Adoracja Dzieciątka Jezus

salveregina.pl 9 miesięcy temu
Zdjęcie: Grodzisk_Wielkopolski


Adoracja Dzieciątka Jezus

Gdy w 386 roku Święty Hieronim osiadł przy grocie Narodzenia Pańskiego, by spędzić tam resztę swych lat (†419), nie było już tam Tradycji Bożego Narodzenia, ponieważ to ważne miejsce ulegało apokaliptycznym katastrofom łącznie z deportacją ludności. Sam wymienia daty katastrof z lat 70 i 135. Święty był więc tam siewcą Tradycji. Przywiózł też z Rzymu święto Bożego Narodzenia obchodzone 25 grudnia.

Antonio Allegri da Correggio (1489-1534), Święty Hieronim (w obecności świętych Marii Magdaleny i Jana Chrzciciela) ukazuje Madonnie i Dzieciątku dzieło swego życia – tłumaczenie na łacinę Pisma Świętego (Wulgatę), którego dokonał w Grocie Narodzenia, 1526-1528, obraz olejny na desce (205 × 141 cm), Galleria Nazionale w Parmie (Włochy). Obraz, nazwany przez analogię do Nocy Drezdeńskiej (patrz opis il. 5) – Dniem (wł. Il Giorno), został namalowany przez Correggia w 1523 roku dla Donny Briseidy Colla, małżonki Bergonziego, która w 1528 roku przeznaczyła go do prywatnej kaplicy św. Antoniego w Parmie. Przedstawienie od razu wzbudziło bardzo duży podziw, czemu w roku 1550 dał wyraz Giorgio Vasari (Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów, t. 4, tłum. i opr. Karol Estreicher, Warszawa-Kraków, s. 42) pisząc: „W kościele Św. Antoniego w Parmie namalował obraz z Matką Boską i Marią Magdaleną, a obok widzi się wesołego aniołka trzymającego w ręku księgę. Aniołek śmiejący się czyni to tak naturalnie, iż pobudza widza do uśmiechu i choćby melancholik rozweseli się. Tam stoi z boku św. Hieronim wykonany barwnie, zdumiewająco, wprost cudownie i malarze podziwiają cudowny kolor tej postaci, którego nie można lepiej oddać”. W roku 1764 książę Don Filippo kupił go na swój dwór, ale za rządów francuskich (1796) został wywieziony do Paryża. Odzyskany w roku 1816 przez Toschiego, znalazł godne miejsce w Galerii Narodowej w Parmie pośród innych arcydzieł tego malarza.

Miejscowa ludność świętowała bowiem to wydarzenie 6 stycznia łącznie z Epifanią. Jego reakcja była prosta: „Nie potępiamy opinii innych, ale idziemy za naszą nauka”. O drugiej dacie jego wypowiedź jest następująca: „jest to czcigodny dzień objawienia (Epifanii), a nie, jak niektórzy sądzą, narodzenia w ciele, gdyż wtedy [Syn Boży] się ukrył, a nie ukazał”. Epifania zaś to chrzest w Jordanie, który nastąpił trzydzieści lat później[1].

Przebycie niełatwej drogi z Rzymu i założenie wspólnoty w Betlejem jest niewątpliwie szczególnym aktem adoracji. Nie była to pielgrzymka, która ma swój koniec. Było to przeniesienie się osoby odgrywającej istotną rolę przy samym papieżu i całkowita odmiana życia.

Do tych czasów sztuka sakralna nie wydała jeszcze swych tak bardzo sugestywnych arcydzieł, więc kult wyrażał się częstokroć w sposób bardzo konkretny i namacalny. Z czasem jednak św. Hieronim dał natchnienie do najciekawszych dzieł sztuki katolickiej. Często też będzie występował w kontekście Dzieciątka Jezus. adekwatnie można powiedzieć, iż przypomniał on światu o Betlejem. Po setkach lat przybył on tam ponownie, ale w przeciwieństwie do swych poprzedników-pielgrzymów, by pozostać tam na stałe. Miejsce Narodzin Zbawiciela było ziemskim celem jego bardzo bogatego i owocnego życia.

Po sztuce starożytnej chrześcijaństwo zasadniczo odziedziczyło przedstawienia Matki Boskiej trzymającej Dzieciątko, scenę pokłonu Królów i scenę ukazującą moment po samych narodzinach, z leżącą po połogu Maryją. Znakomitym przykładem jest dzieło Mistrza z Wyższego Brodu [2].

