Przypominamy historię niezwykłych objawień, jakie stały się udziałem Władysławy Fronczakówny (Papis). Wizjonerka odeszła do Pana w roku 2016.
Matka Boża Łaskawa, obrana w 1652 roku Patronką Warszawy i Strażniczką Polski [pełen tytuł warszawskiej Madonny, przyp. red.] w 1943 roku ukazała się w Warszawie, na osadzie Siekierki, by uprzedzić swój lud o grożącym nieszczęściu. Maryja przybywa, aby miasto, któremu od 291 lat patronuje, nie podzieliło losu dopalającego się w tym czasie żydowskiego getta. Mistyczka Bronisława Kuczewska (1907-1989) tak wspomina swoje pierwsze spotkania z Matką Bożą na Siekierkach: 28 kwietnia 1943 roku Matka Boża objawiła mi się w domu rodzinnym w Nowym Dobrem i powiedziała: Dziecino, nie będziesz już do Mnie przychodzić do Przygód i do Budzieszyna. Wybieram sobie inne miejsce, w Warszawie, na Siekierkach. Będziesz miała tylko 3 kilometry od tramwaju, z ulicy Czerniakowskiej, i tam masz przychodzić. Ujrzałam wiśnię i dziewczynkę. Jak się później okazało, była nią 13-letnia Władysława Fronczakówna [obecnie Papis przyp.aut.], której Matka Najświętsza objawi się 3 maja 1943 roku.
Bogurodzica, niebiańsko piękna, ukazała się wśród zieleni, na drzewie wiśni obsypanym kwiatami. Jej słowa były poważne i brzmiały złowieszczo: Módlcie się, bo idzie na was WIELKA KARA, CIĘŻKI KRZYŻ. Nie mogę powstrzymać gniewu Syna mojego, bo lud się nie nawraca. Bóg nie chce ludzi karać, Bóg chce ludzi ratować przed zagładą. Bóg żąda nawrócenia!
Bronisława relacjonuje dalej: 4 maja 1943 roku przyjechał do mnie mąż i powiedział, iż w Warszawie na Siekierkach było objawienie [Bogurodzicy] 3 maja. Ja mu na to odpowiedziałam, iż wiem o tym, bo Matka Boża powiedziała mi o tym 5 dni wcześniej. 5 maja 1943 roku urodziłam syna Janusza. 28 maja 1943 roku pojechałam z mężem i małym dzieckiem [23-dniowym niemowlęciem] na Siekierki, gdzie 3 maja objawiła się Matka Boża, i miałam z Nią tam po raz pierwszy objawienie. Odtąd chodziłam na Siekierki i tam otrzymywałam od Matki Bożej polecenia do wykonania przez 38 lat, aż do 1981 roku. Kilka razy w miesiącu nawiedzałam to miejsce, a szczególnie każdego 3 i 28 dnia miesiąca oraz w uroczystości Matki Bożej.
3 czerwca 1943 roku poszłam z synkiem na ręku na Siekierki. Ujrzałam Matkę Najświętszą, która powiedziała mi, iż pragnie, aby na tym miejscu wybudować klasztor. Powiedziała też, iż to będzie jakby druga Częstochowa dla Warszawy, iż ludność nie będzie musiała tak daleko jeździć, względnie chodzić. Będą mogli przychodzić na Siekierki.
W lipcu 1943 roku w Orzywole, gdzie pojechałam na rozkaz Matki Najświętszej, po modlitwie, miałam widzenie Pana Jezusa, który trzymał rózgę nad Warszawą. Wiedziałam, iż Warszawę czeka wielka kara.
W
okresie międzywojnia sytuacja moralna społeczeństwa polskiego była,
oględnie mówiąc, nienajlepsza. Dlatego Jezus Chrystus prosił wizjonerów
św. siostrę Faustynę, Sługi Boże: Rozalię Celakównę, Leonię Nastał,
Kunegundę (Kundusię) Siwiec o modlitwy wynagradzające za grzechy
rozwiązłości: Strasznie ranią moje Serce Najświętsze grzechy nieczyste.
Żądam ekspiacji!
Nasz Pan szczególnie prosił o modlitwy za
warszawian: stolica odrodzonej Polski, nie chciała pamiętać o Dekalogu.
