Odkryj życie Świętego Karola Boromeusza, arcybiskupa Mediolanu, którego niezłomna Wiara i determinacja przyniosły duchową odnowę Kościoła Świętego. Jego przykład pokazuje, jak głęboka pobożność i poświęcenie mogą inspirować nas do większej bliskości z Panem Bogiem. Niech refleksje nad jego życiem pomogą nam wzrastać w Wierze i naśladować cnoty, które prowadzą do świętości.
4 Listopada.
Żywot Św. Karola Boromeusza, arcybiskupa Mediolańskiego.
(żył około roku 1580.)
— Grób znajduje się w katedrze mediolańskiej.
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI, 1880r.
Św. Karol pochodzący z jednej z najznakomitszych rodzin włoskich, urodził się w państwie Mediolańskim w Arono, dziedzicznym zamku rodziców swoich Gilberta hrabiego Boromeo, i Małgorzaty z książąt Medyceuszów, siostry Papieża Piusa IV. W chwili gdy na świat przychodził, światłość niebieska oblała jego matkę, zapowiadając jak widzimy ową świętość jaką miał syn jej jaśnieć na ziemi. Od dzieciństwa też wszystkie zabawy jego, odnosiły się do chwały Bożej. Lubił przystrajać ołtarze, nosić szaty kościelne które sam sobie przyrządzał, wszelkie obrzędy kościelne w tym ubiorze naśladując. Widywano go modlącego się zwykle bardzo pobożnie, szczególnie przed wizerunkiem Matki Najświętszej, do której wielkie miał nabożeństwo.
Skłonności serca zacnego młodzieńca, do nie mniej pobożnych wiodły go uczynków; gdy stosownie do ówczesnego zwyczaju odziedziczył w spadku po wuju swoim wielkie bardzo dochody pewnego opactwa, uprosił ojca, sam jeszcze będąc małoletnim, ażeby je nie na potrzeby rodziny, ale na wsparcie ubogich wszelkiej nędzy, i na kościoły obracał. Kiedy zaś doszedł do pełnoletności, sam z nich tenże sam czynił użytek.
Karol Święty wyższe nauki pobierał w Padwie, gdzie czystość obyczajów i wielka jego pobożność raziła niepomału rozpustnych i zepsutych jego towarzyszy. Nasyłali oni kilkakrotnie na niego przewrotne niewiasty, aby go wpływem swoim w złe usidliły; ale młodzieniec wsparty opieką Matki Przeczystej, do której się bezustannie uciekał, nie tylko w zasadzkę pochwycić się nie dał, ale i owe nieszczęśliwe którego zgubić miały, na dobrą naprowadził drogę.
Widząc, iż ojciec zamierza skłonić go do zawarcia nader świetnego małżeńskiego związku, przyśpieszył Święty wykonanie postanowienia swego; wstąpił do stanu duchownego, przyjął w krótkim czasie święcenia kapłańskie, i w dwudziestym trzecim roku życia mianowany został kardynałem przez wuja swego Piusa IV, przy którym w Rzymie zajaśniał niezwykłymi cnotami i świętobliwością. On to niedługo po objęciu tej wysokiej godności, niewymowną Kościołowi Świętemu oddał przysługę, zawieszony podówczas Sobór Trydencki usilnymi staraniami n a nowo zgromadzając, tak, iż do końca szczęśliwie doprowadzony, ważne ustanowienia swoje utwierdził.
Papież ze względu na sprawy Kościoła powszechnego, chciałby go był przy swym boku zatrzymać, ale skoro tylko Święty zamianowany został arcybiskupem mediolańskim, uprosił sobie aby mu pozwolił udać się do swej diecezji, a zarazem zrzekł się dobrowolnie wszelkich innych posad duchownych, które mu przynosiły około stu pięćdziesięciu tysięcy rubli dochodu. Przybywszy do swej stolicy, w której od lat 8o-ciu arcybiskupi osobiście nie przesiadywali, znalazł swą diecezję w najopłakańszym stanie: księży bez żadnej oświaty, tak iż wielu z nich nie znało Artykułów Wiary; lud nie mający wyobrażenia o Prawdach Chrześcijańskich, a mało było takich co by się przeżegnać, lub pacierz zmówić umieli. Święty Karol rozwinął na tak zaległym polu całą gorliwość mądrego i cnotliwego pasterza. Wprowadził ścisłą karność pomiędzy duchowieństwo, odbywał częste sobory prowincjonalne, pourządzał seminaria pod kierunkiem uczonych i godnych profesorów. Sprowadził kilka zgromadzeń zakonnych tak męskich jak i żeńskich, najprzykładniej zachowujących regułę swoją. Poczynił dobroczynne zakłady, pomiędzy którymi i domy przytułku dla nawróconych kobiet złego życia; a wszystkie z własnego majątku utrzymywał i hojnie wyposażał. Napisał on też katechizm dla proboszczów, zwany Katechizmem Soboru Trydentskiego, zawierający najważniejsze przestrogi dla kapłanów kierujących duszami; słowem, po dwudziestu dwuletnim zarządzie archidiecezją, uczynił ją podziwem kościołów świata całego!
