Boże Ciało, czyli konkret

6 godzin temu
Zdjęcie: Procesja Bożego Ciała


Niesiony dziś w monstrancji Chrystus to nie silny Bóg, ale kruchy Chleb. To Pan, którego może zdmuchnąć wiatr i którego można połamać. Co to znaczy dla tych, którzy w Niego wierzą?

Piękna, wyjątkowa w skali roku procesja (w wielu parafiach wciąż organizowana z rozmachem), na cześć Boga-Tajemnicy, zamkniętego w kruszynie chleba – wydawać by się mogło, iż Boże Ciało to uroczystość pełna niecodzienności i abstrakcji. Tymczasem liturgia słowa z tego dnia prowadzi mnie w tym roku do wniosku odwrotnego: to uroczystość wołająca głośno o zakorzenienie w konkrecie życia.

Jaki to konkret? Odpowiadając, pozwolę sobie przystanąć przy Słowie – przy wynikających z Niego trzech rodzajach spojrzenia: na świat, na siebie i na Chrystusa.

„Melchizedek, król Szalemu, wyniósł chleb i wino…” (Rdz 14,18)

Melchizedek to prawdopodobnie jedna z najbardziej tajemniczych postaci biblijnych. Już sami autorzy późniejszych ksiąg Pisma Świętego, powołując się na spotkanie tej postaci z Abramem, mają tu kilka do powiedzenia. „Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia” – napisze o nim autor Listu do Hebrajczyków.

Wiadomo jedno: mimo iż był kapłanem Boga najwyższego, nie należał do rodu Abrahama, ani, w konsekwencji, do późniejszego narodu wybranego. Melchizedek to nie-Izraelita. Nie „nasz” człowiek.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Co roku mądrzy kaznodzieje przypominają przy okazji Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, iż procesja, w którą się udajemy, nie może stać się manifestacją wyższości. Zapatrzeni w Chrystusa, mamy wziąć Go do naszych miast i wsi, wprowadzić (czasem na nowo) do naszego świata.

Melchizedek prowadzi mnie dziś jednak do wniosku idącego nieco dalej. To on jako pierwszy jest dany Kościołowi w liturgii słowa. To on przynosi chleb i wino, stanowiące materię dla spożywanej przez nas Eucharystii. To on – nie-Izraelita. Nie „nasz” człowiek.

„Procesja jest świętym ruchem ludzi rzeczywiście ze sobą związanych, łagodną falą pełną spokoju i majestatu, pochodem z kornie złożonymi dłońmi, a nie z gorzko zaciśniętymi pięściami – pochodem, który nikomu nie zagraża, nikogo nie wyklucza, błogosławi choćby tym, co stoją zdziwieni z boku i patrzą, niczego nie pojmując” – pisał Karl Rahner.

Myślę, iż Melchizedek uczy o czymś jeszcze: nie tylko nie zagrażać, nie tylko nie wykluczać i błogosławić, ale prawdziwie docenić i pokochać tych, których spotkamy dziś jako Kościół na naszych drogach. Zgodzić się na to, iż każdy mijany człowiek – wierzący lub nie – ma coś, z czego mogę czerpać, dar, który mogę jedynie pokornie przyjąć. Założyć, iż świat, do którego przynosimy naszego Pana, nie jest zły i zepsuty (a Kościół nie stanowi w nim jedynej enklawy prawości i normalności) – ten świat bowiem, tak samo jak Kościół, jest dziełem dobrego Boga.

Być może więc pierwszym, co może we mnie zrobić to Boże Ciało, jest korekta wzroku – abym tam, gdzie wciąż patrzę na „obcych” z lękiem i rezerwą, umiała stawać się ich wdzięczną siostrą. W końcu kto wie, może Jezus, którego dziś będziemy nieść ulicami naszych miast i wsi, nie tylko kocha, ale też zwyczajnie lubi ten świat? Może ma w nim – również poza granicami Kościoła – nie tylko marnotrawnych synów, ale też dobrych przyjaciół?

Boże Ciało to uroczystość wołająca głośno o zakorzenienie w konkrecie życia

Agata Kulczycka

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Jak pozwolić Mu skorygować nasz wzrok? Bogu dzięki za papieża Benedykta, który przychodzi z rozwiązaniem: „Taka miłość może być urzeczywistniona jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie z Bogiem, spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia. Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. Jego przyjaciel jest moim przyjacielem” („Deus caritas est”, 18).

„Ilekroć spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11,26)

Tym, co z pewnością ułatwia spojrzenie na świat z miłością, jest świadomość własnej historii zbawienia.

