Na świecie wciąż dzieje się tyle zła. Jest tylu ludzi, którzy chcą szkodzić innym i ich niszczyć. Kiedy patrzymy na świat, to czasem przychodzi nam do głowy pytanie o to, czy Bóg nas nie opuścił, czy może opuścili nas dobrzy aniołowie. Jest to jakaś postać rozpaczy, która dotyka nas zwłaszcza wtedy, gdy doświadczamy niezawinionego zła. Jak to więc możliwe, iż aniołowie nas strzegą i jednocześnie dosięgają nas nieszczęścia?
Pytanie, które pojawia się w kolejnym, 6 artykule omawianej przez nas kwestii 113 z pozoru dotyczy zupełnie innego zagadnienia. Św. Tomasz zastanawia się, czy zdarza się, iż anioł opuszcza człowieka, którego strzeże. Aniołowie też muszą przecież załatwić czasem swoje „sprawy”, choćby na przykład pojawić się przed tronem Bożym. Jednak istotą tego pytania jest coś o wiele ważniejszego – opuszczenie człowieka przez anioła oznaczałoby, iż w ziemskim życiu zdarzają się takie chwile, gdy nie jest on strzeżony. Czy jednak możliwe jest pozostawienie człowieka na chwilę bez opieki? Czy może być tak, iż w tym czasie człowiekowi coś się stanie?
Warto przypomnieć, iż Doktor Anielski wielokrotnie podkreśla, iż stróżowanie aniołów jest tak doskonałe, jak ich natura i iż nie możemy przypisywać im nieuwagi, czy niedbalstwa. Poza tym przypomina on bardzo istotną prawdę, iż Stróżowanie Aniołów nie jest ich własnym pomysłem, ale jest włączone w działanie Bożej Opatrzności. Opatrzność Boża zaś jest absolutnie powszechna i nie ma takiej możliwości, aby ktoś jej nie podlegał, choćby w najmniejszej rzeczy i najmniejszej sekundzie. Skoro tak, to choćby o ile założylibyśmy, iż anioł musi niekiedy „załatwić swoje sprawy w niebie”, to i tak nie oznacza, iż zostawia on człowieka całkowicie. Dlatego św. Tomasz pisze: „Chociaż niekiedy anioł opuszcza człowieka co do miejsca, nie opuszcza go jednak co do skutku strzeżenia; bo choćby gdy jest w niebie, wie, co się dzieje z powierzonym mu człowiekiem; nie potrzebuje też ani chwili czasu w ruch lokalny ale natychmiast może być przy nim”.
Bóg dopuszcza nieszczęścia…
Powyższe stwierdzenia przeczą jednak temu, czego każdy z nas doświadcza w swoim życiu. o ile stróżowanie aniołów jest bowiem tak doskonałe, to dlaczego zdarzają się człowiekowi różne nieszczęścia, a co więcej, dlaczego grzeszymy? Opuszczenie człowieka przez anioła musiało wydawać się tutaj średniowiecznym teologom rozwiązaniem idealnym, bo jednocześnie nic nie ujmowało ono działaniu aniołów, kiedy są przy człowieku i tłumaczyło, dlaczego ulegamy pokusom złych duchów.
Odpowiedź Akwinaty na to pytanie kreśli przed nami obraz Boga, który nie jest łatwo przyjąć. Twierdzi on bowiem, iż to sam Bóg dopuszcza zło, które nas spotyka. „Podobnie też należy powiedzieć, iż Anioł Stróż nigdy nie opuszcza człowieka całkowicie, ale dla czegoś niekiedy zostawia go samemu sobie, mianowicie żeby – zgodnie z wyrokiem Bożych sądów – doznał jakichś nieszczęść lub choćby wpadł w grzech.” Choć trudno nam to zaakceptować, pamiętać musimy, iż św. Tomasz nie mówi, iż Bóg jest sprawcą zła, a jedynie, iż je dopuszcza, to znaczy – nie broni człowieka, kiedy zło go dotyka. Nie sposób w tym miejscu uniknąć pytania o to, dlaczego tak się dzieje, dlaczego Bóg dopuszcza zło, które spotyka człowieka, zwłaszcza o ile jest to zło całkowicie niezawinione. Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na to pytanie; możemy tylko ufać, iż kiedy uda nam się dotrzeć do nieba, stanie się to dla nas jasne. Na razie jednak możemy tylko wpatrywać się w krzyż Chrystusa, który nie powiedział nam dlaczego mamy cierpieć zło, ale sam podjął krzyż i swoją Zbawczą Mękę, w której przyjął całe zło tego świata.
Czy aniołowie cierpią?
Rozważania artykułu 6 postawiły nas przed problemem zła, ujawniając jednocześnie kolejne bardzo trudne pytanie. Aniołowie Stróżowie są bowiem świadkami takich sytuacji, w których Bóg dopuszcza zło; człowiek z tego powodu cierpi, a sam Anioł Stróż obserwuje cierpiącego człowieka. Czy więc aniołowie cierpią, widząc ludzi doznających zła i grzeszących. Odpowiedź św. Tomasza może budzić zdziwienie. Aniołowie, którzy przecież są towarzyszami i stróżami ludzi nie cierpią, albo raczej nie doznają bólu (non dolent), widząc zło, któremu ulegają ludzie.
