Agnieszka Kosowicz z Nagrodą „Pontifici – Budowniczemu Mostów” 2025. „Nie zgadza się, by człowieczeństwo znalazło się za granicą naszego świata. Wie, iż bez człowieczeństwa nie będziemy już sobą” – mówił w laudacji Zbigniew Nosowski.
Laudacja wygłoszona podczas wręczenia Agnieszce Kosowicz Nagrody „Pontifici – Budowniczemu Mostów” przyznawanej przez Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie, 25 października 2025 r.
Nie jest łatwo być Agnieszką Kosowicz. Niby jest miło, bo zapraszają ją tu i tam, słuchają, oklaskują, czasem wyróżniają… Tu przyznają jej nagrodę w Klubie Inteligencji Katolickiej. Dopiero co jako prezeska fundacji Polskie Forum Migracyjne Agnieszka Kosowicz była też nominowana do Nagrody Wolności Słowa – za wieloletnią pracę na rzecz praw człowieka i godności migrantów oraz uchodźców w Polsce, a także za budowanie społecznej wrażliwości na prawa słabszych. Można by spocząć na laurach i się relaksować…
Ale zaraz zza węgła wygląda inna strona rzeczywistości. Trzeba iść na dyskusję o Pakcie Migracyjnym, a potem gorzko pisać: „Pakt wydawał się okropny, rygorystyczny, mało wrażliwy na ludzką krzywdę, nieczuły na potrzeby dzieci, kobiet, osób z doświadczeniem tortur. Byłam mocno sceptyczna wobec Paktu – ale nie sądziłam wcześniej, iż dyskurs może być znacznie gorszy.
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Wrogowie Paktu w Polsce zawiesili prawo do azylu w Polsce w styczniu tego roku, a potem otworzyli drogę do deportacji osób do krajów, w których jest niebezpiecznie: Afganistanu, Syrii, Jemenu, gdzie trwa wojna. Inni wrogowie Paktu piszą już polityki antymigracyjne dla Polski – mimo iż migracja jest powodem ekonomicznego sukcesu Polski, a brak migracji spowodowałaby zapaść gospodarczą.
Wrogowie Paktu w Europie zamierzają zrewidować Europejską Konwencję Praw Człowieka. Nie chcą, żeby Konwencja przeszkadzała w deportacjach migrantów, krótko mówiąc.
Weź, człowieku, w tych okolicznościach i dawaj nadzieję. Weź i świeć. A przecież nie ma innej drogi – musi się znaleźć światło, musi się znaleźć nadzieja. Optymizm to mój obowiązek zawodowy – kto to powiedział?”.
Nie wiem, kto to powiedział. Zresztą akurat z tym ostatnim zdaniem się nie zgadzam. Starałem się, dawno temu, być niepoprawnym optymistą, ale już się nie staram. Nie traktuję optymizmu za swój obowiązek. Za to jest nim nadzieja, zwłaszcza ta trudna – nazywam ją nadzieją bez optymizmu. Taka nadzieja jest moim obowiązkiem – nie zawodowym, ale dużo głębiej: chrześcijańskim.
Koniec gadania o sobie – choć adekwatnie mówiłem tu także o Agnieszce Kosowicz. O tym, co ona wyraża słowami: „Weź, człowieku, w tych okolicznościach i dawaj nadzieję. Weź i świeć. A przecież nie ma innej drogi – musi się znaleźć światło, musi się znaleźć nadzieja”.
Nasza nadzieja
Cytując te słowa, mówię o tym, iż dzisiejsza Laureatka jest dla wielu z obserwujących ją ludzi znakiem nadziei. A może choćby – jako że, z okazji wyróżnienia wręczanego budowniczym mostów, powinienem mówić o mostach – należy powiedzieć, iż Agnieszka Kosowicz i jej działalność to dla wielu z nas most ku nadziei, którą sami bez niej moglibyśmy utracić?
Ujawnię nieco kulisy pracy Kapituły Nagrody „Pontifici”. Agnieszkę Kosowicz zgłosiły niezależnie od siebie trzy osoby: Elżbieta Jaworska, Jacek Michałowski i Zbigniew Nosowski. Jedna z nich napisała, iż kandydatka jest ważnym głosem chrześcijańskiego sumienia w sprawie stosunku do migrantów, która to sprawa, niestety, coraz silniej dzieli polskie społeczeństwo. Druga osoba podkreślała, iż jej działania i publicystyka mają jedną cechę wspólną: mówią o budowaniu relacji i odpowiedzialności – zamiast o podsycaniu lęku.
