🔉6 PAŹDZIERNIKA. Żywot Świętej Marii Franciszki od Pięciu Ran.

salveregina.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Św. Maria Franciszka od Pięciu Ran


6 Października

(Żyła około Roku Pańskiego 1791).

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku opracowane podług Ks. Piotra Skargi TJ, Ojca Prokopa Kapucyna, Ojca Bitschnaua Benedyktyna i innych wybitnych autorów wyd. III, 1937r

rodziła się Maria Franciszka w święto Bożego Narodzenia w Neapolu roku 1715. Ojciec, Franciszek Gallo, był porywczym, skąpym, matka natomiast łagodną, pobożną i uprzejmą. Dziecię nie miało jeszcze lat czterech, a już pragnęło modlić się, słuchać opowiadań o Panu Jezusie i o Królestwie niebieskim, jako też dzień i noc klęczało przed Obrazem Ukrzyżowanego. Nadto nie odstępowała jej myśl o śmierci i często mawiała do matki: „Matko, zmyj mi dobrze tę trupią głowę, w której niezadługo zgniją oczy, ciało i skóra, a pozostaną tylko kości“. W szóstym roku życia biczowała się do krwi i tęskniła za przystąpieniem do Sakramentu Ciała i Krwi Pańskiej. Mimo słabych sił i znęcania się ojca, podejmowała się najcięższych prac w gospodarstwie domowym i była posłuszną na każde skinienie rodziców. Gdy liczyła szesnasty rok życia, majętny i zacnego rodu młodzieniec począł się starać o jej rękę. Gallo mu ją przyobiecał, nie pytając córki o zdanie i kazał ją przysposobić do ślubu. Maria jednak oświadczyła, iż serce już oddała Boskiemu Oblubieńcowi, jako też iż myśli wstąpić do III Zakonu Św. Franciszka i padłszy do nóg ojcu, prosiła go o błogosławieństwo. Zawiedziony w swych nadziejach Gallo popadł w straszny gniew, a rzuciwszy Franciszkę o ziemię, kopał ją nogami i chłostał namoczonym powrozem, następnie wsadził ją do ciemnej komory i głodził córkę przez dłuższy czas, powtarzając te udręczenia, ilekroć mu na myśl przyszły. Maria znosiła wszystko cierpliwie, swój smutek zaś ofiarowała Panu Jezusowi.

Nareszcie udobruchał się ojciec wskutek próśb córki i jej spowiednika, i pozwolił jej przyjąć habit tercjarski według ściślejszej reguły Alkantarystów, wraz z imieniem „Maryi Franciszki od Pięciu Ran Chrystusowych“. Ponieważ zakonnice te nie miały własnego domu i klauzury, Franciszka mogła się w swym mieszkaniu trudnić jak dawniej wyrabianiem wstążek. Chociaż wiele czasu przepędzała na modlitwie, zarabiała o wiele więcej od swych sióstr. Gdy jednak dla słabości mniej przynosiła pieniędzy za swą robotę, ojciec jej nader surowo się z nią obchodził, a w końcu przyszło do tego, iż ją zupełnie wygnał. Maria modlitwą, postem i dziełami pokuty wzmacniała i ćwiczyła się w cierpliwości, czciła i miłowała ojca i wspierała go według możności z otrzymanych jałmużn. Przyjęła ją teraz do siebie pewna pani, która jej matkę przy Bierzmowaniu zastępowała. U tej musiała znosić daleko więcej; gdy bowiem mąż jej zaprowadził kilka zmian w zarządzie domowym, pani sądziła, iż stało się to z dopuszczenia Franciszki i zaczęła biedną dziewczynę szkalować i lżyć, a w końcu oskarżyła ją choćby przed Arcybiskupem. Śledztwo sądu duchownego, który ją od wszelkiej winy uwolnił, było jej tym przykrzejsze, iż równocześnie Pan Bóg nawiedził ją niezwykłą oschłością ducha; mimo to wytrwała w modlitwie i pokucie. Pan Jezus obdarzył ją także Łaską Pięciu Ran, a kapłan Paschalis Ritti zeznał pod przysięgą: „Nie tylko oglądałem te rany na jej rękach i dotykałem ich, ale wkładałem w nie palce i przekonałem się, iż przechodziły przez całe dłonie.“ Później pokryły się te rany cieniutką błoną i były wtedy tylko widoczne, kiedy trzymała rękę pod światło. Z tymi nadzwyczajnymi Łaskami spadały na nią nowe upokorzenia i cierpienia. Były to częścią bolesne choroby, które ją mało co o śmierć nie przyprawiły, częścią obmowy i potwarze, wskutek których wytoczono jej proces, trwający lat osiem. Ostateczny wyrok okazał wszakże całkowitą i nieskalaną jej niewinność.