Wystarczy zajrzeć do pamiętników i wspomnień z tego okresu. Luminarze
życia społecznego i kulturalnego prowadzili ostentacyjnie, nader
rozwiązłe życie, zarażając tym stylem życia otoczenie, a szczególnie
podatną na wpływy młodzież.
Masoni zdawali sobie sprawę z tego, iż aby osiągnąć powszechne rozluźnienie obyczajów potrzebna jest demoralizacja. Starali się, aby romanse i rozwody sławnych ludzi były nagłaśniane w bulwarowej prasie tak, by te niemoralne zachowania przestały bulwersować, by spowszedniały i powoli stały się obowiązującą normą. Postarali się także, by swobodę obyczajów lansowali pisarze i dziennikarze, sami żyjący według tego wzorca, tak długo, aż stanie się ona normą i nastąpi wyparcie z powszechnej świadomości zarówno pojęcia grzechu, jak i jego skutków [w książce autorzy zamieścili m. in. cytaty z autobiografii Ireny Krzywickiej, o znamiennym tytule: Wyznania Gorszycielki, gdzie bez żenady opowiada o sobie (pisarce, matce dwóch synów), mężu (znanym warszawskim adwokacie Jerzym Krzywickim) i… wieloletnim kochanku, żonatym pisarzu i krytyku teatralnym Tadeuszu Boyu-Żeleńskim]. świadectwa rozwiązłości znajdziemy nie tylko we wspomnieniach Krzywickiej. Z długiej listy książek lansujących „nowy moralny ład” wybija się książka Tadeusza Wittlina Pieśniarka Warszawy. Biografia. Hanna Ordonówna i jej świat (Wydawnictwo POLONIA, Warszawa 1990). Jej autor na 300 stronach (małym drukiem!) relacjonuje życie gwiazdy, tzn. omawia trwające do ostatnich miesięcy życia romanse zamężnej artystki, podając bardzo szczegółowo źródła każdej informacji (por. także: Magdalena Samozwaniec, Maria i Magdalena. Z pamiętnika niemłodej już mężatki.
Dzięki aktywnym propagatorkom wolności seksualnej masoni stopniowo osiągnęli cel, jakim było doprowadzenie do tego, iż większa część społeczeństwa polskiego odrzuci chrześcijańskie zasady moralne, tj. prawa Dekalogu. Masoni przyjęli roztropną taktykę: „wyciszenia religii katolickiej nie rozumowaniem, ale psuciem obyczajów”.
W roku 1936, po osiemnastu latach niepodległości, masoni mogli się wykazać znacznymi osiągnięciami w demoralizacji społeczeństwa. [Tu opuszczam fragmenty książki Sławomira Kopera Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej (Bellona Rytm, Warszawa, 2009, md]
Katolicki pisarz Gilbert Keith Chesterton w roku 1923 napisał: Rozwód to coś, co dzisiejsze gazety nie tylko reklamują, ale wręcz zalecają, zupełnie jakby to była przyjemność sama w sobie.
Ks. kard. August Hlond konkluduje: Fala wszelkiego rodzaju nowinkarstwa zabagnia dziedzinę obyczajów. Podkopuje nie tylko moralność chrześcijańską, ale godzi wprost w etykę naturalną, szerzy nieobyczajność wśród młodzieży i dorosłych. Celem tej propagandy jest zachwianie idei katolickiej, aby zastąpić naukę chrześcijańską „masońskim naturalizmem”. Koła liberalne i masońskie przypuściły atak na małżeństwa chrześcijańskie, sprowadzając je tylko do rangi kontraktu cywilnego, pozbawiając je wszelkiej nadprzyrodzoności.
Zapoczątkowany przed II wojną światową proces upadku moralności doprowadził do tego, że w pierwszej dekadzie XXI wieku, już nikt nie ośmieli się przypomnieć „nowożeńcom z odzysku”, zawierającym kontrakt małżeński (w urzędzie Stanu Cywilnego), iż w świetle prawa kanonicznego popełniają cudzołóstwo (gdy któreś z nich jest przez cały czas związane sakramentem małżeństwa). Czyli zaczynają, świadomie i dobrowolnie, tzw. nowe życie w grzechu ciężkim, co prowadzi prostą drogą do piekła!