Mistrz z Wyższego Brodu (czynny od końca l. 30. do początku l. 50. XVI w.), Boże Narodzenie, ok. 1345-1350, tempera na płótnie naklejonym na deskę (99 × 93 cm). Obraz wchodzi w skład zespołu dziewięciu przedstawień (pozostałe to: Zwiastowanie, Hołd Trzech Króli, Chrystus na Górze Oliwnej, Ukrzyżowanie, Opłakiwanie, Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie, Zesłanie Duch Świętego), które pochodzą z cysterskiego opactwa w Wyższym Brodzie. Najprawdopodobniej stanowiły część lektorium oddzielającego chór zakonny (prezbiterium) od reszty kościoła. Klęcząca postać z herbem trzymająca model kościoła to wybitny przedstawiciel czeskiej elity – Piotr z Rosenbergu (zm. 1347) – szambelan królewski. Cykl być może powstał z okazji koronacji Karola, która miała miejsce 11 września 1347 roku. Od roku 2014 obrazy stanowią depozyt klasztoru w Wyższym Brodzie w Galerii Narodowej w Pradze.

Narodzinom towarzyszy wół i osioł – zwierzęta, które symbolizują miejsce, ale również według św. Grzegorza z Nysy żydów i pogan, uwolnionych od prawa Starego Testamentu i jarzma bałwochwalstwa. Bardzo wczesne przeniknięcie tych zwierząt do ikonografii świadczy o skojarzeniu ze słowami Izajasza „Poznał wół pana swego, i osioł żłób pana swego a Izrael mnie nie poznał, a lud mój nie zrozumiał” (Iz 1,3)[3].

Szczególny wpływ na ikonografię Bożego Narodzenia będą miały objawienia św. Brygidy Szwedzkiej:

„Kiedy byłam przy żłobku Pana w Betlejem, zobaczyłam Dziewicę w stanie błogosławionym, nadzwyczaj piękną, ubraną w biały płaszcz i delikatną suknię, przez które przezierało Jej dziewicze ciało. Jej łono było powiększone i nabrzmiałe, ponieważ już szykowała się do porodu. Przy Niej był pewien bardzo szlachetny starzec; mieli zaś ze sobą jednego wołu i osiołka. Gdy znaleźli się w grocie, starzec ów, przywiązawszy do żłobu wołu i osiołka, wyszedł na zewnątrz i przyniósł do Dziewicy zapaloną świecę, umieściwszy ją na ścianie, opuścił grotę, by nie być świadkiem porodu. Wtedy Dziewica zdjęła obuwie ze swoich stóp, odłożyła biały płaszcz, którym była okryta, podobnie uczyniła z welonem, składając go na ziemi. Pozostała w samej tylko sukni, a wspaniale włosy, jakby ze złota, opadły Jej na ramiona. Następnie rozciągnęła 2 lniane pieluszki i 2 nieskazitelne i delikatne sukienki, które przyniosła ze sobą, by ubrać w nie mające się narodzić Dziecię; przygotowała również 2 lniane czepki, by okryć Jego głowę. Wszystkie te rzeczy ułożyła blisko siebie, by móc ich użyć we właściwym czasie.

Kiedy to wszystko zostało przygotowane, Dziewica uklękła z wielkim uszanowaniem, złożyła ręce do modlitwy; była odwrócona plecami do żłobka, natomiast głowę podniosła ku niebu w kierunku wschodnim. Podniósłszy zatem ręce i oczy ku Niebu, stała nieruchoma w ekstazie, napełniona Bożą słodyczą. Gdy tak trwała na modlitwie, wtedy zobaczyłam Dziecię poruszające się w Jej łonie; i nagle, w mgnieniu oka porodziła Syna, który jaśniał tak niewypowiedzianym blaskiem, iż słońce byłoby niczym ze swoim światłem. Również owa świeca, którą umieścił starzec, przestała świecić, ponieważ ów boski blask przyćmił całkowicie materialny blask świecy. Tak nagle zaś i niespodziewanie odbył się poród, iż nie byłam w stanie śledzić jego przebiegu. Tylko naraz zobaczyłam czcigodne Dziecię leżące na ziemi i jaśniejące niewypowiedzianym blaskiem. Jego urocze ciało było wolne od wszelkiej skazy. Zobaczyłam też łożysko z błonami porodowymi, leżące obok Dziecięcia i tak samo niezwykle jaśniejące. Równocześnie słyszałam śpiew aniołów cudownie słodki i pełen rozkoszy. I natychmiast brzuch Dziewicy, który przed porodem był bardzo powiększony, wrócił do normalnego stanu i całe Jej ciało stało się cudownie piękne i delikatne.

