Antypolityczny pontyfikat?

7 godzin temu
Zdjęcie: Leon XIV


Czy Leon XIV będzie bronił życia nienarodzonych, czy sprawiedliwości społecznej? Wszystko wskazuje na to, iż będzie robić i jedno, i drugie.

Spojrzeć na papieża Leona XIV poza amerykańskim podziałem na lewicę i prawicę jest rzeczą arcytrudną. Wśród pytań, często zadawanych przez dziennikarzy i komentatorów dominuje jedno: „Czy nowy papież jest liberałem, czy konserwatystą?”.

Samo to pytanie zdradza jednak naszą kulturową tendencję do postrzegania wiary i kwestii moralnych przez pryzmat polityki. I to tej, rozumianej partyjnie, bo dzielącej świat na nas i ich, według lini „my” i „oni”. Patrzymy przez szkło czerwone lub niebieskie, lewicowe lub prawicowe. Ale jeżeli jesteśmy chrześcijanami, naszym szkłem powinien być Chrystus, a nie barwy partyjne.

Nakładanie amerykańskiej optyki na nowego papieża może bowiem i przyciąga kliknięcia albo wywołuje plemienny entuzjazm, ale to niewłaściwe podejście. Jasne, katolicy mają wiele punktów spornych, ale społeczna nauka Kościoła jest bardzo klarowna. Troska o ubogich i zmarginalizowanych nie jest ani czerwona, ani niebieska. To obowiązek katolików, niezależnie od tego, jak głosują i jak politycznie widzą samych siebie. Dróg i metod do tego, by człowiek był drogą Kościoła, a preferencyjna opcja wobec ubogich mogła być urzeczywistniona, jest bowiem więcej niż jedna.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Gdy Kościół zabiera głos w sprawach ekonomii, migracji czy aborcji, punktem wyjścia powinna więc zawsze być Ewangelia. Zaczynamy od 25. rozdziału Ewangelii Mateusza i troski o „najmniejszych”. Przypominamy sobie solidarność Jezusa z trędowatymi, niepełnosprawnymi i kobietą odrzuconą przy studni. Zainspirowana nauczaniem i czynami Jezusa doktryna katolicka od dawna opowiada się za uprzywilejowanym miejscem dla ubogich, opierając się właśnie na Ewangelii.

Patrząc przez pryzmat Ewangelii, staramy się więc także chronić życie nienarodzonych, migrantów i osób korzystających z pomocy medycznej. Gdy Leon XIII w 1891 r. bronił praw pracowników, gdy papież Franciszek całkiem w końcu niedawno mówił o godności pracy migrantów, czy choćby gdy obecny papież Leon XIV nawoływał w 2015 r. do podpisania katolickiej petycji klimatycznej – donośne głosy w mediach i polityce odrzucały to wszystko jako lewicową ideologię.

A gdy mówimy o godności życia nienarodzonych i osób starszych – jak papieże w ciągu wieków czynili to wielokrotnie – równie głośne głosy zarzucają każdemu z nich prawicową agendę.

Czy zatem Leon XIV będzie bronił życia nienarodzonych, czy też stanie w obronie sprawiedliwości społecznej? Odpowiedź brzmi „tak” – zrobi jedno i drugie. Bo dla katolików te sprawy nie są oddzielne. Godność ludzkiego życia oznacza sprawiedliwość zarówno dla nienarodzonego dziecka, jak i dla pracownika, migranta, właściciela małego biznesu, rolnika i więźnia, osoby dyskryminowanej z powodu rasy i matki pozbawionej szansy z powodu macierzyństwa. Jako katolicy idziemy za Jezusem, nie za partią polityczną. Nasz obowiązek moralny nie ma barw, bo wykracza poza politykę.

