Jakim nieszczęściem jest być ślepym na obecność drugiego człowieka i jego potrzeby.
Łk 16, 19-31
Dzisiejsza Ewangelia opowiada o człowieku, który mógł zrobić coś dobrego, ale zaniechał tego. A adekwatnie był tak zaślepiony, iż choćby nie zauważył potrzebującego u bram swojego domu. To budzi jeszcze większą trwogę.
Czy można bowiem tak żyć, by zupełnie nie widzieć innych, choćby gdy mijamy ich codziennie w drodze do naszych domów? O czym świadczy takie funkcjonowanie, zaślepione i skoncentrowane na tak wąskim skrawku rzeczywistości, przez który nie widać zupełnie nic – choćby żyjącego, czującego, cierpiącego człowieka o dwa kroki dalej?

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Ten dramat obojętności nie dotyczy wyboru między: pomogę – nie pomogę. On oznacza paraliż człowieka, który nic nie widzi, nic nie słyszy, nic nie czuje. Jest martwy za życia.
Można dywagować, co doprowadziło bogacza do takiego stanu. Jezus, opisując jego styl życia: kosztowne szaty i wystawne uczty, podsuwa nam pewne tropy. Do paraliżu serca, do pustki i życia, w którym nie ma miejsca na miłość, doprowadziło tego człowieka jego bogactwo. Nie bogactwo samo w sobie, ale zatracenie w jego uwodzącym uroku.
Co jest dla nas takim bogactwem, w które wpatrujemy się tak uporczywie, iż powoduje w nas ślepotę? Każdy z nas nosi w sobie wartości, przekonania i zasoby, które mogą go odgrodzić od świata i doprowadzić do paraliżu serca, wzroku i słuchu. Wystarczy w nich ulokować swoje nadzieje, z nich i tylko z nich czerpać satysfakcję, konsumować dla samego siebie swoje talenty, wrażliwość, intelekt, a choćby pobożność, by odgrodzić się od świata i skazać na nieznośną samotność.
Prawdziwym darem – darem ocalającym życie – jest drugi człowiek. Nieszczęściem jest być niewidzialnym dla innych. Wiedzą o tym ubodzy tego świata, chorzy, samotni, zmagający się z kryzysami. Jakim jednak jest nieszczęściem być ślepym na obecność drugiego i jego potrzeby? Jakim nieszczęściem jest skazać się na bycie niewidzialnym dla miłości i to na całą wieczność?
Kościół, wspólnota zrodzona z miłości i połączona miłością, jest miejscem ludzi widzialnych i widzących, ludzi żyjących i mających możliwości dokonywania wyborów między dobrem a złem. Oby nigdy nie stał się zbiorowiskiem ludzi obojętnych, nieczułych i ślepych.
Tekst ukazał się 28 września 2025 r. na Facebooku