Należę do tych osób, które w kościele, do którego często chodzą, mają swoje ulubione miejsce. Tak samo w św. Idzim pod Wawelem – w niedziele w tym kościółku są msze katechumenalno-DOL-owe, polecam i zapraszam (o 17.00, części stałe chorałowe). Mnie znajdziecie pod ambonką, z widokiem na zwisające z niej szyszki chmielu. O takie:
Botanik-purysta poprawiłby mnie, iż to żeński kwiat tej rośliny, a nie żadna szyszka, ale lud zwie, jak zwie. W ramach ciekawostki tu dorzucę, iż kłącza chmielu są dwupienne, czyli dzielą się na męskie i żeńskie. Jednak ani poprawka od wyobrażonego specjalisty, ani ciekawostka nie zbliżyły mnie do odpowiedzi, skąd się to cudo tam wzięło i zwisa.
Zapewne nasuwa się hipoteza o sympatii twórcy owego narzędzia głoszenia do pienistego złocistego lub ciemnego napoju tworzonego na bazie m.in. tej rośliny. Można też wyciągnąć dominikanom, którzy opiekują się tym kościółkiem, iż byli właścicielami jednego z najbardziej dochodowych w I Rzeczpospolitej browarów, mianowicie tego w Warce (dochodowość była współmierna do jakości produkcji, iż tak dorzucę).
Jednak odpowiedź jest prostsza i jednocześnie bardziej złożona. Szyszki chmielu i ogólnie jego pędy są obecne w symbolice chrześcijańskiej. W Biblii nic na temat tego wieloletniego pnącza nie znajdziemy (w końcu te Pisma powstały w kulturze wina, nie piwa), jednak od czego kultura krajów, w których piwo było napojem zdecydowanie popularniejszym. Szyszki chmielu są bardzo ozdobne, więc aż prosiły się, by wykorzystać je w sztuce, ale też sama roślina była obecna w imaginarium ludów na północ od Karpat na długo przed przyjęciem przez nie chrześcijaństwa.
Uważano, iż jej pędy chronią przed demonami, dlatego kładziono je przed otworami w domach – drzwiami i oknami. Symbolizowała ona także męską potencję oraz ogólnie płodność. Cóż, chmiel uprawia się na pionowych, ośmiometrowych (do takiej długości dorastają pędy) tyczkach, więc skojarzenie, hm, usprawiedliwione. Pamiętam z dzieciństwa takie chmielowe „pawilony” (bo oczywiście nigdy nie była to tylko jedna tyczka) na polach. Z rozbudowanego na wiele metrów w głąb ziemi systemu korzeniowego wyrasta wieloletni pęd, który owija się wokół palika, zawsze idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Pęd ten wypuszcza jednoroczne latorośle, które po owocowaniu usychają. Sam nie drewnieje, dlatego niegdyś używano go także do produkcji lin.
Twórcy chrześcijańscy zobaczyli w chmielu przede wszystkim jego wieloletniość i ze względu na nią uznali, iż będzie dobrym symbolem nieśmiertelności. Jego pięcie się ku górze i przylgnięcie do podpory odczytywano jako odniesienie do oparcia się na Chrystusie/Kościele w zmierzaniu do nieba. Nie umknęły im także adekwatności biochemiczne szyszek chmielu, które sprawiły, iż uznano je za metaforę oczyszczenia i uspokojenia. W końcu dodawano wywar z żeńskich kwiatów do piwa jako konserwant; choćby jeżeli wnosiły do niego specyficzną dla tego napoju goryczkę, pozwalały na jego dłuższe przechowywanie. Współcześnie wiemy, iż wyciąg ten ma adekwatności bakteriobójcze, a jednocześnie przedłuża młodość (jest zalecany m.in. kobietom w okresie menopauzy, ponieważ poprawia stan skóry a przede wszystkim reguluje gospodarkę hormonalną) oraz wycisza i rozluźnia. Wiadomo, trzeba stosować z umiarem, szczególnie iż podawany jako piwo podnosi też apetyt a przedawkowany w tej postaci ma tendencję do wracania drogą, którą został dostarczony.
Co ciekawe, mamy dokumenty średniowieczne wskazujące, iż produkty pochodzące z chmielu były częścią obowiązkowej daniny, jaką oddawano Kościołowi. Uznawano więc je najwidoczniej za jedne z podstawowych dóbr. Wiele opactw słynęło z produkcji świetnej jakości piw, niedawno także Tyniec ruszył z taką produkcją. Chmiel, przynajmniej w naszej szerokości geograficznej, najwyraźniej oplótł się wokół chrześcijaństwa w jego katolickiej odsłonie i jak widać, owocuje choćby na ambonach. Warto, wychylając kufelek, przypomnieć sobie też i o symbolicznym znaczeniu pięknych szyszek, które bezlitośnie ugotowano dla jego stworzenia.