Wracam do przerzucania metrów archiwaliów, bo wpadły mi nowe tematy do opracowania i trzeba dokończyć stare. Odwiedzam więc znów regularnie lektorium i dziś już na wstępie dyżurujący w nim p. Adrian ostrzegł nas (bo nie byłam sama), iż trzeba patrzeć pod nogi, bo ekipa remontowa ma, hm, swobodne podejście do BHP. Faktycznie, kabelek ewidentnie czyhał na przechodzących, a nieostrzeżonych.
Dziś więc czytałam kronikę żółkiewską przy dźwiękach skuwania wylewki na tarasie i rozmów panów skuwających. Muszą mieć też liczne powiązania towarzysko-firmowe, bo co chwilę dzwoniła komórka, przynajmniej jednemu z nich. Nie byłoby w tym nic zabawnego, gdyby nie zadzwoniła także drugiemu – całe poddasze wypełniła znajoma melodyjka, która zawsze w dzieciństwie zapowiadała mi około dziesięciu minut dobrej zabawy. Oboje z dyżurującym ryknęliśmy śmiechem a ja odruchowo przywaliłam parę razy w kronikę dłonią pocącą się w gumowej rękawiczce: „Pat i Mat”, w Polsce znani szerzej jako „Sąsiedzi”! Czechosłowacka animacja, która przez wielu jest uważana za film dokumentalny!
Pozostaje tylko pytanie, czy ten wybór muzyczny właściciela telefonu był przejawem jego poczucia humoru, czy zapowiedzią poziomu oferowanych usług?
Za dwa tygodnie powinno być wiadomo…