Ale też sam był wzorem życia umartwionego, pracowitego i poświęconego dobru wszystkich. Nosił ostrą włosiennicę, zwykle jadał tylko jarzyny i pospolite owoce, a często pościł o chlebie i wodzie, i większą część nocy na modlitwie i biczowaniu się spędzał. Pokora i słodycz jego były niezrównane. Zwykle dwa razy do roku zwiedzał swą diecezję i to pieszo; aż dostawszy rany na nodze, jeździć na koniu musiał, i niekiedy ażeby czasu nie tracić, lekki swój posiłek w drodze pożywał. Wszędzie sam kazał, spowiadał, wszelkie duchowne posługi oddawał, i nie opuścił żadnej parafii w której by wszystkich między sobą powaśnionych, do zgody pierwej nie przywiódł.
Miłosierdzie jego dla biednych nie miało granic. Sprzedawszy dziedziczne swoje księstwo Oria, w jednym dniu rozdał 40 000 sztuk złota ubogim; niedługo zaś potem 20 000 dukatów , które był w spadku po krewnym dostał. A gdy mu już pieniędzy na jałmużny zabrakło, kazał je bić z sreber biskupich. Podczas grasującego w Mediolanie powietrza, tak rozdał wszystko co posiadał, aż do sprzętów swoich, iż na ziemi sypiać musiał, bo i łóżko jego do ubogich przeszło. Po całych dniach i nocach zajęty był nawiedzaniem dotkniętych zarazą, udzielaniem im Sakramentów Świętych, a to wśród tak groźnego niebezpieczeństwa, iż żaden choćby z sług jego towarzyszyć mu tam nie chciał. Dla ubłagania Miłosierdzia Boskiego w tej ciężkiej klęsce, nakazał Święty pasterz uroczystą procesję, przy której ofiarując się Panu Bogu za grzechy ludu swojego, szedł na czele z krzyżem w ręku, z powrozem na szyi na znak pokuty, i bosymi nogami, które raniąc się na ostrych kamieniach, ślady krwi po sobie pozostawiały.
Zdarzyło się pewnego razu, iż gdy po całodziennym trudzie powrócił do siebie, i nic aż do wieczora w usta nie wziąwszy, pragnął się nieco pożywić, nie znalazł ani kawałka chleba, ani grosza jednego aby coś do jedzenia kupić. Poszedł więc do kaplicy, i kiedy się tam modlił, jakiś nieznajomy przyniósł mu tysiąc sztuk złota jałmużną. A Święty od tej pory chodził już zawsze boso i sypiał na ziemi.
Surowy bardzo dla siebie, Karol Święty był razem bardzo wyrozumiały dla drugich, i z każdego kroku swojego wysługę przed Panem Bogiem wyprowadzić też umiał; co dziwny dawało mu spokój i swobodę. Przyjmując razu siebie gościa wieczorem, dla ulubionej jego zabawy grał z nim w szachy; wtem obecne osoby zaczęły rozmawiać o śmierci, objawiając każda zdanie, jakby się do niej przygotować chciała. Spytany Święty co by czynił gdyby wiedział, iż za godzinę umrze? Odpowiedział: — Kończyłbym tę grę szachów. — Dowodziło to, iż czynił wszystko z miłości Pana Boga, ze świętą intencją; a więc w każdej chwili, po każdej czynności swojej gotów był stanąć na Sąd Boży!
