Chłopiec z Listy Schindlera. Jak “Mały Leyson” ocalał z obozu Płaszów

stacja7.pl 1 rok temu

Leon Leyson urodził się w wielopokoleniowej rodzinie żydowskiej w polskiej wsi – Narewce, jako najmłodsze z piątki dzieci państwa Leysonów. Jego spokojne dzieciństwo przerwała okrutna II wojna światowa, która rozpoczęła się, gdy ten miał zaledwie 10 lat. Jako 13-latek, trafił z rodziną do obozu koncentracyjnego KL Plaszow, znajdującego się w Krakowie. Niemcy rozpoczęły bestialską operację zwaną “ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej.” Po likwidacji krakowskiego getta, Żydzi stanęli w centrum obozowego piekła. Wśród nich był przerażony, niski i wychudzony Leon Leyson.

Jak relacjonował Leyson, w momencie przekroczenia bramy obozowej poczuł, iż to koniec jego drogi. Miejsce przepełnione było przeraźliwymi krzykami ludzkimi oraz nieznośnym ujadaniem psów. Obóz przepełniało bestialstwo SS-manów, którzy bez żadnych ogródek znęcali się nad więźniami.

Czytaj także >>> Jako 7-latek przeżył Rzeź Woli. „To były 3 godziny umierania”. Niezwykłe świadectwo ks. Kicmana

Obozowa fabryka szczotek

Leona Leysona zaciągnięto do pracy w fabryce szczotek do włosów. Drewno wykorzystywane do produkcji było twarde i trudno się na nim pracowało. Nie lada wyzwaniem zatem było prawidłowe zmontowanie. Pewnego dnia do chłopca podszedł oficer SS. Z pogardą powiedział, iż jak tylko zobaczy krzywo zmontowaną szczotkę, bez wahania strzeli mu w głowę. Mały Leon jednak był tak bardzo zaangażowany w pracę, iż na jego szczęście nie zarejestrował słów SS-mana. Dopiero po zakończeniu zmiany, leżąc na pryczy dotarło do niego, iż otarł się o śmierć. Powiedział, iż trząsł się z przerażenia całą noc.

Czytaj także >>> “Mój ojciec miał 16 lat, kiedy zabrano mu życie”. Karolina Korwin-Piotrowska o swoim ojcu, który walczył w Powstaniu Warszawskim

Drewniana skrzynka

Ojciec i brat Leona pracowali w fabryce Schindlera. Praca tam była wybawieniem od nieznośnej obozowej rzeczywistości. Pracowników traktowano z godnością i szacunkiem. Na prośbę ojca, Oskar Schindler umieścił na liście swoich pracowników Leona i jego matkę. Wszystko dobrze się układało, do momentu, gdy okazało się, iż ktoś skreślił nazwisko chłopca. Dla trzynastolatka oznaczało to pozostanie w obozie, był to wyrok. W dzień wydzielenia pracowników na podstawie listy do fabryki, Leon chciał pożegnać się z matką, więc stanął w kolejce. Postanowił spróbować szczęścia i podszedł do koordynującego całą akcją SS-mana. W swojej dziecinnej naiwności powiedział, iż ktoś skreślił jego nazwisko z listy i zaczął opowiadać o pracującej w fabryce swojej rodzinie. Ku jego zaskoczeniu, przerażający SS-man wskazał mu ręką gdzie ma pójść i Leon cudem opuścił teren obozu. Trafił do fabryki Schindlera i tam pracował na 12-godzinnych nocnych zmianach. Był tak mały, iż aby dostać kontrolerów maszyn, musiał stawać na drewnianej skrzynce.

Po latach wspominał Schindlera jako człowieka, który troszczył się o swoich pracowników, mimo to, iż w świetle ówczesnego prawa, Żydzi nie mogli być po ludzku traktowani. Podkreślał, iż dla właściciela fabryki najważniejszą wartością było ludzkie życie, dlatego starał się z całego serca wyrwać z nazistowskiego piekła jak największą liczbę osób. Schindler nazywał chłopca „Małym Leysonem”. Troszczył się o niego na każdym etapie pracy. po podwójnej racji żywnościowej. Leon Leyson, jak wiele innych pracowników fabryki zawdzięczają Oskarowi Schindlerowi życie.

Czytaj także >>> Porsche nie dla Jezusa? Jak polityczna poprawność wymazuje rzeczywistość

Piekło w obozie KL Plaszow

Katorżnicza praca, przemoc, wszechobecna śmierć to codzienna, obozowa rzeczywistość. Niemcy utworzyli obóz koncentracyjny KL Plaszow w 1943 roku na terenie dwóch krakowskich żydowskich cmentarzy. Przyjmuje się, iż przez cały czas jego istnienia, w sumie więziono 35 tysięcy osób. W miejscach egzekucji: C-dołek i H-górka zginęło przeszło 8 tysięcy ludzi.

W 1943 roku na terenie obozu Niemcy stworzyli zbiorową mogiłę, w której pochowano ponad 2 tysiące ofiar z likwidacji getta krakowskiego. W ciągu roku, w tym samym miejscu odbywały się masowe egzekucje, przez co szacuje się, iż łącznie zostało tam pochowanych około 3 tysięcy osób.

Do jednych z najbardziej przerażających wydarzeń w obozie należy ekshumacja i zbeszczeszczenie zwłok, które znajdowały się w zbiorowej mogile. W 1944 roku Niemcy obawiając się nakrycia ich bestialstwa, tuż po tym jak świat dowiedział się o radzieckiej zbrodni katyńskiej, zdecydowali się na nieludzkie działanie. Oficerowie SS wydali rozkaz na wykopanie i spalenie zwłok, żeby zatrzeć ślady zbrodni. Zajęli się tym żydowscy więźniowie. Podczas tych wydarzeń ciała ofiar zostały sprofanowane. Wyrwane złote zęby przetopiono, a prochy rozsypano po całym terenie obozu.

Aleksandra Pawlikowska/Stacja7

atom
Idź do oryginalnego materiału