5 października. Św. Faustyna Kowalska
5 października przypada 87. rocznica śmierci Apostołki Bożego Miłosierdzia.
Ten dzień tak wspominała śp. s. Eufemia Traczyńska: „W czasie kolacji był dzwonek. Wiadomo było, iż Siostra Faustyna umiera. Wszystko zostawiłyśmy i, ile nas było, poszłyśmy do niej. W infirmerii był już Ksiądz Kapelan i parę sióstr. Wspólnie się pomodliliśmy. Modliliśmy się bardzo długo: odmawialiśmy modlitwy za konających, litanie i inne modlitwy. Modliliśmy się tak długo, iż choćby nabożeństwo wieczorne trochę później zostało odprawione. W pewnym momencie Siostra Faustyna dała jakiś znak, iż Matka Przełożona nachyliła się do niej, a ona powiedziała, iż jeszcze teraz nie umrze, a jak będzie umierać, to da znać. Siostry rozeszły się. (…) Kiedy wracałam do celi, wstąpiłam do kaplicy i pomodliłam się do dusz czyśćcowych, żeby mnie obudziły jak będzie umierać Siostra Faustyna, bo bardzo chciałam być przy jej śmierci. Bałam się wprost prosić o to Matkę Przełożoną, bo nam, młodym profeskom, nie wolno było tam chodzić, by się nie zarazić gruźlicą. Siostrze Amelii pozwolono, bo już była chora na gruźlicę. Spać poszłam o zwykłej porze i zaraz zasnęłam. Naraz, ktoś mnie budzi: – „Jak Siostra chce być przy śmierci Siostry Faustyny, to niech Siostra wstaje”. Ja od razu zrozumiałam, iż to pomyłka. Siostra, która przyszła obudzić s. Amelię, pomyliła cele i przyszła do mnie. Zaraz obudziłam s. Amelię, ubrałam chałat i czepek, i gwałtownie pobiegłam do infirmerii. Po mnie przyszła s. Amelia. To było jakoś koło jedenastej w nocy. Gdy przyszłyśmy tam, Siostra Faustyna jakby lekko otworzyła oczy i trochę się uśmiechnęła, a potem skłoniła głowę i już… Siostra Amelia mówi, iż już chyba nie żyje, umarła. Spojrzałam na s. Amelię, ale nic nie mówiłam, modliłyśmy się dalej. Gromnica cały czas się paliła”.
To był dzień, na który Siostra Faustyna z utęsknieniem czekała, bo pragnęła pełnego zjednoczenia z Jezusem i zamieszkania na wieki w domu Ojca, w ojczyźnie niebieskiej – jak mawiała. Obiecała: „Nie zapomnę o tobie, biedna ziemio, choć czuję, iż cała natychmiast zatonę w Bogu, jako w oceanie szczęścia; ale nie będzie mi to przeszkodą wrócić na ziemię i dodawać odwagi duszom, i zachęcać je do ufności w miłosierdzie Boże. Owszem, to zatopienie w Bogu da mi możność nieograniczoną działania” (Dz. 1582). Słowa wiernie dotrzymuje, wypraszając wiele łask i doczesnych dobrodziejstw wszystkim, którzy z ufnością zwracają się do niej o pomoc. Wszak Jezus powiedział do niej: „Czyń, co chcesz, rozdawaj łaski, jak chcesz, komu chcesz i kiedy chcesz” (Dz. 31).
Z Zeszytu I „Dzienniczka” św. S. Faustyny;
… Jednak pod wieczór czułam się bardzo wyczerpana i nie mogłam odprawić godziny świętej, i poprosiłam Matkę Przełożoną o [pozwolenie na] wcześniejsze położenie się na spoczynek. Jak tylko się położyłam, zaraz zasnęłam. Jednak koło godziny jedenastej szatan szarpnął moim łóżkiem; zbudziłam się natychmiast i spokojnie zaczęłam się modlić do swego Anioła Stróża. Wtem ujrzałam dusze czyśćcowe pokutujące: postać ich była jako cień, a pomiędzy nimi widziałam wiele szatanów; jeden starał się mnie dokuczyć, rzucał się w postaci kota na moje łóżko i na stopy, a był tak ciężki, jakoby parę pudów.