Kiedy więc Dziewica poczuła, iż już porodziła, skłoniwszy głowę i złożywszy ręce z wielkim namaszczeniem i uszanowaniem, uczciła Dziecię i powiedziała Mu: «Bądź uwielbiony, Boże Mój, Panie Mój i Synu Mój!». Wówczas Dziecię, płacząc, drżąc z powodu zimna i szorstkości płyty kamiennej, na której leżało, poruszyło się nieco i wyciągnęło rączęta, by znaleźć ciepło i uścisk Matki. Matka wzięła je w ramiona, przycisnęła do siebie i zaczęła Je ogrzewać pocałunkami i własnym ciałem z wielką euforią i macierzyńską czułością. Następnie siedząc na ziemi, położyła Je na swoim łonie, delikatnie wzięła w palce Jego pępowinę i odcięła, ale ani kropla krwi nie wypłynęła. Natychmiast zaczęła Je troskliwie ubierać: owinęła w pieluszki, wdziała sukienki i przewiązała opaską na ręce i nogi nałożyła specjalnie zszyte płótna. Na głowę nałożyła, wiążąc je odpowiednio, owe 2 płócienne czepki, które miała w tym celu przygotowane. Po ukończeniu tych czynności wszedł starzec i upadłszy na ziemię, na kolanach adorował Dziecię płacząc z radości. Wskutek porodu Dziewica nie doznała zmiany, tak co do cery, jak i sił; ciało Jej bowiem nie doznało żadnego uszczerbku – taki uszczerbek jest czymś zwyczajnym u innych kobiet rodzących. Jedynie Jej brzuch, dotychczas powiększony, wrócił do stanu, w jakim był, zanim poczęła Dziecię w swym łonie. Podniosła się również o własnych siłach, trzymając Dziecię na rękach, i razem z Józefem umieścili Je w żłobie; upadłszy zaś na kolana, adorowali Je z euforią i niewypowiedzianym szczęściem”.

I jeszcze kolejny fragment Objawień:

„Kiedy indziej, ponownie w tym samym miejscu, ukazała mi się Dziewica Maryja, mówiąc: «Córko Moja, już wiele czasu upłynęło, gdy obiecałam w Rzymie, iż ukażę ci tutaj, w Betlejem, charakter Mojego porodu. Choć już ukazałam ci coś z tego w Neapolu, mianowicie iż stałam, gdy rodził się Mój Syn, to jednak trzeba ci wiedzieć, iż tak właśnie stałam i w taki sposób rodziłam, jak to teraz widziałaś, modląc się samotnie na kolanach w stajni betlejemskiej. Porodziłam Go bowiem z takim uniesieniem i euforią duszy, iż nie odczuwałam żadnego ucisku, kiedy opuszczał Me ciało, ani choćby najmniejszego bólu. I natychmiast owinęłam Go w czyste pieluszki, na długo przedtem przygotowane. Gdy to zobaczył Józef, dziwił się pełen euforii i wesela, iż porodziłam bez pomocy. Zaiste, ponieważ wielkie mnóstwo ludzi było w Betlejem zaabsorbowanych spisem ludności, dlatego tak bardzo byli przekonani o tym, iż nie mogły się zdarzyć wśród nich jakieś nadzwyczajne rzeczy Boże. Dlatego bądź przekonana, iż jakkolwiek ludzie, sądząc czysto po ludzku, twierdzą, ze Syn Mój narodził się w zwyczajny sposób, to jednak prawdą jest ponad wszelką wątpliwość, iż On narodził się tak, jak Ja ci wcześniej powiedziałam i jak teraz mogłaś zobaczyć»”[4].

Zapiski św. Brygidy były niejednokrotnie wykorzystywane przez historyków sztuki. Warto więc przytoczyć efekty badań:

„Na podstawie (…) fragmentów tekstu Objawień św. Brygidy w sztuce został ukształtowany motyw ikonograficzny Adoracji Dzieciątka, charakteryzujący się tym, iż u góry sceny unosi się półpostać Boga Ojca, od którego promienie padają na leżące na ziemi nagie Dzieciątko. Nad świetlistą postacią Dzieciątka, po promieniach pochodzących od Boga Ojca, zlatuje Duch święty w postaci gołębia Maria klęczy adorując Dzieciątko, zaś św. Józef z boku obrazu podchodzi lub przyklęka ze świecą w ręku. Ukazanie Trójcy Świętej związane jest z objawieniem się św. Brygidzie Boga Ojca i Syna, którzy podkreślają trójosobowość Boga w jednej naturze i dwie natury Syna Bożego: Boską i ludzką w jednej osobie. Syn Boży narodził się z Marii za sprawą Ducha Świętego wysłanego przez Ojca. Podkreślając dziewictwo Marii Chrystus powiada do Brygidy w objawieniu, iż jak promień słońca przenika przez okno nie naruszając szyby, tak i On biorąc ludzką naturę z Marii nie naruszył Jej dziewictwa. Zarazem stając się człowiekiem był równocześnie Bogiem równym Ojcu i Duchowi Świętemu”[5].