Za nieprzyjaciół modliła się Franciszka szczerze, świadcząc im dobrze, gdzie tylko mogła. Często objawiał jej się Pan Jezus, Matka Boska i Święty Michał Archanioł.

Św. Maria Franciszka od Pięciu Ran

Miłość swą ku Panu Bogu okazywała szczególniej w miłości bliźniego. I tak stało się, gdy ojciec, krótko jeszcze przedtem strasznie ją skatowawszy, począł konać, błagała Pana Boga, aby na nią zesłał bóle i strachy przedśmiertelne. Wysłuchał Pan Bóg jej prośby; opadły ją bowiem natychmiast skurcze i drgania bolesne, które dopiero ustały, gdy ojciec ducha wyzionął. Nie przestając na tym, prosiła Pana Boga, aby jej pozwolił za ojca odcierpieć karę Czyśćca. Jakoż natychmiast zapadła w tak ciężką chorobę, iż lekarze oświadczyli, iż stan taki nie może pochodzić z przyczyn naturalnych. Nadto miała wielkie miłosierdzie nad duszami zmarłych; nie mniejszą także była jej miłość dla chorych i ubogich. Wydatki swe w jadle, napojach i odzieży ograniczała, aby innym dopomóc. Wskutek gorących modłów do Pana Jezusa i Matki Bożej dochodziły ją często znaczne kwoty, które obracała na wsparcie nędzarzy. Najchętniej pielęgnowała i opatrywała chorych na trąd i inne zaraźliwe choroby.

Bogata w zasługi, spokojnie spoglądała na zbliżający się koniec żywota swego, a ostatnia jej choroba była nader bolesną, skąd lekarze uznali konieczność chirurgicznej operacji. Z rozkazu spowiednika poddała się jej, a znosząc najsroższe bóle, szeptała: „Niechaj będzie Bogu cześć i Chwała!“ Potem przyjęła Ostatnie Sakramenty Święte i popadłszy w zachwycenie, widziała w duchu wielki, wspaniały krzyż. „Co za piękny krucyfiks! — wołała: — Najsłodszy Oblubieńcze, czyń ze mną, co chcesz. O Jezu, o miłości moja!“ Potem ogarnęły ją strachy śmiertelne, połączone z okrutnymi boleściami. Trwało to trzy godziny; w czasie tym westchnęła trzy razy: „Przepuść, Ojcze Niebieski, przepuść!“ Potem zaczęła drżeć tak mocno, iż całe łóżko się poruszało i zawołała po trzykroć: „Nie opuszczaj mnie, Panie!“

Gdy nazajutrz rano ponownie Komunię Świętą przyjęła, niebiańska euforia rozjaśniła blade jej oblicze, a z jej piersi wydobył się okrzyk: „Patrzcie, idzie Marya, droga Matka moja!“ Przechyliwszy się na łożu, leżała jak martwa. Kapłan udzielił jej przeto ostatniego odpuszczenia, a chcąc się przekonać, czy jeszcze żyje, podał jej krucyfiks, mówiąc: „Mario Franciszko, ucałuj jeszcze raz Stopy Zbawiciela, Który za nas umarł na krzyżu!“ Natychmiast wzniosła na pół martwą głowę, przycisnęła zimne usta do Stóp Chrystusowych i oddała Panu Bogu ducha dnia 6 października 1791 roku. Z powodu licznych cudów, jakie się działy, zaliczył ją Pius VII w roku 1803 do „Czcigodnych“, Grzegorz XVI w roku 1843 do „Błogosławionych“, a Pius IX w r. 1867 do „Świętych Pańskich“.

Nauka moralna.

Jak wielką była miłość Franciszki do Chrystusa Pana Utajonego w Sakramencie Ołtarza, na to mamy mnóstwo świadectw sądownie stwierdzonych. Jeszcze nie licząc lat czternastu, już nagliła matkę, aby ją zaprowadziła do spowiedzi. Pierwsza też jej prośba do spowiednika brzmiała: „Ojcze duchowny, spraw łaskawie, abym mogła jak najprędzej przystąpić do Komunii Świętej.“ To pragnienie i łaknienie Pana Jezusa Chrystusa nie odstępowało jej nigdy w życiu.