Modliłam się cały ten czas na Różańcu; nad ranem ustąpiły owe postacie i mogłam zasnąć. Rano, kiedy przyszłam do kaplicy – usłyszałam głos w duszy: Jesteś złączona ze Mną i nie lękaj się niczego, ale wiedz o tym, dziecię Moje, iż szatan cię nienawidzi; chociaż on każdej duszy nienawidzi, ale szczególnie nienawiścią pała do ciebie, dlatego iż wiele dusz wyrwałaś spod jego panowania. (21.III.1935; z pktu 412)
Z Zeszytu I Dzienniczka” św. S. Faustyny;
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE SEN ZE ŚW. TERESKĄ OD DZIECIĄTKA JEZUS, KTÓRA POTWIERDZIŁA PRZYSZŁĄ CHWAŁĘ FAUSTYNY
Pragnę zapisać jeden sen, który miałam o św. Teresce od Dzieciątka Jezus. Jeszcze byłam nowicjuszką i miałam pewne trudności, w których nie mogłam sobie poradzić. Trudności te były wewnętrzne i połączone z trudnościami zewnętrznymi. Wiele nowenn odprawiłam do różnych świętych, jednak sytuacja stawała się coraz cięższa. Cierpienia moje z tego powodu były tak wielkie, iż już nie wiedziałam, jak dalej żyć, ale nagle przyszła mi myśl, żebym się modliła do św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Zaczęłam nowennę do tej świętej, ponieważ przed wstąpieniem miałam do niej wielkie nabożeństwo. … W piątym dniu nowenny śni mi się św. Teresa, ale jakoby była jeszcze na ziemi. Ukryła przede mną świadomość, iż jest święta i zaczęła mnie pocieszać, żebym się tak nie smuciła z powodu tej sprawy, ale więcej ufała Bogu. (…). Kiedy ja nie bardzo chciałam jej wierzyć, wtem ona daje mi się poznać, iż jest święta. W tej chwili duszę moja napełniła euforia i mówię do niej. – Tyś jest święta, a ona mi powiada, iż tak, jestem święta i ufaj, iż sprawę tę załatwisz na trzeci dzień. I powiedziałam do niej, Tereniu święta, powiedz mi, czy będę w niebie? – Odpowiedziała mi, ze będzie Siostra w niebie. – A czy będę święta? – Odpowiedziała mi, iż będzie Siostra święta. Ale, Tereniu, czy ja będę tak święta, jak Ty, na ołtarzach? A ona mi odpowiedziała – tak, będziesz święta jak i ja, ale musisz ufać Panu Jezusowi (por. Ps 27,3). (…). To jest sen i jak to mówi przysłowie: – sen mara, a Bóg wiara, … To jest sen, ale on miał swoje znaczenie. (Dz 150)
ŚW. FAUSTYNA OTRZYMUJE ŁASKĘ WIZJI SWEJ PRZYSZŁEJ CHWAŁY
W pewnej chwili ujrzałam całe tłumy ludzi w naszej kaplicy i przed kaplicą i na ulicy, bo się pomieścić nie mogli. Kaplica była uroczyście przybrana. Przy ołtarzu było mnóstwo duchownych, później nasze siostry i wiele innych zgromadzeń. Wszyscy oczekiwali osoby, która miała zająć miejsce w ołtarzu. Naraz usłyszałam głos: iż ja mam zająć to miejsce w ołtarzu (por. Ps 66,16), ale jak tylko wyszłam z mieszkania, czyli z korytarza, ażeby przejść przez dziedziniec i zaczynają we mnie rzucać czym kto może;: błotem, kamieniami, piaskiem, miotłami – tak, iż w pierwszej chwili zachwiałam się, czy iść dalej, a jednak ten głos wzywał mnie jeszcze silniej i pomimo wszystkiego zaczęłam iść odważnie. Kiedy weszłam w próg kaplicy zaczęli uderzać we mnie i przełożeni i siostry i wychowanki, a choćby rodzice, czym kto mógł, tak iż czy chciałam czy nie, prędziutko musiałam wstępować w miejsce przeznaczone w ołtarzu (por. Ps 64,10). Jak tylko zajęłam miejsce przeznaczone, zaraz ten sam lud i wychowanki i siostry i przełożeni i rodzice, wszyscy ludzie zaczęli wyciągać swe ręce i prosić o łaski, a ja nie miałam im tego za złe, iż we mnie tak rzucali tymi rozmaitościami i właśnie dziwnie czułam szczególniejszą miłość, właśnie do osób, które mnie przymusiły do szybszego wstąpienia w miejsce przeznaczone. W tej chwili usłyszałam takie słowa: ‚Czyń co chcesz, rozdawaj łaski jak chcesz, komu chcesz i kiedy chcesz’. Natychmiast widzenie znikło. (Dz 31)