Jedni powiedzą, iż wyglądał on jak u Kafki, inni wskażą powiązania raczej z "Klerem" Smarzowskiego. Niezależnie jednak od poglądów, jakie wyznajemy, to idealna ilustracja spotkania jednostki z omnipotencją organów państwa. A co, gdyby wydarzyła się we współczesnej Polsce?
REKLAMA
Już sam Judasz mógłby wydać Jezusa nie za trzydzieści srebrników, ale za obietnice zatrudnienia w spółce z udziałem Skarbu Państwa albo po prostu za trochę lajków i fejmu. Możliwe, iż doczekalibyśmy się livestreamu na YouTube, a tłum wcale by nie krzyczał "ukrzyżuj go", tylko pisał komentarze CAPS LOCKIEM. Z pewnością znalazłyby się również kanały typu commentary, które chciałyby podbić swój zasięg na historii obywatela oskarżonego o uzurpację władzy. Piłat nie musiałby umywać rąk w misie z wodą, ale na Twitterze napisałby: "to nie ja, to procedury" i dodał hasztag: #sprawiedliwość. Gdyby miał LinkedIna w doświadczeniu wpisałby walkę o praworządność. Niezależnie, po której stronie politycznego sporu by się znajdował.
Przesłanka ustrojowa w procesie Jezusa
Proces Jezusa przed Sanhedrynem miał miejsce w nocy, sprowadzono fałszywych świadków, których zeznania się nie zgadzały, brakowało dowodów. Mimo to, gdy Jezus twierdząco odpowiedział na pytanie Kajfasza "czy jesteś Synem Bożym", arcykapłan uznał, iż w związku z bluźnierstwem zasługuje na śmierć. Pojawiła się jednak ważna przesłanka ustrojowa: wyrok nie mógł być wykonany, gdyż Judea była pod władzą Rzymu. Dlatego też przed rzymską jurysdykcją przedstawiono go jako groźnego politycznego buntownika. Finał tej historii jest znany.
Zobacz wideo Za dużo debat przed wyborami? To przypomnijcie sobie 2005 rok
Gdyby Jezus żył dzisiaj w naszym kraju, miałby zagwarantowany szereg praw związanych zarówno ze swoim zatrzymaniem, jak i samym procesem. Nawet, o ile nie byłby obywatelem polskim. choćby jeżeli niektórzy widzą go w roli króla kraju nad Wisłą. Abstrahując od tego, z jego ludzkiej (czyli choćby nie boskiej) godności wynikałyby prawa człowieka, z których by korzystał, także związane z procesem karnym. Brzmi jak super moce.
Począwszy od nietykalności i wolności osobistej (art. 41 Konstytucji RP), poprzez prawo do obrony i domniemanie niewinności (art. 42 ust. 2 i 3 Konstytucji RP), aż do prawa do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy przez adekwatny, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd (art. 45 ust. 1 Konstytucji RP).
To piękne gwarancje, jak stoły wielkanocne pokryte białym obrusem i udekorowane rzeżuchą oraz bukszpanem. Korzystać z nich może każdy, niezależnie od tego czy woli majonez Kielecki czy Winiary. Chociaż wiem, jak bardzo jest to kontrowersyjna teza.
Polskie sądy są jak mazurek. Mają warstwy
System sądownictwa w Polsce można porównać do wielkanocnego mazurka. Absolutnie nie kłamię. Niby słodko, tradycyjnie, odświętnie i wszystko w zgodzie z procedurami (czyli przepisem). Jednak różnie bywa z tym, co znajdziesz pod polewą. Gdy patrzymy na niego wyłącznie z poziomu konstytucyjnych gwarancji, wszystko wygląda miej więcej tak, jak powinno. Gdy weźmiesz pierwszy kęs, okazuje się, iż to wcale może nie być to, czego się spodziewasz. Nie bez przypadku przepisy znajdziesz zarówno w ustawie, jak i książce kucharskiej.