Wygodny
eufemizm, używany w kościele – „związek niesakramentalny” – zgrabnie
ukrywa złowieszczą perspektywę. Autor wielokrotnie rozmawiał w
konfesjonale z kobietami, które dla swoich dzieci, związanych
sakramentem małżeństwa, a rozwiedzionych w świetle prawa cywilnego,
modlą się o… założenie nowej, szczęśliwej rodziny! Sądzą one, iż jest to
intencja słuszna! Te „pobożne” matki realizują plan masonów, którzy
chcą zniszczyć chrześcijaństwo… rękami samych katolików!
Trwająca od
dziesięcioleci promocja wszelkiej wolności seksualnej i zanik
społecznego ostracyzmu w stosunku do tzw. „związków partnerskich”
doprowadził, zdaniem księdza profesora Jerzego Bajdy, do: Zniszczenia
moralnych, religijnych, społecznych i ekonomicznych podstaw rodziny i
fałszowania jej struktury personalistycznej. Profesor przestrzega:
Jeżeli proces niszczenia rodziny będzie się dalej toczył tak, jak tego
chcą promotorzy rewolucji obyczajowej – a adekwatnie promotorzy
rozwiązłości, […] niedługo może zupełnie zniknąć ta formuła
antropologiczna, której na imię naród, a społeczeństwo nie będzie się
niczym różniło od stada zwierząt, chyba tylko strojem. Choć i pod tym
względem różnica systematycznie maleje.
Czyny, których nikt nie ośmieliłby się publicznie nazwać grzechem, a więc nierząd, cudzołóstwo, lesbijstwo i homoseksualizm – przez cały czas wywołują, określone w Piśmie świętym, konsekwencje. […]
Bóg Ojciec, chcąc ocalić Warszawę przed zasłużoną karą pozwala, by Matka Łaskawa ostrzegła swój lud, by żądała nawrócenia, całkowitego odwrócenia się od grzesznego życia i wynagrodzenia za dotychczas popełnione grzechy: rozwiązłości, cudzołóstwa i te najstraszniejsze – grzechy dzieciobójstwa. Trzeba bowiem wiedzieć, iż w okresie międzywojennym przeciętna liczba umyślnych poronień wynosiła rocznie, według oficjalnych statystyk: przeciętnie od 100 do 130 tysięcy.
Kiedy
Maryja przybędzie na Siekierki, orędzia będzie otrzymywać nie tylko
trzynastoletnia Władysława Fronczakówna, ale przede wszystkim Jej
ulubienica, trzydziestosześcioletnia Bronisława Kuczewska: Od 9 kwietnia
przestałam chodzić do Budzieszyna, natomiast od 28 maja 1943 roku
zaczęłam chodzić na Siekierki, gdzie otrzymywałam polecenia od Matki
Bożej do wykonania, przez okres 38 lat, do 21 sierpnia 1981 roku [tj. od
święta Maryi Królowej Polski do wigilii święta Matki Bożej Królowej].
Maryja,
Matka Łaskawa Patronka Warszawy, za pośrednictwem Broni Kuczewskiej i
Fronczakówny będzie apelować do ludu stolicy, aby przez przemianę życia,
respektowanie praw Dekalogu i pokutę odwrócił wiszące nad miastem
nieszczęście.
Prosi warszawian o modlitwę powszechną, czyli taką jak w
1920 roku, kiedy to lud stolicy żarliwie błagał Boga i Patronkę
Warszawy o ocalenie przed bolszewikami [rozdziały 15 i 16 cytowanej
książki przyp. red.] i wymodlił cud Jej publicznego ukazania się, które w
konsekwencji zmieniło zdawałoby się już przesądzony wynik wojny i
ocaliło Polskę!
Po 23 latach, w roku 1943 – czwartym roku okupacji niemieckiej, sytuacja jest diametralnie różna: to nie lud błaga Maryję, Patronkę Warszawy i Strażniczkę Polski o ustanie okropieństw wojny, ale Ona Sama schodzi z nieba i osobiście wzywa do modlitwy o pokój, błagając Swój lud o nawrócenie i pokutę!!! Najłaskawsza z Matek chce odwrócić od miasta zapowiedzianą karę! Podejmuje się tej niewdzięcznej misji, by nie doszło do tragedii: jeżeli się nie nawrócicie, to wszyscy zginiecie!
