, byli dwaj zakonnicy Dominikanie, młodzieńcy wielkich zdolności, z których jeden był błogosławiony Henryk Suzo. Jednostajność sposobu życia, nauki, a szczególniej wspólna dążność do uświątobliwienia duszy, połączyły ich ścisłą przyjaźnią, i zwierzali się wzajemnie z Łask duchowych, jakimi ich Pan Bóg obdarzał. Jednego dnia, gdy rozmawiali z sobą o Tajemnicach Życia Chrystusa Pana, Henryk pokazał przyjacielowi Imię Jezus wyryte ostrym żelazem na piersiach swoich. Brat zakonny tak był tym widokiem przerażony i wzruszony, iż ze łzami ucałował tę chwalebną ranę, znamię gorącej Miłości Bożej.

Gdy już ukończyli nauki, mając odjechać każdy do swego klasztoru, postanowili i przyrzekli sobie nawzajem, iż gdy pierwszy z nich umrze, drugi będzie ratował duszę jego, odprawiając przez cały rok dwie Msze Święte na tydzień: w poniedziałek — żałobną według zwyczaju, w piątek – o Męce Pańskiej, o ile pozwolą rubryki kościelne. Przyrzekli to sobie i uścisnąwszy się serdecznie, opuścili Kolonię. Przez kilka lat każdy na swej drodze gorliwie pracował dla Chwały Bożej. Brat zakonny pierwszy był powołany na Sąd Boży, i Suzo przyjął tę wiadomość z wielkim poddaniem się Woli Bożej; ale o zobowiązaniu się względem niego zupełnie zapomniał. Modlił się bardzo za duszę przyjaciela, naznaczył sobie nowe pokuty, różne dobre uczynki, ale o odprawieniu Mszy świętych, które mu przyrzekł, wcale nie myślał. Jednego poranku, gdy się modlił w samotnej kaplicy, staje przed nim umarły przyjaciel, a patrząc nań mile, wymawia mu, iż nie dotrzymał danego słowa, na które on liczył. Henryk zdziwiony chciał się wymówić, iż wiele pokut i umartwień czynił za niego. – „O! nie, mój bracie! odpowie dusza cierpiąca, to mi nie wystarcza! mnie potrzeba Krwi Chrystusowej, żeby zagasić płomienie, które mię pożerają: tylko Najświętsza Ofiara Ołtarza wykupić mnie może z tych mąk straszliwych. Błagam cię, drogi bracie, nie odmawiaj mi tej Łaski, dotrzymaj danego słowa!“ Suzo zapewnił go, iż jeszcze więcej Mszy odprawi, ażeby wynagrodzić to mimowolne zapomnienie.

Nazajutrz kilku kapłanów uproszonych przez błogosławionego, połączyło się z nim dla odprawienia Najświętszej Ofiary, i tak czynili przez kilka dni; aż nareszcie pokazał się znowu umarły, już nie smutny i bolejący, ale rozpromieniony radością, jaśniejący chwałą.

— „Dziękuję ci, drogi przyjacielu, rzecze mu, żeś skrócił cierpienia moje. Krew Odkupiciela obmyła mię. Jestem zupełnie szczęśliwy; wstępuję do Nieba, gdzie oglądać będę Boga, któregośmy razem czcili tu na ziemi, ukrytego w Najświętszej Eucharystii“. Suzo upadł na twarz, dziękując Bogu za tę Łaskę, i zrozumiał w tej chwili, lepiej niż kiedy, niezmierną cenę Przenajdostojniejszej Ofiary Ołtarza.

Czytamy jeszcze o tym Błogosławionym, iż matka jego, wielkiej świątobliwości niewiasta, była bardzo nabożna do Męki Pańskiej. Jednego dnia, w Wielkim Tygodniu, rozmyślając w kościele o Męce Chrystusa Pana przed Ołtarzem Matki Boskiej Bolesnej, wpadła w omdlenie, zaniesiona do domu, po krótkiej chorobie umarła. Syn jej Henryk był wtenczas na naukach w Kolonii. Pokazała mu się w wielkiej jasności i rzekła: „Oto jak wielką chwałą nagrodził mnie Pan Bóg za moje nabożeństwo do Męki Zbawiciela! Jestem szczęśliwą na wieki“. Stąd widzimy, jak miłym jest Panu Bogu częste rozmyślanie o Męce Pańskiej.

CUD 30. Lepiej umrzeć i pójść do Czyśćca, niżeli żyć w niebezpieczeństwie obrażenia Boga i utracenia Łaski Jego.

Nie możemy pominąć w tej książeczce wielkiego i wszystkim znanego cudu, jaki uczynił wielki i daleko słynny męczennik Chrystusowy, patron i obrońca narodu polskiego, święty Stanisław, biskup krakowski. Z tej historii wyjętej z żywota jego widzimy, iż pożyteczniej jest dla nas umrzeć, choćbyśmy musieli w czyśćcu cierpieć za grzechy nasze, aniżeli żyć w niebezpieczeństwie obrażania Boga. Nadto mamy w niej jawne potwierdzenie dogmatu Kościoła Katolickiego o czyśćcu i o skuteczności modlitwy za umarłych. Ten cud bowiem miał za świadków nie kilka osób, ale całe miasto.