Do zatrzymania Jezusa była zatrudniona kohorta (żołnierzy) oraz strażnicy od arcykapłanów i faryzeuszy, którzy przybyli z latarniami, pochodniami i bronią, choć ten nie stawiał oporu (J 18, 3-8). w tej chwili mógłby spodziewać się raczej policji, ewentualnie CBŚP, ABW lub CBA. Z tego co wiem, służby zrezygnowały z noszenia przy sobie pochodni. Czy chodzi o przepisy PPOŻ? Nie wiem, ale się domyślam.
Współczesny Chrystus powinien być w ciągu 48 godzin przekazany do dyspozycji sądu, a ten miałby 24 godziny na wydanie postanowienia o tymczasowym aresztowaniu. Być może dla niektórych brzmi lepiej niż kilka godzin przy wspólnym świątecznym stole. Jednak praktyka jest taka, iż sądy masowo przychylają się do wniosków prokuratury. Przez to gwarancja z art. 41 ust. 3 Konstytucji RP jest iluzoryczna niczym obietnica zachowania umiaru w rozmowach o polityce w święta.
I o ile Jezus nie mógłby w Polsce zostać skazany na karę śmierci, tym bardziej przez ukrzyżowanie, to prawdopodobnie spotkałby się z wielokrotnym i stosowanym z premedytacją przedłużaniem tymczasowego aresztowania, a także niekończącym się procesem. Choć przynajmniej byłby on dwuinstancyjny, co ma zapewnić rzetelność rozpoznawania sprawy (art. 78 Konstytucji RP).
Czytaj także:
Prestiż prezydenta jak bazylika w Licheniu. Gorzej z kompetencjami
Kto sądziłby Jezusa w Polsce?
Jednak z tym też bywa problem, gdyż w tej chwili adekwatnie nie wiadomo, kto jest sędzią, a kto nie. To znaczy wiadomo, ale już mało kto to śledzi. Rzecznik Generalny Trybunału Sprawiedliwości UE Dean Spielmann odnosząc się do IKNiSP Sądu Najwyższego, w całości złożonej z sędziów powołanych przez tzw. neoKRS wskazał, iż sąd krajowy ma obowiązek pominąć lub uznać za prawnie nieistniejący wyrok sądu, jeżeli został on wydany przez skład niespełniający wymagań niezawisłego i bezstronnego sądu. Sprawa rozbija się o tzw. neosędziów, czyli tych, którzy zostali powołani w procedurze z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej przepisami z grudnia 2017 r.
Krajowa Rada Sądownictwa jest organem, który stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów (art. 186 ust. 1 Konstytucji RP). Składa się ona z 25 członków: Pierwszego Prezesa SN, Ministra Sprawiedliwości, Prezesa NSA, osoby powoływanej przez Prezydenta RP, 4 posłów wybranych przez Sejm, 2 senatorów wybranych przez Senat oraz 15 sędziów wybranych spośród sędziów. Ich kadencja trwa cztery lata.
W 2017 r. parlament nie dość, iż przerwał konstytucyjną kadencję ówczesnej rady, to dodatkowo zmienił sposób wybierania 15 sędziów do niej. To Sejm zaczął wyłaniać sędziów do KRS (a nie oni, spośród siebie). Ta prosta zmiana spowodowała, iż większość KRS, która jest odpowiedzialna m.in. za rozpatrywanie i ocenę kandydatów do pełnienia urzędu na stanowiskach sędziowskich, została uzależniona od polityków. Dlatego mówimy, iż sędziowie zostali upolitycznieni. Co prawda prezydent Duda, który powołuje sędziów, twierdzi, iż jego akt uzdrawia wszystko — choćby najbardziej kulawe i niekonstytucyjne procedury — ale mam wrażenie, iż największą wiedzę o skuteczności tych działań mają dziś Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński.