Pomimo ośmieszania i deprecjonowania objawień wiadomości o nich rozchodzą się po mieście. Dzieje się tak dzięki niestrudzonej Broni Kuczewskiej, która dociera z nimi do warszawskich księży, oraz życzliwym mieszkankom Siekierek, które rozwożąc mleko i warzywa „na gospody”, opowiadają w mieście o objawieniach.
Mimo wielu wysiłków przestrogi Maryi nie dotrą do ogółu warszawian. Główną przyczyną jest brak zainteresowania objawieniami ze strony kleru.
Wydawało
się oczywiste, iż księża Zmartwychwstańcy z parafii św. Bonifacego na
Czerniakowie, pełniący posługę w osadzie, dopomogą w upowszechnieniu
orędzi i iż słowa Bogurodzicy, uprzedzające o mającej nadejść na miasto
karze, będą głoszone ze wszystkich ambon stolicy. Niestety,
Zmartwychwstańcy nie tylko nie traktowali objawień poważnie, ale
negowali wszystko, co miało z nimi związek, m.in. odmówili poświęcenia
malutkiej kapliczki, umiejscowionej przy drzewie, na którym ukazała się
Matka Boża. Bronisława Kuczewska napisze: Po postawieniu kapliczki Pan
Jezus dał mi polecenie, abym poszła do księdza do parafii św. Kazimierza
na ul. Chełmską. Kiedy przyszłam i powiedziałam, iż Pan Jezus życzy
sobie, aby poświęcić kapliczkę, ksiądz wysłał mnie do parafii św. Jakuba
[na Ochocie, przyp. aut.]. Było tam 5 księży. Wypytywali mnie o
objawienia na Siekierkach. Opowiadałam im o nich przez około 4 godziny.
Potem wysłali mnie z powrotem do parafii św. Kazimierza [Dolny Mokotów,
przyp. aut.]. Ksiądz jednak przez cały czas nie chciał wyrazić zgody na
poświęcenie kapliczki. Powiedział, iż nie ma pozwolenia, bo trzeba iść z
procesją i on nie może tego wykonać. Wróciłam więc do domu [przy ul.
Jasnej, przyp. aut.], a iż byłam zmęczona, położyłam się. I wtem słyszę
głos Pana Jezusa: Idź Dziecino do księdza po raz trzeci, i powiedz, żeby
poszedł z kościelnym, bez ludzi i bez procesji, i poświęcił kapliczkę.
Powiesz, iż taka jest Wola Moja i Matki Mojej, ażeby kapliczka była
poświęcona, bo jest bardzo znieważana.
Kiedy poszłam po raz trzeci do
księdza, chciał mi drzwi zamknąć przed nosem, ale ja przytrzymałam je
nogą i powtórzyłam to, co mi Pan Jezus powiedział. Ksiądz jednak nie
wykonał tego polecenia. Dopiero jedna z wiernych przyprowadziła, po
kryjomu, księdza jezuitę, ojca Antoniego Kozłowskiego, który był
wielkim czcicielem Matki Bożej i wiedział o moich objawieniach, i on
poświęcił kapliczkę.
Wokół siostry Bronisławy, profeski III Zakonu św. Franciszka, spontanicznie gromadzili się ludzie i niedługo zawiązała się wspólnota, której Sama Bogurodzica nadała nazwę Grono Matki Bożej i Miłosierdzia Bożego. Jej członkowie, osoby świeckie, pomagały mistyczce w wykonywaniu poleceń z Nieba. Grono podejmowało także cotygodniowe modlitwy o nawrócenie Warszawy i upowszechniało orędzia Maryi i Pana Jezusa w swoich środowiskach.
Misja ostrzeżenia Warszawy przed mającym wybuchnąć za 16 miesięcy powstaniem wymagała od Kuczewskiej heroizmu i zaparcia: W sierpniu 1943 roku [rok przed wybuchem powstania] na modlitwie u pani Teofili Ciecierskiej, przy ul. Płockiej 25, miałam objawienie Matki Najświętszej. Maryja ukazała mi okropny widok Warszawy w czasie Powstania. Widziałam masowe aresztowania, rozstrzeliwania, palące się domy. Zobaczyłam też dom, w którym modliliśmy się. Matka Boża powiedziała mi, iż ten dom będzie podlany benzyną i podpalony od dołu przez Niemców. W widzeniu widziałam, jak matki wyskakiwały z dziećmi z płonącego domu. Zaraz powiedziałam o tym widzeniu obecnym, ale nie chcieli mi uwierzyć. Huknęli na mnie, iż opowiadam głupstwa, bo Niemcy będą liczyć się z nami. [W innym miejscu Bronisława mówi o tym wydarzeniu w ten sposób: Powiedzieli, żebym nie plotła głupstw i zajęła się robotą, a nie plotkami, iż Niemcy będą się z nami liczyć].
