[anegdotycznie] Żółty maluch i lokowanie produktu

9 miesięcy temu

Wczoraj na kazaniu na konwenckiej było o czekaniu. Zaczyna się Adwent, więc temat jakby oczywisty. Zaczęło się od anegdoty o byciu u dziadków i czekaniu na rodziców, w której to historyjce pojawiła się też ambona. Otóż dziadek kaznodziei zbudował swoim wnukom z pni świerkowych podwyższenie, iż którego mogli lepiej widzieć drogę i wypatrywać na niej „żółtego malucha z rodzicami w środku”. Następnie mówiący wyznał, iż czasem do wieczora nie przyjechali, więc rano chłopcy znów się wspinali na punkt obserwacyjny. „I człowiek czekał. Na ambonie”.

Aż ciśnie się spostrzeżenie, iż kaznodzieja najwyraźniej wciąż odtwarza traumę z dzieciństwa… O czym zresztą wszyscy na mszy obecni mogli się przekonać na własne oczy. Chyba iż się popłakali ze śmiechu, to przekonanie się było znacznie ograniczone.

Do tego w kazaniu pojawiało się regularnie słowo „roraty”, aż zaczęło to wyglądać na lokowanie produktu. Łącznie z wejściem na ambicję, bo padło stwierdzenie, iż tylko człowiek potrafi dla czegoś ważnego zrezygnować ze snu. Zwierzątko nie, ono musi zjeść, pospać. A człowiek potrafi wstać (w domyśle: nie dospać) i przyjść na roraty. Podjąć decyzję, pokonać siebie.

Także jeżeli macie problemy z tożsamością gatunkową, przynajmniej raz w Adwencie na roraty marsz! I do tego jakieś ograniczenie dietetyczne też mile widziane…

Idź do oryginalnego materiału