Maria Felice, jej przyjaciółka i nieodstępna nieomal towarzyszka, takie o niej zdaje świadectwo: „Gdyśmy obie weszły do jakiego kościoła, a ja często nie wiedziałam, gdzie spoczywa Najświętszy Sakrament, (we Włoszech bowiem rzadko mieści się Święte Cyborium w Wielkim Ołtarzu), gdy przypadkiem nie paliła się ani wieczna lampa, ani nie było innego znaku, Franciszka, choćby było jak najwięcej kaplic i pobocznych ołtarzy, zawsze bez omyłki trafiła ołtarz, w którym się znajdowało Ciało Pańskie i w tak gorącej zatapiała się modlitwie, iż odchodziła od siebie i traciła przytomność. Często musiałam jej robić zimne okłady, które tak gwałtownie wysychały, jakby miała w najwyższym stopniu gorączkę. jeżeli się gdzie odbywało czterdziestogodzinne nabożeństwo, tam od rana do późnego wieczora i ostatniego błogosławieństwa ciągle klęczała, nie biorąc nic do ust. Co dzień odwiedzała po kilka razy Przenajświętszy Sakrament. jeżeli tego nie mogła uczynić dla choroby i innych przeszkód, tedy obrócona w stronę któregokolwiek kościoła, w duchu odprawiała te odwiedziny. Często ja i inni byliśmy świadkami, jak z twarzą rozpłomienioną zawisła kilka chwil w powietrzu. Nierzadko też widywano ją w porze nocnej na altanie, jak ze wzniesionymi ramiony zawisnąwszy w powietrzu, wzdychała obrócona do kościoła: „Oblubieńcze mój, wesele mej duszy, życie i duszo moja! Czemuż nie mam serc wszystkich ludzi, aby Cię chwalić i wysławiać! Czemuż me serce nie jest płonącym ogniskiem miłości tak ogromnym, jak świat cały, aby Cię godnie miłować!“

W nagrodę za tę miłość dał jej Pan Jezus łaskę, iż od czasu pierwszej Komunii aż do śmierci prawie co dzień mogła przystępować do Stołu Pańskiego, mimo ciężkich i częstych obłożnych chorób. Cud ten poświadczył ks. Bianchi, któremu Pius IX w r. 1857 nadał zaszczytną nazwę „Czcigodny“. Kapłan ten był przez lat czterdzieści przewodnikiem jej duszy i na kilkakrotne zapytania złożył następujące zeznanie:

„Częstokroć dostawała się jej w sposób cudowny święta odrobinka, którą wskutek prośby nieznajomej osoby przy Mszy Świętej konsekrowałem. Czasem znowu znikła mi na chwilę ta część Hostii Świętej, którą przy słowach „Pax Domini“ wpuszczałem w kielich; później dowiedziałem się jednak, iż Anioł ją przynosił chorej Marii do łoża boleści. Zdarzyło się także, iż często po Podniesieniu znikał mi nagle na krótką chwilę kielich z ołtarza, a niewidoma ręka znów go po chwili przede mną stawiała; pomiarkowałem jednak, iż raz mniej, drugi raz więcej z niego ubywało. W każdym zaś z tych wypadków powiadała mi Święta, iż Oblubieniec Boski z litości nad nią przysyłał jej przez Rafała Archanioła Komunię Świętą pod postacią wina. Pewnego razu brakło mi prawie całej połowy Krwi Przenajświętszej. Gdym Marię o to złajał, odpowiedziała mi z uśmiechem: „Ojcze duchowny, gdyby mnie Archanioł Rafał nie był przestrzegał, iż dla uzupełnienia Ofiary Świętej winnam pozostawić cokolwiek Krwi Przenajświętszej w kielichu, byłabym wszystko wypiła“.

Pewnego razu rzekł do niej pobożny O. Michał: „Siostro Mario, czemu chcesz wszystką miłość Pana Boga dla siebie wyzyskać? Zostawże i dla mnie cokolwiek“. Franciszka odpowiedziała: „I owszem, będę prosiła Pana Boga, aby i o tobie, Ojcze, nie zapomniał“. Gdy O. Michał śpieszył o północy do chóru, uczuł taki żar miłości w swej duszy, iż wcale wyrazić tego nie zdołał. Skoro nazajutrz Marię odwiedził, zapytała go z uśmiechem: „Jakże, ojcze Michale, czy jesteś zadowolonym z miłości Pana Boga?“ „I owszem — odpowiedział zakonnik — ale chciałoby się więcej“.

Modlitwa.

Jezu Chryste, Panie nasz! Któryś Świętą Marię Franciszkę, Dziewicę, między innymi Darami uczynił przedziwną we wzgardzie świata, spraw miłościwie, prosimy, abyśmy za Jej pośrednictwem wzgardziwszy wszystkim, co ziemskie, o Niebo tylko się starali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

Idź do oryginalnego materiału