Trzy dni przed Powstaniem Matka Boża dała mi polecenie, abym zabrała dzieci i wyjechała z Warszawy w rodzinne strony, do Dobrego. Kiedy po Powstaniu wróciłam do Warszawy, dom, który miałam ukazany przez Matkę Bożą przy ul. Płockiej 25 – był spalony. W domu tym i w sąsiednich zabito 300 ludzi. Ludzie mówili, iż matki wyrzucały swoje dzieci przez okna, a za nimi same wyskakiwały. Dzisiaj widnieje w tym miejscu tablica pamiątkowa mówiąca, iż zginęło tu ok. 300 osób.
Proroctwa nie lekceważcie – pisze św. Paweł w Liście do Tesaloniczan (1 Tes 5,20). Proroctwo o całkowitym zniszczeniu Warszawy zostało lekceważone. Przestroga, jaką w imieniu Boga Najwyższego, Bogurodzica przekazała warszawianom: Bóg nie chce ludzi karać, Bóg chce ludzi ratować przed zagładą. Żąda nawrócenia! – do nich nie dotrze…
Powstanie Warszawskie wybuchnie po szesnastu miesiącach od pierwszych objawień i ostrzeżeń Maryi. W sierpniu 1944 roku młodych warszawian rozpiera chęć walki ze znienawidzonym wrogiem, ruszą więc naprzeciw potędze militarnej Niemców z gorącymi sercami, z butelkami napełnionymi benzyną, ale… bez błogosławieństwa Bogurodzicy.
Dowództwo nie czuło potrzeby oficjalnego zawierzenia akcji zbrojnej Patronce miasta. Owszem, indywidualnie zawierzano się Maryi Łaskawej, modlono się na różańcu, przyjmowano sakramenty, uczestniczono w polowych Mszach świętych (co w swojej książce wspomina s. Maria Okońska), ale oficjalnego – jak za Marszałka Piłsudskiego – zawierzenia akcji zbrojnej Bogu Najwyższemu nie było! Po 47 latach w dniu święta Najświętszego Imienia Maryi, 12.09.1991r., w Sastin, Narodowym Sanktuarium Słowacji, w orędziu skierowanym do ks. Stefano Gobbi’ego Maryja dobitnie wyjaśni kwestię oficjalnego zawierzenia na przykładzie odsieczy wiedeńskiej: Turcy zostali pokonani, gdy oblegali Wiedeń i grozili zniszczeniem całego chrześcijańskiego świata. Przewyższali żołnierzy świętej Ligi liczbą, siłą, uzbrojeniem i czuli, iż do nich należy zwycięstwo, ale: wezwano Mnie publicznie, i publicznie proszono o pomoc, Moje Imię zostało wypisane na proporcach i było wzywane przez wszystkich żołnierzy. To za Moim wstawiennictwem miał miejsce cud zwycięstwa, który uratował świat chrześcijański.
Matka Łaskawa w ciągu 16 miesięcy wielokrotnie uprzedzała, iż jedynym sposobem na pokój i zakończenie wojny jest nawrócenie, modlitwa i pokuta, nie zaś pięści i butelki z benzyną.
Młodzi warszawianie jednakże bezgranicznie ufali w moc pięści i nie widzieli powodu, by w swoje plany wtajemniczać Boga. Stolica w obliczu godziny W zachowała się tak, jak zachowują się przemądrzałe dzieci, które chcą wszystko robić same, bez pomocy Mamy i Taty!
Nie
chciano pamiętać, iż to, co dzieli zwycięstwo od klęski, to nie moc
oręża, przeważające siły czy strategia choćby najgenialniejszych
dowódców, ale wola Boga Najwyższego, który zawsze i wszędzie Sam o
wszystkim decyduje!
