Ani kontrola, ani bezpieczeństwo. Senat przyjął ustawę o zawieszeniu prawa do azylu

5 godzin temu
Zdjęcie: W lesie


Czy podważając jeden z fundamentów praw człowieka, nie kopiemy dołków pod systemem, który także nam zapewnia bezpieczeństwo?

Najpierw połączone komisje senackie Praw Człowieka i Praworządności oraz Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej przyjęły projekt ustawy, która zawiesza jedno z podstawowych praw człowieka – prawo do szukania ochrony przed prześladowaniem. Potem łatwo poszło: nie przyjęto żadnej z postulowanych poprawek. Głosowanie plenarne w tej sprawie odbyło się w czwartek, 13 marca. Ustawa zostanie teraz przekazana do podpisu Prezydentowi RP.

W ten sposób Polska pozbawia praw i podmiotowości ludzi, którzy przekraczają białorusko-polską granicę oraz chcą – i wciąż mają prawo – prosić o ochronę międzynarodową. Ustawa nie wspomina wprost o Podlasiu. Jest uniwersalna – na 60 dni (z możliwością nieograniczonego w czasie przedłużania) można będzie ograniczyć to prawo wszędzie. Decyzje ma podejmować Rada Ministrów.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Kto pod kim dołki kopie

Ustawa ta jest, moim zdaniem, głęboko szkodliwa i niebezpieczna. Nie jestem odosobniona w tej opinii, w wielu aspektach moje zdanie podziela Biuro Legislacyjne Kancelarii Senatu, jednoznacznie krytycznie oceniając kształt przyjmowanych przepisów i wskazując na uchybienia prawne.

Ustawa jest sprzeczna z Konstytucją RP oraz z europejskim i międzynarodowym systemem ochrony praw człowieka. Jednak jej autorzy i obrońcy argumentują, iż międzynarodowe regulacje zdezaktualizowały się i nie odpowiadają na obecne wyzwania oraz twierdzą, iż polskie podejście jest pionierskie i wyznacza nowy model w swojej dziedzinie. Krytycznie oceniam tę postawę.

Widzimy obecnie, jak światowe mocarstwo wyznacza nowe trendy, lekceważąc obowiązujące dotąd międzynarodowe zasady. Dotychczasowy porządek jest wywracany do góry nogami. Z dnia na dzień kwestionuje się umowy międzynarodowe i międzynarodowe instytucje. Czy to sprawia, iż czujemy się stabilniej, bezpieczniej? Obowiązujący dotąd porządek prawny czynił świat przewidywalnym na elementarnym poziomie. W obecnych realiach praktycznie żadne państwo nie może czuć się dłużej bezpieczne.

Czy Polska, ustanawiając prawo, które kwestionuje międzynarodowe umowy, naprawdę ma powód do dumy? Czy podważając jeden z fundamentów praw człowieka, nie kopiemy dołków pod systemem, który także nam zapewnia bezpieczeństwo?

Rząd kreuje politykę, która wobec migrantów jest wroga – zarządzanie migracją jest w tym wypadku trochę jak zarządzanie ryzykiem. A potrzeba, żeby wreszcie stało się zarządzaniem zmieniającą się wspólnotą

Agnieszka Kosowicz

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Tworząc precedens zawieszenia ochrony ludzi przez odmowę im prawa do azylu, możemy również poważnie zaszkodzić samym sobie. Czy to mądre niszczyć system, z którego za chwilę sami możemy mieć potrzebę skorzystać? Scenariusz, w którym Polki i Polacy potrzebują schronienia, coraz dosłowniej wyrażany także przez polityków, nie jest abstrakcyjny. Degenerując system ochrony dla innych, psujemy go także dla samych siebie.

Rządowa strategia migracyjna, która stanowi szerszą ramę dla tej ustawy, nosi tytuł „Odzyskać kontrolę, zapewnić bezpieczeństwo”. Moim zdaniem, decyzje rządu, sejmu i senatu w sprawie azylu nie przyniosą ani kontroli, ani bezpieczeństwa. Rząd kreuje politykę, która wobec migrantów jest po prostu wroga – zarządzanie migracją jest w tym wypadku trochę jak zarządzanie ryzykiem. A potrzeba, żeby wreszcie stało się zarządzaniem zmieniającą się wspólnotą! Może wreszcie warto pomyśleć o takim modelu, w którym Polacy i migranci tworzą społeczność żyjąca w swoim wspólny domu, czyli w Polsce? Czy nie do tego powinniśmy dążyć i tworzyć ku temu warunki?