Napatrzyłam się na cierpienie i zło, ale prawdziwie pasjonuje mnie życzliwość i dobro
Agnieszka Kosowicz
Nasza Laureatka od ponad dwóch dekad łączy ludzi ponad granicami, kulturami i językami. Od 2000 roku pracuje na rzecz migrantów i uchodźców, a od 2007 roku, kierując założoną przez siebie fundacją Polskie Forum Migracyjne, tworzy przestrzeń, w której osoby przybywające do Polski mogą znaleźć pomoc prawną, wsparcie psychologiczne, szansę na edukację i pracę, a przede wszystkim – poczucie, iż nie są same. Sama mówi: „Czasem wystarczy, iż ktoś powie: widzę cię, słyszę cię, jesteś ważny. I to może uratować komuś życie”.
Kapituła doceniła to, iż Agnieszka Kosowicz poprzez swoją działalność łączy świat doświadczeń migrantów i uchodźców z naszym codziennym życiem społecznym, polityką publiczną i wyobraźnią wspólnoty. Z wielkim uznaniem Kapituła patrzy na udzielane przez Polskie Forum Migracyjne wsparcie osób z doświadczeniem migracji i uchodźstwa, odpowiadanie na potrzeby grup niezauważanych, uczenie komunikacji międzykulturowej.
Jedna z osób z Kapituły wskazywała w uzasadnieniu swego zgłoszenia, iż działania, które inicjuje i koordynuje Agnieszka Kosowicz, wykraczają daleko poza doraźną pomoc. To budowanie wspólnoty w oparciu o dialog i wzajemny szacunek. Ona sama powtarza: „Zamiast pytać, co z nimi zrobić, zapytajmy, co możemy zrobić razem”. W tym prostym zdaniu mieści się jej cała wizja: migracja to szansa, a nie zagrożenie. Kryzysem – jak zauważa – jest dopiero „nasza nieumiejętność przyjęcia drugiego człowieka”.
Pod jej kierownictwem Polskie Forum Migracyjne prowadzi projekty edukacyjne, asystentury międzykulturowe, biblioteki tematyczne („Migroteka”), programy integracyjne i interwencyjne. choćby w momentach kryzysu finansowego, gdy nagle wstrzymano część środków humanitarnych, a jej organizacja straciła znaczną część budżetu, Agnieszka Kosowicz zachowała spokój, determinację i wierność misji. Sama mówi o tym wprost: „Pomaganie w czasach, gdy część ludzi odwraca wzrok, jest aktem odwagi. Ale to też jedyny sposób, by świat się nie rozpadł”.
Nasze człowieczeństwo
No właśnie – żeby świat się nie rozpadł… Że się rozpada – to widzimy i doświadczamy. A skoro coś się rozpada, to potrzeba łączenia, potrzeba budowania więzi, potrzeba mostów. Jakie mosty buduje Agnieszka Kosowicz?
- Rafał Cekiera
Uchodźcy, migranci i Kościół katolicki
Poza wspomnianym już mostem ku nadziei najważniejszy wydaje mi się most do człowieczeństwa. W ostrych sporach o postawę wobec migrantów pytanie o człowieczeństwo, o prawa człowieka, odsuwane jest na bok, na margines. Niejako symbolicznie człowieczeństwo wypychane jest z „naszej” części świata – w imię bezpieczeństwa – za granicę, za wysoki mur z zasiekami i elektroniczną kontrolą.
Agnieszka Kosowicz – a także jej współpracowniczki i współpracownicy z Polskiego Forum Migracyjnego oraz wszyscy im podobni – nie przyjmują do wiadomości przeciwstawiania człowieczeństwa bezpieczeństwu. Nie zgadzają się, by człowieczeństwo znalazło się za granicą naszego świata, za okalającym go murem. Oni wiedzą, iż bez człowieczeństwa nie będziemy już sobą – a to znaczy, iż w imię bezpieczeństwa chronilibyśmy wtedy już nie samych siebie, ale kogoś innego, jakąś alternatywną, zdehumanizowaną wersję nas samych.
Dlatego niezbędnie trzeba budować mosty ku naszemu człowieczeństwu. Trzeba omijać mury, szukać alternatywnych dróg. I powtarzać te mądre słowa Agnieszki Kosowicz: „Przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi. Ale wrogowie moich wrogów niekoniecznie nimi są”. Bo migranci – jak mówi nasza Laureatka – to osoby, to po prostu ludzie, bardzo różni, ani lepsi ani gorsi niż reszta przedstawicieli naszego gatunku.
W podobnym duchu Agnieszka Kosowicz, po przekroczeniu polskiej granicy przez rosyjskie drony, przestrzegała, iż tej akcji „może towarzyszyć próba wykorzystania jej do budowania dalszej wrogości i podziałów albo propagowania nastrojów antyukraińskich”. Apelowała: „Bądźmy czujni na wzbudzanie w nas wrogości i niechęci do mieszkańców Polski. Potrzebujemy zgody i współpracy. Wszystko inne nas osłabia”. I podsumowywała: „Mamy w pobliżu jedno duże zagrożenie, z którym Ukraina od dawna walczy. Więcej wrogów nam nie potrzeba”.