Spójrzmy chociażby na kwestię ochrony środowiska. Ludzie są często zaskoczeni, gdy słyszą, iż to papież Jan Paweł II już w 1990 r. ostrzegał, iż „efekt cieplarniany osiągnął już poziom kryzysowy jako skutek rozwoju przemysłowego”, albo iż papież Benedykt XVI w 2010 r. mówił o naszej „obojętności” wobec zjawisk takich jak zmiana klimatu. Większość nie wie również, iż amerykańscy biskupi wciąż zajmują stanowcze stanowisko wobec problemu zanieczyszczenia środowiska. Konferencja Episkopatu USA niedawno w końcu opowiedziała się za zaostrzeniem przepisów dotyczących emisji groźnych pyłów z elektrowni, co mogłoby uratować tysiące istnień rocznie, ale może nie byłoby tak korzystne dla gospodarki w jej obecnym kształcie.

Leon XIV opisuje Kościół nie jako twierdzę dominacji, ale jako zaczyn pojednania – nie politycznego gracza, ale prorocki znak jedności

Michał Kłosowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Również dlatego spodziewam się, iż papież Leon, jak każdy jego poprzednik, będzie wspierał całokształt katolickiej nauki społecznej. Imię, które wybrał, zdaje się to potwierdzać. Ostatni papież tego imienia, Leon XIII, zapoczątkował w końcu naszą wielką tradycję katolickiej nauki społecznej encykliką „Rerum Novarum” z 1891 r. W jego czasach wybuchały społeczne napięcia i przemoc. Dość wspomnieć słynny protest robotniczy na chicagowskim Haymarket w 1886 r., który dziś upamiętniany jest w USA jako Święto Pracy. A to stamtąd w końcu, z tego miasta, pochodzi nowy papież, kardynał Robert Prevost.

I ta tradycja zdaje się czymś, o czym Leon XIV nie zapomina. W inaugurującej pontyfikat homilii zarysował kierunek swojego czasu w Stolicy Apostolskiej. Będzie to pontyfikat głęboko zakorzeniony w teologii miłości i jedności, a jednocześnie nacechowany silną świadomością wymiaru społeczno-politycznego Kościoła. W odwołaniu do dramatycznych okoliczności, w jakich przyszło mu obejmować urząd, śmierci papieża Franciszka i w świetle Zmartwychwstania, Leon XIV wskazuje, iż jego posługa ma być odpowiedzią nie tylko na duchowe potrzeby wiernych, ale również na konkretne rany świata: nierówności społeczne, przemoc, lęk i wyzysk. Wszystko to widział w końcu podczas swojego życia czy to w Chicago właśnie, czy w Ameryce Południowej. A cytując Leona XIII, sugeruje powrót do tradycji katolickiej nauki społecznej, ale w duchu „Fratelli tutti” i misyjnej otwartości na innych.

Nowy papież opisuje Kościół nie jako twierdzę dominacji, ale jako zaczyn pojednania – nie politycznego gracza, ale prorocki znak jedności. Taka wizja papieskiej posługi, głęboko zakorzeniona w ewangelicznej pokorze, ale też wyraźnie osadzona w globalnym kontekście napięć i podziałów, sprawia, iż pontyfikat Leona XIV zapowiada się jako czas odważnego i świadomego zaangażowania Kościoła w sprawy współczesnego świata – jednak bez konkretnego opowiadania się po którejś ze stron doczesnego politycznego sporu.

Jego wielki poprzednik Leon XIII odrzucił zarówno radykalny socjalizm, jak i nieludzką formę kapitalizmu. Wzywał do uznania prawa pracowników do zrzeszania się i negocjacji zbiorowych, a także postulował to, co dziś znamy jako ośmiogodzinny dzień pracy. Bo jego „Rerum Novarum” oznacza „O rzeczach nowych”.

Obserwując już teraz posługę nowego papieża, duchowego kontynuatora autora tamtej encykliki, także my wierni mamy szansę na nowo przemyśleć relację między polityką a wiarą. Może czas odłożyć na bok partyjne okulary w kolorze czerwonym, zielonym lub niebieskim i spojrzeć przez klarowne szkło wartości moralnych? Wówczas może adekwatne pytanie, które sobie zadamy, będzie brzmieć: „Komu dziś służymy?”.

Przeczytaj również: Czy Leon XIV jest „nasz”?

Idź do oryginalnego materiału