Bóg nie dał się rozpiąć na krzyżu dla jakiejś abstrakcyjnej idei zbawienia ludzkości, ale po to, by ocalić konkretne osoby: mnie, ciebie, nas wszystkich.
J 3, 13-17
W święto Podwyższenia Krzyża przychodzą mi na myśl dwa artystyczne dzieła. Pierwsze to cenny dla franciszkańskiej tradycji duchowej obraz Murilla przedstawiający Jezusa, który schyla się z krzyża, by objąć i przytulić św. Franciszka z Asyżu.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Drugie dzieło to 18-metrowy krzyż procesyjny – największy na świecie, autorstwa włoskiego rzeźbiarza Andrei Trisciuzziego. Również i w tym przypadku Ukrzyżowany Chrystus patrzy w dół i wyciąga dłoń, by podać ją człowiekowi. Tym człowiekiem jest papież Jan Paweł II, wspinający się po drzewie krzyża. Za nim, z wielkim wysiłkiem, pną się w górę postaci kobiet i mężczyzn.
Uścisk Jezusa jest pewny i mocny, odnosi się wrażenie, iż to dzięki sile Ukrzyżowanego ludzie mogą wspiąć się wyżej. Na tej sile się opierają. U podstawy rzeźby widać ludzką postać, skuloną z bólu i rozpaczy. Czy zdecyduje się wspiąć z innymi na krzyż? Czy ci, którzy z nadzieją pokonują kolejne etapy drogi wzwyż, obejrzą się, by podać rękę i wesprzeć tego cierpiącego człowieka?
Oba wspomniane dzieła łączy jeden uderzający motyw. Oto patrzymy na Boga, który schyla się do człowieka, aby go podnieść ku górze. Boga, który z ramion krzyża schodzi do człowieka, by go objąć w czułym uścisku i podać mu wspierającą dłoń. Te dwie artystycznie opowieści są świadectwem o Bogu, który nie dał się rozpiąć na krzyżu dla jakiejś abstrakcyjnej dla nas idei zbawienia ludzkości, ale po to, by ocalić konkretne osoby: mnie, ciebie, nas wszystkich. Nasz Kościół.
O krzyżu, starożytnym narzędziu, które jest źródłem krańcowego upodlenia i poniżenia skazańców, Jezus mówi w rozmowie z Nikodemem: „trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego”. Tu nie chodzi tylko o wywyższenie na drzewie śmierci, ale o perspektywę nieba, która dzięki temu wywyższeniu staje się nam bliższa. Innymi słowy, podniesienie drzewa kaźni na Kalwarii ukazuje cel dramatu krzyża: jest nim życie w niebie na wieki, wolność od grzechu, śmierci i rozpaczy, czyli tego wszystkiego, z czym krzyż był kojarzony przez ludzi tamtych czasów. I z czym nierzadko wciąż jest kojarzony.
Krzyż jest znakiem nadziei, ale tylko wtedy, gdy widzimy na nim Jezusa. To On, cierpiący i ukrzyżowany, nadaje mu znaczenie. Tylko wtedy, gdy na krzyżu zobaczymy Jezusa, który pochyla się w naszą stronę i pomaga nam wspiąć się ku górze, krzyż ma sens, jest znakiem miłości i życiodajnym źródłem miłosierdzia.
Tekst ukazał się na Facebooku
Przeczytaj również: Ten piątek, kiedy krzyż mnie nauczył