Nie chciano pamiętać, iż to jedynie od Niego zależy, czy ludzkie plany zaowocują sukcesem, czy zakończą się porażką.
Miał
tą świadomość lud Warszawy w sierpniu 1920 roku, kiedy leżał krzyżem
przed Patronką Stolicy i Strażniczką Polski, błagając o ocalenie
stolicy, ocalenie Polski.
W 1920 roku warszawianie mieli świadomość, iż współpracując z Najwyższym, będą w stanie pokonać pięciokrotnie liczniejszych i zdeterminowanych bolszewików. Wiedzieli, iż gdy współpracują z Bogiem, siła i moc są po ich stronie. Bo: jeżeli Bóg jest z nami, to kto przeciwko nam?
1 sierpnia 1944 roku, w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego, Hitler wspólnie z Himmlerem wydał rozkaz, który przesądzi o losie „zbuntowanej” Warszawy: Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią. W ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy.
Po
drugiej stronie Wisły stały wojska radzieckie, Sowieci jednak nie
kiwnęli palcem, by konającej Warszawie przybyć z odsieczą. Stalin zdawał
sobie sprawę, iż skupione w Warszawie młode pokolenie polskiej
inteligencji zagraża jego koncepcji utworzenia w Polsce rządu
totalitarnego. Dlatego nie przeszkadzał w zbrodni, która dokonywała się
niemieckimi rękami w zbuntowanym mieście.
Sowieci, zgrupowani na
drugim brzegu Wisły, z zimną krwią przyglądali się agonii Warszawy,
miasta, którego nie udało się im zdobyć i złupić w 1920 roku:
1 sierpnia 1944 roku o godzinie „W” nastąpiło zderzenie młodzieńczego zapału, młodzieńczych wizji, z realnymi możliwościami, ergo brutalną rzeczywistością. Akcja zbrojna, podjęta bez wsparcia się na Bogu i Maryi, po dwóch miesiącach zakończyła się totalną, niewyobrażalną klęską, jakiej w historii Polski i narodu jeszcze nie było. Daremny był trud żołnierzy, daremna ofiara z życia i krwi osób cywilnych.
Czas gorzki, zły, zwątpienia czas podchodzi nam pod gardło,
Czy wszyscy zapomnieli nas, czekając, by miasto padło?…
Na barykadach wciąż czekamy, licząc ostatnie chwile,
Tak się powoli dopalają warszawskie Termopile…
Tylko na Woli w dniach 3-5 sierpnia bestialsko zamordowano pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców. Ogółem zginało pół miliona ludzi (wg szacunku historyka Norberta Boratyna). Z pewnością nie taki los w zamyśle Bożym miał spotkać lud Warszawy, gdyby usłuchał ostrzeżeń swej Łaskawej Matki, swej Patronki!
Nurtuje pytanie: co w ciągu dwudziestu czterech lat, które upłynęły od bitwy warszawskiej, mogło tak bardzo odmienić serca i umysły mieszkańców stolicy, iż bez oficjalnego zawierzenia Bożej Opatrzności podjęli się walki z przeważającym wrogiem? Skąd pomysł, by własnymi, wątłymi siłami, bez Bożego błogosławieństwa próbować oswobodzić stolicę? Nie od dziś wiadomo, że: jeżeli Pan miasta nie strzeże, daremnie czuwają straże (Ps 127,1).
Chrystus Pan uprzedzał: beze Mnie nic dobrego uczynić nie możecie (J 15,5). Skąd więc ta krótkowzroczność w Polsce, która w owym czasie uważała się za kraj katolicki? Gdyby orędzia Bogurodzicy zostały przyjęte, gdyby podjęto powszechne modlitwy przebłagalne w intencji pokoju (jak w 1920 roku), gdyby lud Warszawy zreflektował się i podjął przemianę życia, to losy Powstania z pewnością potoczyłyby się inaczej! Tak ocalała Niniwa, której mieszkańcy posłuchali proroka Jonasza i nawrócili się, żałując za dawne grzechy. Niniwici mieli czterdzieści dni na zmianę postępowania, a warszawianie… prawie półtora roku! Tak ocalał Rzym dwa miesiące wcześniej (5. VI.44). Dzięki modlitwie uratowało się zaminowane przez Niemców miasto, miliony ludzi ocaliły życie, o czym piszemy dalej.