Nie lewactwo, ale realna potrzeba

Warto przypomnieć, iż system ochrony uchodźców nie powstał z litości. W 1951 roku ONZ przyjął Konwencję Genewską o statusie uchodźców nie dlatego, iż był taki miły albo lewicowy. Istniała realna potrzeba – rządów choćby bardziej niż samych uchodźców – uregulowania sytuacji prawnej tych osób, które po II wojnie światowej przebywały poza krajem swojego pochodzenia i nie mogły do niego wrócić z powodu obawy przed represjami i prześladowaniami (a pamiętajmy, iż wielu z nich to byli Polacy).

Uznano wtedy, iż każda osoba potrzebuje opieki państwa, które weźmie za nią odpowiedzialność. jeżeli nie może to być jej własne państwo, potrzebne jest inne, które tę osobę „przygarnie”, weźmie pod swoje skrzydła, da poczucie przynależności, określi jej prawa i obowiązki.

Promocja!
  • Rafał Cekiera

Uchodźcy, migranci i Kościół katolicki

39,20 49,00
Do koszyka
Książka – 39,20 49,00 E-book – 35,28 44,10

Dziś decydujemy odwrotnie. Nie chcemy ludzi, którzy są w drodze. Ale oni przecież istnieją, przechodzą przez granice – to jedynie my sprawiamy, iż te osoby pozostają poza prawem. I tracimy nad nimi kontrolę. A także odbieramy możliwość bezpieczeństwa i normalnego życia, eliminujemy z głównego nurtu. To nie jest bezpieczne. Ludzie nie znikną. Spychamy ich do podziemia, gdzie będą narażeni na wyzysk, nadużycia, przemoc i desperację.

A państwo powinno zmierzać do tego, żeby ludzi w desperacji było jak najmniej. Tymczasem przez takie działania, jak ograniczenie prawa do azylu, zasilamy tę grupę. W tym kierunku idą też inne przyjmowane ostatnio przez rząd przepisy: dotyczące wiz albo legalizacji pracy. Utrudniamy ludziom funkcjonowanie w Polsce zgodne z prawem. To nie sprawi, iż wyjadą, szczególnie, iż biznes ich potrzebuje na rynku pracy. Ludzie będą zatem tutaj nadal, ale bardziej narażeni na różnego rodzaju ryzyko, zagrożeni wyzyskiem i wykorzystaniem.

A to jest sprzeczne z naszymi potrzebami jako społeczeństwa. Potrzebujemy, żeby migranci i Polacy mogli na siebie liczyć, byli dla siebie wsparciem, budowali relacje oparte na równości i szacunku. Bezpieczni jesteśmy właśnie wtedy, gdy, jako sąsiedzi jesteśmy dla siebie przewidywalni i nasze relacje są stabilne.

Sąsiedzi z krańców świata

Segregowanie ludzi na tych, którzy mają prawa człowieka i na tych, którzy tych praw nie mają – czego dowodzi historia – zawsze kończy się przemocą. Zawsze generuje tragedie, wyzysk, niesprawiedliwość. Pogarda dla praw i człowieczeństwa innych była podstawą kolonizacji, niewolnictwa, handlu ludźmi, wyzysku – tragedii, które odciskają piętno na ofiarach i na oprawcach na kolejne pokolenia. Kto, jak kto, ale Polacy znają konsekwencje dehumanizacji z własnej trudnej historii.

Wystarczy przeczytać wiadomości z kilku ostatnich dni – usłyszymy w nich w o sytuacji kobiet w Chinach, które po trafieniu do obozów pracy są zakuwane w kajdany; masakrach w Syrii, gdzie giną całe rodziny; odcinaniu prądu przez Izrael w Gazie; pozbawianiu kolejnych praw kobiet w Afganistanie. Podobne sytuacje można mnożyć.