Jezus, ustanawiając Eucharystię podczas uczty paschalnej, nadał nowe, ostateczne znaczenie temu, co świętujemy jako Paschę. To już nie wyłącznie noc wyjścia Izraela z Egiptu, ale również noc przejścia Jezusa ze śmierci do życia; nie tylko koniec niewoli u faraona, ale też wyswobodzenie każdego z nas z kajdan grzechu i śmierci. Eucharystia to zarazem ofiara Chrystusa i jej pamiątka.

Boże Ciało to nie wyłącznie Uroczystość Najświętszego Ciała naszego Pana. To także uroczystość Jego najświętszej, obmywającej nas z grzechu, Krwi. „Błogosław, duszo moja, Pana, i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach!” – woła psalmista w Psalmie 103, wyliczając następnie wszelkie dobro, jakie człowiek może otrzymać (i otrzymuje) od Boga. Nie zapominaj. Co lepiej pozwala nie zgubić tego dobra niż najdoskonalsza ofiara i pamiątka – pokarm i napój codziennego niezapominania?

Eucharystia przechowuje w sobie pamięć o tym, kim jestem i co zrobił dla mnie Bóg. To ta perspektywa – własnej biedy, przeżywanej w bezpiecznym świetle Pana – uczynić może człowieka ostatecznie bardziej prostym i łagodnym. Mając świadomość własnego grzechu i tego, kim byłabym bez Boga, przestaję mieć potrzebę, żeby cokolwiek udowadniać. Perspektywa Jego miłosiernej miłości pozwala na dobroduszność wobec innych.

Wkrótce Nowość Promocja!
  • Wiesław Dawidowski OSA
  • Damian Jankowski

Leon XIV. Papież na niespokojne czasy
PRZEDSPRZEDAŻ

21,00 35,00
Do koszyka
Książka – 21,00 35,00

A co, gdy tego brakuje? Co, gdy właśnie teraz, podczas lektury tego tekstu, odzywa się we mnie śmierć, a nie życie? Usłyszałam kiedyś, iż Izraelici wychodzący z Egiptu wypiekali placki z niezakwaszonego ciasta, ponieważ… wcale nie byli gotowi do wyjścia. Ta niegotowość nie przeszkodziła jednak Bogu w oswobodzeniu ich z kajdan.

Może więc, poza korektą wzroku w stosunku do świata, Boże Ciało jest dobrą okazją do zawołania – niezależnie od własnej gotowości – o Boże zbawienie, o paschę Jezusa w konkrecie moich dzisiejszych niewoli?

„Ja jestem chlebem” (J 6,51a)

Ostatni rodzaj spojrzenia, do którego zaprasza mnie dziś Słowo, to spojrzenie utkwione w Bogu-Chlebie. jeżeli bowiem – jak (znów!) powie dziś wielu mądrych kaznodziejów – chrześcijanie stawać się mają dla świata jak żywe monstrancje, konieczne wydaje się dostrzeżenie, JAKI jest niesiony dziś w monstrancji Chrystus. To nie silny Bóg, ale kruchy Chleb; Pan, którego może zdmuchnąć wiatr i którego można połamać; Zbawca, który nie idzie sam, ale jest niesiony – nie tam, gdzie sam wybiera, ale tam, gdzie akurat wytyczono trasę tegorocznej procesji.

W swojej homilii na Boże Ciało z 2021 r. papież Franciszek, komentując Ewangelię o ustanowieniu Eucharystii, zatrzymał się przy miejscu spożycia paschy przez Jezusa z uczniami. „Duża sala dla małej okruszyny Chleba” – mówi papież, dodając, iż w istocie potrzebne jest duże serce, żeby Jezusa w kruszynie chleba rozpoznać i pokochać.

Tylko jednak rozpoznawszy i przyjąwszy Go właśnie takiego, można wypełnić wezwanie Benedykta XVI: „powołaniem każdego z nas jest, byśmy wraz z Jezusem byli chlebem łamanym za życie świata” („Sacramentum caritatis”, 88).

Ostatnim pytaniem, jakie zadaje mi dzisiejsza uroczystość, jest: Jakim jesteś chlebem? Na ile jesteś… strawna? Czy tak jak Pan pozwalasz sobie na kruchość i łagodność – czy zamiast chleba przypominasz raczej twardy kamień?

Patrząc dziś na świat przez pryzmat Melchizedeka, na siebie – przez soczewkę Paschy i na Boga ukrytego w okruchu Chleba, proszę Go więc tak, jak umiem:

Nie daj mi zamknąć tego dnia w abstrakcji. Nie pozwól, żebym tajemnicą zasłaniała się przed powszedniością. Ulecz dziś mój wzrok, wyrywaj mnie z niewoli, ucz Twojej prostoty i kruchości. Niech ten niezwykły dzień stanie się we mnie najprostszy. Amen.

Idź do oryginalnego materiału