Nasze chrześcijaństwo
Most do człowieczeństwa wiąże się blisko z mostem do chrześcijaństwa. Agnieszka Kosowicz opisywała cztery lata temu, iż doświadczyła dramatycznego paradoksu: „To zastanawiające, jak bardzo brak jednoznacznej, głośnej, stanowczej katolickiej nauki o miłosierdziu i pomocy bliźniemu w dzisiejszych czasach doskwiera niewierzącym. Jak bardzo oni jej oczekują”. A z Kościołem bywa, delikatnie mówiąc, różnie.
Przed kilkoma tygodniami, podczas XII Zjazdu Gnieźnieńskiego, miałem zaszczyt prowadzić dyskusję na temat migracji, w której brała udział także Agnieszka Kosowicz. Ciesząc się ze słów obecnego tam bp. Krzysztofa Zadarki, przewodniczącego Rady KEP ds. Migracji, nasza Laureatka mówiła o swoim problemie z tym, iż taka postawa nie jest dominująca ani wśród biskupów, ani wśród wiernych.
„Mam wielki problem z tym, iż inny biskup modli się za patrole obywatelskie, jeszcze inny otwarcie sieje nienawiść. Mam ogromny problem z tym, iż w wielu miejscach Kościół staje się skorupą, w której ludzie chowają się i zamykają za sobą drzwi ze strachu przed innymi. Nie mam zgody na używanie religii do budowania w ludziach poczucia wyższości albo wyjątkowości, co budzi niechęć i pogardę do innych”. Kończyła jednak zgodnie z apelem do samej siebie „Weź i dawaj nadzieję”: „Ale tu i teraz doświadczam ludzi, którzy ze wszystkimi swoimi wątpliwościami i lękami po prostu starają się być dobrzy”.
Sytuacja takiego rozdarcia trwa już od kilku lat. W jednej z pandemicznych internetowych dyskusji „Więzi”, w październiku 2020 r., prezeska Polskiego Forum Migracyjnego mówiła o trudnościach, jakich doświadczyła w Kościele. Wspominała ogromny opór księży, który napotkała, próbując przekonywać parafie do przyjęcia uchodźców. Wyznała: „To był dla mnie szok. Myślałam, iż przyjęcie prześladowanych jest dla chrześcijan sprawą oczywistą. Zwróciłam się do Kościoła w przekonaniu, iż idę do swoich. Okazało się, iż nie mówimy tym samym językiem, odczułam na sobie, co znaczy słowo «wzgarda». To bardzo bolało”.
Potem jednak Agnieszka Kosowicz gwałtownie przekonała się, iż takiej samej wzgardy doświadczają również biskupi, którzy zajmują stanowisko uważane przez „lepiej wiedzących” za niesłuszne. Opublikowała przejmujący tekst zatytułowany „Jak ja się cieszę, iż nie jestem biskupem”.
Pisała tam: „Ciekawi mnie to wszystko, bo religia kształtuje moje poczucie solidarności z innymi ludźmi. Nie mogę się nadziwić, iż te same teksty i przypowieści czytam jak instrukcję pomocy, a ktoś inny – jako powód do wybijania komuś szyb w samochodzie, albo i zębów. Dziwię się, ale takie są fakty”. I jak ją boli inny fakt: iż „paradoksalnie, część osób dystansuje się od Kościoła z przywiązania do przykazań”.
Zadałem kiedyś Agnieszce Kosowicz pytanie, co możemy zrobić w obecnej sytuacji kryzysu Kościoła. Odpowiedziała: „Najważniejsze jest to, żeby dogadać się z sąsiadem w kościelnej ławce. Zrozumieć, iż ten człowiek obok mnie też się boi, ale razem możemy tworzyć wspólnotę”.
Agnieszko, mówisz o sobie: „Napatrzyłam się na cierpienie i zło – ale prawdziwie pasjonuje mnie życzliwość i dobro”. Dobrze, iż jesteś! Weź i dawaj nam nadzieję, Agnieszko, także tę bez optymizmu! Weź i świeć!
A gdybyś już całkiem nie miała sił świecić, gdyby cierpienie i zło przygniotły Twoją życzliwość i dobro – to bądź pewna, iż znajdziesz, choćby tu na tej sali, wielu życzliwych ludzi, którzy mogą dać Ci wsparcie. Bo choć dziwny jest ten świat, to ludzi dobrej woli jest więcej. Mocno wierzę w to! Wiem, iż wierzę w to razem z Tobą!
Przeczytaj także: Jak ja się cieszę, iż nie jestem biskupem

3 godzin temu


.webp)