Pogarda wobec ludzi jest obecna w świecie i ma się dobrze. Życie w państwie, które prawa człowieka ma w nosie, jest możliwe – wiele osób tak funkcjonuje. Ale serio, czy naprawdę chcemy, żeby tak było i u nas? Brutalne, oparte na sile podejście do ludzi, które prezentuje obecna administracja USA, też zaczyna przynosić skutki uboczne – wewnętrzne podziały pęcznieją i wybuchną. Przemoc rodzi przemoc.

Łatwo polskim politykom kasować prawo do ochrony międzynarodowej, bo opinia publiczna jest nieprzychylna migrantom (kolejny rząd bardzo mocno na to pracuje przed wyborami). Ludzie mają przy okazji poczucie, iż to nie o nich chodzi, tylko o jakichś „innych”. Przypomnijmy więc: blisko 10 proc. społeczeństwa w Polsce to osoby z doświadczeniem migracji. 5 proc. dzieci, które się rodzi w Polsce, ma migranckie korzenie. Ci ludzie mają bliskich i znajomych. Są naszymi sąsiadami.

Demonizowanie migracji szkodzi, bo degeneruje nasze poczucie wspólnoty – a przecież, choć różnorodną, nową, ulegającą zmianie – jesteśmy właśnie wspólnotą. Chcąc zapewnić sobie bezpieczeństwo w trudnych czasach, oprócz wydawania pieniędzy na systemy antyrakietowe czy inny sprzęt bojowy, oprócz dyskusji o służbie wojskowej, więcej powinniśmy również myśleć o zwykłych relacjach sąsiedzkich. Może się przecież zdarzyć, iż w krytycznej sytuacji będziemy zależeć od sąsiada z Somalii czy Filipin, od sąsiadki Ukrainki czy Hinduski. I albo będziemy gotowi podać sobie nawzajem pomocną dłoń, albo nie.

Nasze czasy są tak niebezpieczne i trudne, jak już dawno nie były. Nie wierzę, iż w najtrudniejszych momentach trzeba być podłym. Wręcz przeciwnie

Agnieszka Kosowicz

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Rezygnując z prawa do ochrony międzynarodowej, zostawiamy samym sobie nie tylko ludzi w potrzebie, ale tworzymy też precedens i przestrzeń do ograniczania innych praw: zakładania rodziny, dysponowania swoim majątkiem, swobody wyjazdu ze swojego kraju. Czy wyobrażalne jest, żeby te prawa, choćby czasowo i terytorialnie, zawieszać?

Nie bądź obojętny

Politycy rzewnie opłakiwali niedawno Mariana Turskiego i przywoływali powtarzaną przez niego zasadę: „Jedenaste przykazanie: nie bądź obojętny”. Na ołtarze Kościół wyniósł rodzinę Ulmów, która wbrew ówczesnemu prawu ratowała życie Żydom. Nasze czasy są tak niebezpieczne i trudne, jak już dawno nie były. Nie wierzę, iż w najtrudniejszych momentach trzeba być podłym. Wręcz przeciwnie.

Nawet w szalenie trudnych czasach wartością pozostaje pomocna dłoń i zawsze jest nią drugi człowiek. I w dobrych, i w złych czasach te same wartości przynoszą pokój, bezpieczeństwo i rozwój. Należą do nich: wzajemny szacunek, otwartość na dialog, kooperacja i zaufanie między ludźmi i między państwami.

Piszę to i wiem, iż z perspektywy możnych tego świata są to pewnie rzeczy śmieszne i nieważne. Sama sobie mogę napisać komentarz: jakie to naiwne, radykalnie prawoczłowiecze, iż nie znam świata. Obserwuję w mediach groźby, przepychanki i szantaże i już słyszę, iż nie czas na ideały.

Ale bezduszność nie daje bezpieczeństwa. Bezduszność dusi. Niszczy solidarność, próbuje wcielać w życie zasadę, jakoby człowiek był raczej zły niż dobry. A przecież to nieprawda: „W ludziach jest więcej rzeczy, które zasługują na podziw niż na pogardę”. Może i jestem naiwna, ale zgadzam się z autorem „Dżumy”.

Idź do oryginalnego materiału