Czytaj także:
Klauzula sumienia Andrzeja Dudy. Oto co zostanie po tej prezydenturze
Sądy muszą być władzą odrębną i niezależną od innych władz (art. 173 Konstytucji RP). Zaś sędziowie muszą być niezawiśli w sprawowaniu swojego urzędu (art. 178 ust. 1 Konstytucji RP). To zaś znowu możemy odnieść do historii Jezusa.
Niemal dwa tysiące lat temu ci, którzy wydawali na niego wyrok, byli nie tylko uwikłani politycznie, ale także i społecznie ("ukrzyżuj go, ukrzyżuj"). Czy w obecnej Polsce, gdyby był znanym i kontrowersyjnym działaczem na kursie kolizyjnym z władzą, mógłby liczyć na sprawiedliwy i rzetelny proces? Zależałoby od jego szczęścia. Czy Prokurator Generalny, który jest politykiem i jednocześnie wciąż Ministrem Sprawiedliwości, nie użyłby wszelkich swoich wpływów oraz narzędzi prawnych, aby doprowadzić do jego skazania? Mam wątpliwości. Standardy rzetelnego procesu w Polsce wciąż się nie przyjęły. Za co wszyscy płacimy, ale to na marginesie.
Proces w trybie ekspresowym
Chrystus nie mógł narzekać na przewlekły proces. Dotknął go niemal tryb ekspresowy, a brak dowodów, brak realnego prawa do obrony czy też naciski społeczne przypominają dzisiejszego Twittera, który wydaje wyroki szybciej, aniżeli jakikolwiek sąd. Barabasz, tak często pomijany w tych wydarzeniach, lub choćby marginalizowany, był beneficjentem skutecznego PR-u sądowego. Pomimo, iż był skazany za rozruchy i zabójstwo (Mk 15, 7) wykorzystał swoją popularność oraz przychylność tłumu.
I choćby o ile uznać, iż proces Jezusa był jedyny w swoim rodzaju, to pewne mechanizmy są ponadczasowe. Szerzący się populizm jest także nasączony odwetyzmem. Przy tym nie ogranicza się on już wyłącznie do działań politycznych, ale także do wykorzystywania istniejących instytucji (np. sądów), aby w świetle prawa dać ujście przekonaniu, iż cel uświęca wszelkie środki, a granice nie istnieją. Bo to w końcu i przyjemne (każdy lubi wygrywać) i użyteczne (miło eliminować politycznych wrogów).
Oczywiście, można powiedzieć, iż Igor Tuleya świetnie prezentował się na koszulkach za czasów Zjednoczonej Prawicy, ale nie należy zapominać, iż w uśmiechniętej Polsce toczy się proces "piątki" oskarżonej o pomoc humanitarną na granicy, a Grzegorz Braun jak nie odpala gaśnicy w Sejmie, to chce dokonać "obywatelskiego zatrzymania" ginekolożki z Oleśnicy. To wszystko z przywitaniem "szczęść Boże". To prokuratura i sąd są od oceny jej działań, a nie europoseł. Ten sam polityk w jednym ze swoich wystąpień mówił o krzyżu jako standardzie prawno-ustrojowym. interesująca doktryna, choć nieco trudna do zrównoważenia z Konstytucją.
Koniec końców chodzi o to, aby niezależnie od tego, w co i kogo wierzymy, jak się witamy i jak wyglądamy, każdy z nas mógł liczyć na rzetelny i sprawiedliwy proces. Patrząc na postępowanie polityków wszystkich opcji sceny politycznej, to standardy konstytucyjne w tej materii zostaną jeszcze długo pobożnymi życzeniami. Nie można nie odnieść wrażenia, iż kolejne ruchy pogłębiają kryzys w sądownictwie, a idee systemowe zostały pogrzebane wraz z zaufaniem obywateli. Z okazji nadchodzących świąt życzę wszystkim, aby jak najszybciej one zmartwychwstały.