Zajmijmy się dziełami z późniejszych epok. Szczególnie piękny jest obraz malarza, którego można zaliczyć do nurtu lirycznego wczesnego renesansu. Filippo Lippi (*1406 †1469) nawiązując do ikonografii średniowiecznej i uzupełniając swą kompozycję o św. Jana Chrzciciela i cystersa (być może św. Bernarda z Clairvaux) stworzył wizję malarską, która na zawsze pozostaje w pamięci.

Fra Filippo Lippi (1406-1469), Adoracja Dzieciątka Jezus, ok. 1459, (127 × 116 cm), Staatliche Museen w Berlinie (Niemcy). Na przedstawieniu widać Matkę Bożą adorującą na klęczkach leżącą bezpośrednio na pokrytej kwiatami ziemi Bożą Dziecinę (zgodnie z wizją św. Brygidy). Promienie wychodzące od Boga Ojca za pośrednictwem Ducha Świętego przybierają formę strzał zapalających otoczenie Syna Bożego. U stóp Jezusa można dostrzec szczygła, symbolizującego duszę wiernego, ale też przyszłą Mękę Pańską. Scenie towarzyszy dziecięca postać św. Jana Chrzciciela, który mimo, iż był tylko pół roku starszy od swego krewnego, został tu ukazany jako dużo starszy. Zakonnik widoczny w tle to św. Bernard.

Wszystko pokazane jest na tle tajemniczego lasu. Dzieciątko leży na kwietnej łące. Z obrazu, a zwłaszcza od Dzieciątka i Jego Matki emanuje niewysłowiona słodycz. Trzeba również przywołać innego artystę – jest nim Antonio da Correggio (*1494 †1534). Jego adoracja jest szczególna.

Antonio Allegri da Correggio (1489-1534), Matka Boża adorująca Dzieciątko, 1518-1520, obraz olejny na desce (81 × 77 cm), Galleria degli Uffizi we Florencji (Włochy). Datowany na początek działalności tego emiliańskiego malarza (Emilia-Romania to region administracyjny w północnych Włoszech), w latach między 1510 a 1515. W roku 1675 dzieło znajdowało się w zbiorach kardynała Leopolda de’Medici, być może jednak trafiło do Florencji wcześniej. To najmniejszy zachowany obraz tego artysty.

Ukazuje Dzieciątko złożone na kamiennym podwyższeniu monumentalnej budowli antycznej, której kolumna obramia z jednej strony harmonijny krajobraz. Jezus spoczywa na sianku położonym na kraju błękitnej szaty Maryi, nachylonej w adoracji z rozłożonymi dłońmi. Ideowo i kolorystycznie dopełnia dzieło czerwień drugiej tkaniny. Zredukowanie kompozycji do dwóch najważniejszych osób mogło nadać scenie intymności. Monumentalna architektura i pejzaż sprawia jednak, iż dzieło ma charakter poważny, uroczysty, choć niewątpliwie ciepły. Renesans okazał tu wszystkie swoje możliwe walory w dziedzinie sztuki sakralnej i dał podstawę do rozbudowywania kompozycji przez artystów baroku.

Jeśli chcemy poszukać adoracji ukazanej w sposób bardziej przytulny, znajdziemy ją również u Correggia.