W żadnej okoliczności życia święta dusza wielkiego męża Bożego nie zdradziła swej doskonałości. Z udzielonego mu przywileju Stolicy Apostolskiej przywrócił on był karność zakonną w zgromadzeniu Humilianów, co taką w jednym z jego członków obudziło nienawiść przeciw niemu, iż postanowił go zabić. Udał się więc w tym celu do pałacu arcybiskupa, i kiedy ten w kaplicy klęcząc przed ołtarzem, z domownikami głośno pacierze wieczorne odmawiał, o dwa kroki od niego stojący zbrodniarz wystrzelił mu w sam środek pleców z pistoletu kilku kulami nabitego. Jedna z nich zsunęła się po nim jak po ścianie i padła mu przy nogach, druga ugrzęzła w drzewie ołtarza, a trzecia odwaliła kawałek muru. Święty ani drgnął, gdy się to działo, zakazał otaczającym go aby zbójcy nie chwytali, i najspokojniej kończył dalej pacierze.
Poważał on wielce poświęcające się Panu Bogu dziewice zakonne. Sprowadził do Mediolanu Urszulanki, którym powierzył wychowanie ubogich dziewcząt, po większej części sierot po zmarłych z morowego powietrza rodzicach, i wielkie na to wyłożył koszta. Zbudował także klasztor dla Kapucynek, które tam w liczbie osiemnastu, przybrane w ubogie suknie Św. Klary, niosące krzyże wielkie na barkach i korony cierniowe na skroniach, otoczone duchowieństwem i ludem, uroczyście wprowadził.
Sługa ów Boży miał zwyczaj odprawiać corocznie rekolekcje. Udał się więc znowu w tym celu do klasztoru na górze Waralia, gdzie były piękne, rzeźbione stacje drogi krzyżowej. Tam w samotności kilka dni przepędził, przysparzając sobie zwykłych umartwień, a opływając w coraz wyższe pociechy niebieskie. Przy końcu pobytu swego w tern pobożnym ustroniu, zapadłszy na gorączkę, powieziony do Mediolanu, coraz czując się słabszym przyjął ostatnie Sakramenty Święte, i leżąc na ziemi posypanej popiołem, z oczami wpatrzonymi w Pana Jezusa Ukrzyżowanego, oddał Mu ducha mając lat 47. Skończył Karol Święty 3 Października 1584 roku. Papież Pius V. w poczet go Świętych zaliczył. Cześć i Chwała Panu Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu na wieki wieków. Amen.
Pożytki duchowne.
Ten wielki Święty, który czynami roztropności i miłości bliźniego tak wielkie i zbawienne Kościołowi Świętemu w ogóle, a poddanemu rządom jego ludowi w szczególności pożytki sprawił, stawia nam znowu przed oczy dowód: iż Pan Bóg nie wypuszczając nigdy z swej troskliwej opieki ludzi których do życia wiecznego stworzył, właśnie kiedy najwięcej jej potrzebują, zsyła im światło i upamiętanie dzięki wybranych doskonałych sług swoich, którzy nauką, przykładem i pokutą własną, duszom ich zdrowie, a Panu Bogu zadosyć uczynienie ofiarą samych siebie za ich grzechy przynoszą.
Z życia Św. Karola nastręcza nam się jeszcze uwaga, z okoliczności jego gry w szachy. Oto iż niezbitą jest prawdą, iż i najdrobniejsza czynność, najmniej znacząca przysługa oddana bliźniemu dla miłości Pana Boga, chęć uczynienia mu przyjemności w myśli przypodobania się Panu Bogu, dużą przynoszą nam zasługę. Nie na wielkość to spraw naszych Pan Bóg patrzy; On z najmniejszego, wielkie gdy zechce uczynić potrafi. Dobra, święta intencja jest u Niego wszystkim, tę On błogosławi zawsze i wszędzie. My więc maluczcy, nie do wielkich stworzeni rzeczy, pocieszajmy się tą myślą: iż dopełniając pilnie drobnych naszych obowiązków, przebaczając urazy, a czyniąc dobrze o ile tylko jest w naszej mocy, a wszystko w chęci chwalenia Pana Boga, uświęcimy się i w każdej chwili gotowymi będziemy stawić się przed Tronem Najwyższego Sędziego!
Poznaj także żywot Św. Karola Boromeusza, Biskupa i Wyznawcy napisanego przez:
- O. Prokopa Kapucyna.
- X. Juliana A. Łukaszkiewicza.
Zachęcamy do:
- podjęcia ratunku Dusz Czyśćcowych w miesiącu Listopadzie im poświęconym: Listopad – miesiąc dusz czyśćcowych dzień 4
- Myśli i nauki o Sądzie Ostatecznym. Dzień 4. Potrzeba i pewność Sądu Ostatecznego. Cz. 3
- Modlitwy na cmentarzu za dusze zmarłych.
- Modlitwy za dusze zmarłych krewnych i przyjaciół.