Musimy jednak pamiętać, iż chodzi o aniołów zbawionych, czyli takich, którzy są nieskończenie szczęśliwi oglądając oblicze Boga. Oni przecież nie mogą być w najwyższym stopniu szczęśliwi i jednocześnie doznawać bólu. Poza tym, jak św. Tomasz tłumaczy w traktacie o uczuciach, ból jest adekwatny tylko dla takich istot, które posiadają ciało. Ból we adekwatnym sensie jest więc w ogóle niemożliwy w przypadku aniołów. Jednak, w innym miejscu, w którym wyjaśniana była kara, jaką cierpią złe duchy, Doktor Anielski tłumaczył, iż choć aniołowie nie doznają uczuć jako takich, to jednak w ich przypadku mówić możemy o doznawaniu wyższej postaci przyjemności, jaką jest euforia i wyższej postaci bólu, którą jest smutek. Wyjaśniał także, iż smutek ten powstaje przede wszystkim wtedy, gdy aniołowie doznają czegoś, co sprzeczne jest z ich wolą i na tym polegają kary, które cierpią złe duchy. Nie mogą bowiem robić tego, co chcą, ale tylko to, na co Bóg im pozwala.
Wola zgodna z wolą Boga
W odpowiedzi tego artykułu św. Tomasz odwołuje się właśnie do tych rozważań pokazując, iż zło, które cierpi człowiek jest jakoś włączone w plany Bożej Opatrzności i dlatego nie jest także wbrew woli aniołów, ponieważ ich wola jest zawsze całkowicie zgodna z wolą Boga. Ponieważ dokładnie tak samo sprawa ma się ze świętymi w niebie, otrzymujemy tu odpowiedź również na pytanie o to, czy zbawieni ludzie cierpią z powodu tego, co dzieje się na ziemi.
Akwinata pisze: „Nic zaś nie zdarza się na świecie takiego, co by się sprzeciwiało woli aniołów i innych szczęśliwych w niebie, bo ich wola całkowicie ulega porządkowi Boskiej sprawiedliwości; zaś co się dzieje w świecie, dzieje się tylko za sprawą albo dopustem Boskiej sprawiedliwości. I dlatego zasadniczo mówiąc, na świecie nic się nie zdarza wbrew woli szczęśliwych w niebie”. Doktor anielski podaje tutaj piękny przykład kapitana okrętu, który wyruszając w rejs nie pragnie wyrzucenia swojego towaru za burtę. Kiedy jednak przychodzi niebezpieczeństwo wie, iż w czasie sztormu jest to konieczne do przetrwania. Przykład kapitana okrętu jest bardzo ważny, ponieważ istnieje tu podobieństwo z naszym życiem, które też możemy traktować jak podróż do portu Zbawienia. A o ile tak, to w tej podróży także może nas spotkać to, czego nie chcemy – zło, krzywda, a choćby grzech, ale zawsze najbardziej się liczy osiągnięcie Zbawienia. Dlatego właśnie kary i zło, które nas spotykają mogą być dla nas częścią drogi do zjednoczenia z Bogiem. Choć znów nie jesteśmy w stanie tego do końca pojąć, to jednak, tak jak poprzednio, zostaje nam spojrzenie na krzyż Chrystusa, który także zbawił nas przez cierpienie.
Spełnienie Bożej sprawiedliwości
W podobny sposób aniołowie nie chcą grzechów i kar spadających na ludzi, ale chcą aby został zachowany porządek sprawiedliwości. Św. Tomasz ujmuje to pięknie, pisząc w odpowiedzi na trzeci zarzut: „Czy to chodzi o pokutę ludzi czy o grzech: zawsze występuje u aniołów jedna podstawa radości, a jest nią spełnienie się porządku Bożej Opatrzności”. Zatem ani szczęścia aniołów ani świętych nic nie jest w stanie zakłócić. Zresztą gdyby tak było, to skutki grzechu sięgałyby nieba, a jest to przecież miejsce, w którym nie boleje się nad porażką, ale raczej świętuje zwycięstwo nad złem i śmiercią.
Jednocześnie to wieczne świętowanie także nas napełnia nadzieją. Choć nie możemy tak, jak zbawieni aniołowie, zobaczyć tryumfu Bożej sprawiedliwości, to jednak możemy właśnie mieć nadzieję, iż ona ostatecznie zwycięży. W naszym życiu zdarzy się na pewno jeszcze niejeden upadek i zgrzeszymy z naszej słabości, a Pan Bóg da nam czasem doświadczyć konsekwencji naszych własnych grzechów albo skutków zła. Jednak Bogu nigdy nie wystarcza nasza bylejakość i chce On traktować nas do końca poważnie. Dlatego nie prowadzi nas jak dzieci za rękę, ale pragnie, abyśmy wybrali Go świadomie i dojrzale. Możemy więc mieć nadzieję, iż żadne zło nie jest w stanie przezwyciężyć spełnienia się Boskiej sprawiedliwości i zarazem żadne zło nie może uczynić wysiłków Anioła Stróża nieskutecznymi. Tylko my, o ile nie będziemy chcieli stawać się dojrzalsi i wybierać coraz pewniej Boga i wszystkiego, co dobre, możemy naszą decyzją zamknąć sobie drogę do Zbawienia.
ks. Tomasz Stępień
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (4/2012)