Antonio Allegri da Correggio (1489-1534), Święta Noc (Pokłon pasterzy), 1522-1530, obraz olejny na desce (256,5 × 188 cm), Staatliche Kunstsammlungen w Dreźnie (Niemcy). Jak pisał Giorgio Vasari (Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów, t. 4, tłum. i opr. Karol Estreicher, Warszawa-Kraków, s. 43): „W Reggio podobnie znalazł się inny obraz Bożego Narodzenia. Tu z Dzieciątka bije blask na pasterzy i na osoby obok. Jest tam przedstawiona niewiasta, która chcąc zobaczyć Chrystusa, a nie mogąc dojrzeć go wskutek blasku, jaki bije z jego postaci i razi ją, podnosi rękę do oczu, co jest tak przedstawione, iż budzi podziw. W górze nad ową stajenką unosi się chór aniołów, a są oni tak malowani, iż bardziej zdają się być zesłani z niebios niż wykonani ręką malarza.” Jest to słynny obraz Bożego Narodzenia lub Pokłonu pasterzy, zwany Świętą Nocą (w przeciwieństwie do obrazu tego malarza przechowywanego w Parmie, zob. opis il. 1), namalowany dla kościoła św. Prospera w Reggio Emilia. Franciszek III, książę Modeny, zabrał obraz do swoich zbiorów w 1640 r. W roku 1742 wraz z innymi stu obrazami został kupiony przez Augusta III, elektora saskiego i króla polskiego, do galerii w Dreźnie. Za wspomniane obrazy zapłacił król sto trzydzieści dukatów, bitych specjalnie w Wenecji. Przez długi czas pozostawał najbardziej znanym obrazem w drezdeńskiej kolekcji, aż do około roku 1800, gdy Madonna Sykstyńska Rafaela go „zdetronizowała”.

Jest na nim wymalowane grono pasterzy (?) – dopatrzeć się tam można kobiety… Dzieło to jakby przywołuje następną epokę pełną ruchu i budującą też przestrzeń dzięki kontrastów światłocieniowych – właśnie wspomnianego baroku.

Na koniec zajmijmy się dziełem znajdującym się w kościele pobernardyńskim w Grodzisku Wielkopolskim.

Autor nieznany, Adoracja Dzieciatka Jezus przez świętych, dostojników duchownych i świeckich oraz dusze czyśćcowe, ok. 1662, ołtarz główny w kościele pobernardyńskim w Grodzisku Wielkopolskim (Polska). Dzieciątko Jezus stoi na poprzecznej belce litery H stanowiącej hierogram IHS. Otoczne jest przez rzesze świętych stanowiących Kościół Tryumfujący. Są nimi męczennicy z palmami w dłoniach, zaś na pierwszym planie apostołowie. Po atrybutach można rozpoznać św. Piotra (z kluczami) czy św. Andrzeja (z krzyżem w kształcie litery X) oraz św. Wawrzyńca (z rusztem, na którym został umęczony). Kolejną strefę stanowi Kościół Walczący z najznamienitszymi jego ówczesnymi przedstawicielami duchowieństwa oraz władzy świeckiej. Możemy rozpoznać: papieża Aleksandra VII, w gronie kardynała, biskupów i zakonników. Po przeciwnej stronie klęczą król (zapewne Jan III Sobieski), Jan Leopold Opaliński, który ufundował kościół i klasztor bernardynów, pośród innych reprezentantów szlachty ukazanych z portretowym zacięciem. W najniższej strefie malarz ukazał Kościół Cierpiący – czyli dusze w ogniu czyśćcowym, które oczekują wstąpienia do Nieba.

Obraz ma bardzo rozbudowaną kompozycję i głęboką wymowę teologiczną. Widzimy na nim stojące na monogramie IHS Dzieciątko, ale znajdujące się w niebie i adorowane przez świętych i aniołów (Kościół Tryumfujący).

Poniżej widzimy przedstawicieli Kościoła Wojującego. Mamy więc z jednej strony duchowieństwo z papieżem, kardynałem, biskupem i przedstawicielem zakonu franciszkańskiego. Z drugiej strony klęczy cesarz, król i szlachta. W części dolnej nie mogło zabraknąć Kościoła cierpiącego czyli dusz czyśćcowych. Tematyka obrazu, choć ukazuje Dzieciatko Jezus odnosi się do kolejnego święta, czyli Święta Imienia Jezus, które rozpoczyna nowy rok, a przed którym każde kolano się zegnie (Fil. 2,10).

Ireneusz Zygmunt

[1] Ks. Józef Naumowicz, Prawdziwe początki Bożego Narodzenia, Warszawa 2014, s. 225-227.

[2] Bohemia & Central Europe 1200-1550. The permanent exhibition of the Collection of Old Masters of The National Gallery in Prague at the convent of St. Agnes of Bohemia, red. Štěpánka Chlumská, Praha 2014, s. 31, 29, il. 16b.

[3] Jutta Seibert, Leksykon sztuki chrześcijańskiej. Tematy, postacie, symbole, Kielce 2007, s. 216-217.

[4] Św. Brygida Wielka, Objawienia, Kraków 2004, s. 326-328.

[5] Zdzisław Kliś, Temat Bożego Narodzenia w polskiej sztuce średniowiecznej, Kraków 1994, s. 73.

© salveregina.pl 2023

Idź do oryginalnego materiału