Dowódcom
AK nie brakowało bojowej odwagi, ale zabrakło im wiary, by los
powstania oficjalnie, przez ręce Maryi, powierzyć Bogu Najwyższemu. Ze
słów Matki Bożej, które padły na Siekierkach, wybraliśmy te z listopada
1943 roku, są one bowiem kluczem do zrozumienia przyczyny klęski
Powstania Warszawskiego: Jak wy jesteście ze Mną, to i Ja jestem z wami
i nic się wam nie stanie!
Dowódcy Armii Krajowej nie poszli w bój z
Jej błogosławieństwem, okryci płaszczem Jej opieki. Nie prosili Patronki
Warszawy, by skruszyła strzały Bożego gniewu godzące w miasto, nie
prosili, by odrzucała, jak ongiś w Wólce Radzymińskiej, wrogie pociski,
które teraz bezkarnie burzyły dom po domu. Nie byli z Maryją, więc nie
mogli doświadczyć skutków Jej solennej obietnicy: i nic się wam nie
stanie! Dlatego nie może nikogo dziwić, iż w sierpniu 1944 roku, w
święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, nie powtórzył się Cud nad
Wisłą z 1920 roku, nie pokonano i nie przepędzono okupanta ze stolicy!
Nie
może nikogo dziwić, iż wszystko dookoła leżało w gruzach. Wszystko było
zburzone i wszystko się paliło. Między jednym a drugim schronem
przekopy były zniszczone. Nie było możliwości życia. Bomby padały i
burzyły ulicę po ulicy, dom po domu.
Po sześćdziesięciu trzech dniach
powstanie poniosło druzgoczącą klęskę, a Warszawa została totalnie
zrujnowana, wręcz starta z powierzchni ziemi. Stało się tak, jak
zaplanował Hitler: Warszawa [została] zrównana z ziemią, [by] w ten
sposób [stworzyć] zastraszający przykład dla całej Europy. Warschau
caput! ! !
Pół miliona niewinnych ludzi straciło życie. Słusznie zauważa ks. Kazimierz Góral: Gdy zlekceważy się przestrogi Maryi, przychodzi tylko czekać na zapowiadaną otchłań rozpaczy!
Ponawiamy pytanie, czy tak się musiało stać? Odpowiadamy: na pewno nie! Wystarczy przyjrzeć się analogicznej sytuacji, jaka w tym samym czasie miała miejsce w okupowanym Rzymie: Rzym, maj 1944 roku. Front gwałtownie zbliżał się do Wiecznego Miasta. Walki toczyły się zaledwie o 12 kilometrów od centrum, w pobliżu miejscowości Castel di Leva. Papież Pius XII zatroskany o bezpieczeństwo cudownego, starożytnego obrazu Madonny Bożej Miłości, nakazał przeniesienie go do rzymskiej bazyliki św. Ignacego.
W końcu maja, gdy działania wojenne objęły przedmieścia, Papież polecił, by przed obrazem Madonny dei Divino Amore została podjęta nowenna o ocalenie miasta. Sam w imieniu mieszkańców Rzymu złożył Maryi ślubowanie. Przyrzekł, iż jeżeli Madonna ocali miasto, to na ruinach zamku Castel di Leva zostanie zbudowana dla cudownego obrazu nowa świątynia i zostaną erygowane organizacje religijne i charytatywne Jej imienia.
4
czerwca 1944 roku czołgi generała Alexandra ruszyły do ataku. Niemcy
byli przygotowani do zdetonowania założonych ładunków i wysadzenia w
powietrze miasta. Chcieli pozostawić po sobie pamiątkę: spaloną ziemię i
rumowisko gruzów (takie samo, jakie w 3 miesiące później pozostawili w
Warszawie i jakie chcieli pozostawić po sobie na Jasnej Górze, w
styczniu 1945 roku).
Lud Rzymu, odmiennie niż lud Warszawy, nie
sposobił się do akcji zbrojnej. Jego mieszkańcy trwali na modlitwie
dzień i noc na placu przed bazyliką świętego Ignacego. Zawierzali Matce
Bożej Miłości los Wiecznego Miasta, a władze magistratu oficjalnie
potwierdziły gotowość wypełnienia ślubów, jakie w ich imieniu złożył
Madonnie Ojciec święty.