Oto jak go opisuje wielebny Skarga, w dziele swoim „Żywoty Świętych Pańskich”, na dzień ósmego Maja:

„Kupił był Święty Stanisław nie sobie, ani powinowatym swoim, ale kościołowi i sługom Bożym i potrzebom pospolitym, wieś Piotrowin nad Wisłą, w powiecie naonczas Zawichodskim, teraz w Lubelskim, u Piotra tejże wsi dziedzica, który wziąwszy pieniądze potem prędko umarł. Król Bolesław, okrutny i niesprawiedliwy, zagniewany na Świętego za ojcowskie upomnienia o gorszące życie, namówił synowce onego zmarłego Piotra, Jakuba i Sulisława, aby się wsi upominali. Pozwany był święty Stanisław przed-króla samego, który u Solca wielkie sądy odprawował. I gdy się na świadki brał biskup święty, świadkowie królewską pogróżką zastraszeni, świadczyć prawdy nie chcieli. Co miał czynić święty on biskup, gdzie nie tylko szło o kościelną szkodę, ale i sławę jego, aby mu fałsz i niesprawiedliwe a łakome nabycie poczytane ze zgorszeniem bliźnich nie było. Uciekł się do Pana Boga i natchniony duchem Jego ważył się rzeczy niesłychanej, ale u Pana Boga podobnej. Na onych wielkich sądach rzekł głośno: „Ponieważ u ludzi żywych prawda i bojaźń Boża ginie, ucieknę się do umarłych; dzięki Boga Prawdy, obiecuję tu po trzech dniach Piotra, u któregom tę wieś kupił, od trzech lat umarłego, przed sądem postawić, aby on to samo co mówię zeznał”. Co gdy król i wszyscy przytomni słyszeli, śmiać się i szaleństwo biskupowi poczytywać poczęli. A Stanisław Św. przez one trzy dni z duchowieństwem swoim postami się, a modlitwami trudząc, dnia trzeciego po odprawionej Mszy Świętej na tę intencją, z procesją i w ubiorze biskupim, szedł do wsi Piotrowina tuż niedaleko Solca leżącej, do grobu jego, wszystkim sąsiadom znanego, w kościółku Św. Tomasza; tam długo modlitwę czyniąc, kazał otworzyć grób, i ciało już prawie spróchniałe odkryć, i zawołał do Pana Boga:

— „Boże Wszechmogący, u Ciebie jest wszystko podobne! Ty który Prawdą będąc w prawdzie się kochasz, a fałsz wszelki i nieprawość potępiać raczysz! wzbudź mnie i Kościołowi Twemu świadka, a osądź sąd mój, który ja Tobie Samemu poleciłem“ — i rzekł do umarłego:

„Piotrze! w Imię Trójcy Przenajświętszej, Ojca, Syna i Ducha Świętego, rozkazujęć wstań, a pójdź do sądu i wyświadcz prawdę moją”. I wnet się zatem porwał z ciałem, zupełnym, i z wielkim ludu wszystkiego podziwieniem; prowadził go przed króla i stawił, mówiąc: „Oto masz, królu, samego Piotrowina, któremu ja za tę wieś zapłaciłem; jemu wierz, a zobacz, iż nie jest obłudny, ale prawy człowiek, Mocą Bożą z grobu wskrzeszony”.

„Długo król i dwór jego, i lud wszystek zdumiały prawie od siebie odchodził, i milczał, na one cudowne niesłychane rzeczy patrząc. Piotr najprzód przemówił. — „Jam, powiada, królu, na prośbę tego biskupa wzbudzony jest i z czyśćca tu posiany, abym go zastąpił i wyświadczył. Jam mu wieś moją własną (do której żaden mój powinny prawa nie miał) przedał, i zupełną zapłatę wziął. “ Obróciwszy się potem do synowców swoich karcił ich i gromił słowami i do pokuty przywodził, iż niesłusznie się mężowi świętemu przykrzyli. Gdy się zatem szemranie wielkie wszystkich wzruszyło, król inaczej uczynić nie mogąc Świętemu Stanisławowi i kościołowi krakowskiemu pomienioną wieś przysądził. Pytać wielu ludzi chciało wskrzeszonego Piotra o rzeczy świata drugiego, ale on bardzo mało mówiąc, a nic bez dozwolenia świętego Stanisława nie powiadając, tym ich zbywał, iż mu nie było wolno oznajmić onych. Pytał go Święty Stanisław, jeżeliby chciał tu jakiś czas na świecie dla pokuty przebyć, czyli się do wieczności wrócić? Odpowiedział: „wolę jeszcze w czyśćcu mało co wycierpieć, aniżeli tu w niebezpieczeństwo grzechu znowu się wdawać, mam nadzieje w ofiarach i modlitwach Twoich, Ojcze Święty, iż rychło od męki onej wolnym zostanę.” I obiecując mu Stanisław modlitwy swe w grób go wprowadził, w którym skoro legł, ducha wypuścił i znowu pogrzebiony był. O dziwne, a niesłychane i jak bardzo jawne cudo! Którym wsławić chciał moc Swoją Pan Bóg, na pokazanie czystej duszy i żywota anielskiego tego Biskupa. To cudo nie tylko w Polsce, ale się po wszystkim Chrześcijaństwie rozgłosiło”.

Cuda Boże w świętych duszach czyśćcowych G. O. Rossignoli, 1935r

Idź do oryginalnego materiału