I oto tego samego dnia, w nocy z 4 na 5
czerwca, Niemcy nagle, z niewiadomych przyczyn, opuścili Rzym, nie
detonując założonych ładunków. Nikt nie mógł pojąć, jak to się adekwatnie
stało i dlaczego? Wszystkich: cywilów, wojskowych i polityków zadziwił
ten cudowny obrót sprawy! Winston Churchill dał wyraz zdumieniu, pisząc:
„Rzym zdobyto w sposób całkowicie nieoczekiwany!”
12 czerwca 1944 r. „L’ Osservatore Romano” poinformował swoich czytelników: 11 czerwca dziesiątki tysięcy ludzi zebrały się przed Bazyliką Sant Ignazio, a wielu z nich przyszło tutaj boso. Przybyły rodziny, instytucje i szkoły. W procesji bez końca podchodzono, by ucałować obraz Madonny Bożej Miłości, by podziękować i oddać Jej cześć. Wśród rzeszy pątników znajdował się także Papież Pius XIL który przemówi! do Maryi w imieniu zgromadzonych, wyrażając Jej wdzięczność za cud bezkrwawego oswobodzenia Rzymu! Następnego dnia nieprzebrane tłumy odprowadziły procesyjnie cudowny obraz Madonny dei Divino Amore do jej siedziby w Castel di Leva.
Rzymianie nie chcieli rozstać się ze swoją dobrodziejką! W ścianach rzymskich kamienic wykuwano nisze, gdzie wśród kwiatów i płonących lampek królował obraz ich umiłowanej Matki! Magistrat Rzymu niedługo wywiązał się ze złożonych obietnic: Czym się odpłacimy Maryi, za wszystko co nam wyświadczyła? Wypełnimy nasze śluby dla Niej, przed ludem Rzymu!
Porównajmy skuteczność sposobów zastosowanych dla wyzwolenia dwóch europejskich stolic latem 1944 roku:
.
lud Wiecznego Miasta sposobił się do wyzwolenia stolicy, nie chwytając
za broń i nie wzniecając powstania. Pod przewodnictwem swego biskupa,
ojca świętego Piusa XII, złożył Bogurodzicy ślubowania i … trwał na
ufnej modlitwie przed Jej obliczem;
. papież, Głowa Kościoła
katolickiego i jednocześnie biskup Rzymu, mimo realnie istniejącego
śmiertelnego niebezpieczeństwa (zaminowane miasto miało być lada chwila
wysadzone w powietrze!) nie opuścił miasta, by ratować życie, ale jak
Dobry Pasterz pozostał ze swoimi owcami. I był promotorem ocalenia
miasta, które dokonało się w sposób duchowy, bez użycia broni i przelewu
krwi. Bo jak siłą armii jest wódz, tak siłą wierzącego ludu są jego
pasterze;
ˇ prymas Polski, kard. Hlond opuścił Polskę i swoją owczarnię już we wrześniu 1939 roku;
.
w Warszawie słowa ostrzeżeń Matki Bożej, nawołujące do pokuty i
modlitwy, zostały praktycznie zignorowane, trafiając jedynie do znikomej
części warszawian;
. Mater Gratiarum odwrotnie niż Madonna dei
Divino Amore nie została oficjalnie zaproszona do współpracy! Pozbawione
Jej matczynej opieki Powstanie upadło, hitlerowcy stolicę Polski
spalili i wymordowali pół miliona jej mieszkańców;
. rzymianie postawili na MARYJĘ i… uratowali miasto;
. warszawianie postawili na SIEBIE i… ponieśli totalną klęskę;
. nie chciano pamiętać, że: lepiej uciekać się do Pana, niźli pokładać ufność w człowieku (Ps 118);
. zapomniano, iż : bez Boga ani do proga!
Fragment książki ks. dra Józef Marii Bartnika SJ i Ewy J. Storożyńskiej „Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą, czyli prawdziwa historia Bitwy Warszawskiej, rozdz. pt.: Rok 1943 Matka Łaskawa objawia się na Siekierkach, czyli S.O.S dla Warszawy.
siekierki, objawienia w siekierkach, warszawa, matka boża, objawienia w siekierkach