🔉30 MAJA. Żywot Dziewicy Orleańskiej, czyli Błogosławionej Joanny d’Arc

salveregina.pl 22 godzin temu
Zdjęcie: Żywot Dziewicy Orleańskiej


Czy wiesz, że…?

  1. Joanna d’Arc nigdy nie nauczyła się czytać ani pisać, ale jej słowa zostały dokładnie zapisane podczas procesów, które przeszła.
  2. Złożyła ślub dziewictwa w wieku 13 lat, wierząc, iż jej misja pochodzi od Boga.
  3. Jej sztandar przedstawiał Archanioła Michała i święte dziewice, co symbolizowało jej misję i przekonanie o Boskim prowadzeniu.
  4. Podczas bitwy pod Orleanem została ranna, ale mimo to kontynuowała walkę, inspirując żołnierzy do zwycięstwa.
  5. Jej proces unieważnienia odbył się 24 lata po jej śmierci, a papież Kalikst III oczyścił ją z zarzutów i uznał proces za niesprawiedliwy

5 niezwykłych faktów o Dziewicy Orleańskiej, czyli Błogosławionej Joanny d’Arc:

  1. Jej zbroja ważyła około 25 kg, ale mimo to poruszała się w niej sprawnie i walczyła na polu bitwy.
  2. Nie była szlachcianką, pochodziła z rodziny chłopskiej, co czyniło jej rolę w historii jeszcze bardziej niezwykłą.
  3. Jan Matejko namalował obraz „Dziewica Orleańska”, przedstawiający jej triumfalny wjazd do Reims.
  4. Jej ostatnie słowa na stosie brzmiały „Jezus, Jezus”, co świadczyło o jej niezachwianej wierze aż do końca życia.
  5. W 1922 roku papież Pius XI ogłosił ją drugą patronką Francji, zaraz po Najświętszej Marii Pannie Wniebowziętej

Wysłuchaj żywotu:

Żywot Dziewicy Orleańskiej, czyli Błogosławionej Joanny d’Arc.

(Żyła około Roku Pańskiego 1412.)

Wspomnienie przypada na dzień 30 maja.

— Grób. Została spalona na stosie 30 maja 1431 roku w Rouen. Jej szczątki zostały wrzucone do Sekwany, dlatego nie posiada ona tradycyjnego grobu. Warto odwiedzić Kościół Joanny d’Arc w Rouen, który został wzniesiony na jej cześć.

łogosławiona Joanna d’Arc (czytaj: Dark) przyszła na świat w r. 1412, w uroczystość Trzech Króli, w małej wiosce Domremy, na wschodnim pograniczu Francji, z rodziców Jakuba i Izabelli. Lata dziecięce i pierwsza młodość Joanny upłynęły jej tak, jak innym wiejskim dzieciom owego czasu. Matka nauczyła ją pacierza i początków katechizmu, a wprawiała do pobożności i pracowitości własnym przykładem. Jej dalszym wykształceniem religijnym zajął się Proboszcz miejscowy, który w czasie nauki oprócz wielu rzeczy z Pisma Świętego i z żywotów Świętych Pańskich, także czasem opowiadał różne zdarzenia z historii Francji, np. o królu Ludwiku i o jego wyprawach do Ziemi św. Wszystko to zapisywało się głęboko w sercu dziewczęcia, rozpalało w niej miłość ku Bogu, a zarazem wytwarzało miłość ojczyzny.

Wcześnie zapaławszy gorącem nabożeństwem do Matki Boskiej, niedługo także wielką cześć okazywała Najświętszemu Sakramentowi. Od czasu pierwszej Komunii świętej przystępowała często do świętych Sakramentów, a zwyczaj ten zachowały do końca krótkiego życia swego.

Joanna była pracowitą i biegłą w robotach domowych. Od swoich rówieśniczek odznaczała się tylko większą pobożnością i tkliwością serca. Co do tego nie miała żadnej równej w parafii — jak świadczył jej proboszcz — a lepszej od niej w życiu nie widział. Nie dziw, iż takiej córki zazdrościli rodzicom sąsiedzi.

W trzynastym roku życia ta niewinna wiejska dzieweczka zaczęła doznawać nadzwyczajnych Łask Bożych i ku swemu zdziwieniu dowiedziała się, iż ją Pan Bóg do wielkich rzeczy powołał. Miewała bowiem widzenia, w których Św. Michał, otoczony grupą Aniołów i wielką światłością, polecał jej, żeby zawsze była pobożną i dobrze się prowadziła; mówił o litości Pana Boga nad Francją i dodawał, iż ją Stwórca świata wybrał za narzędzie Swego Miłosierdzia. Pod wpływem tych widzeń Joanna niedługo złożyła ślub czystości, a później zastanawiała się, jak wypełnić polecenia Św. Michała, który jej nieraz powiedział: „Joanno, musisz opuścić swą wioskę i pójść do Francji na pomoc królewiczowi“.

Polecenia te napełniały ją strachem, przeto wymawiała się, iż nie potrafi tego uczynić, iż jest biedną dziewczyną nie umiejącą choćby konia dosiąść i nim kierować nie potrafi, a cóż dopiero wojnę prowadzić. Atoli głos odpowiadał: Nic nie szkodzi — pójdziesz.

Żeby zrozumieć, jak dziwne a zarazem do wykonania trudne było to polecenie, trzeba wiedzieć, iż w czasach, w których żyła Joanna, bardzo wielkie klęski spadły na Francję. Oto w roku 1422 dwóch książąt rościło sobie prawo do tronu francuskiego; jeden z linii Walezjuszów, Karol VII, a drugi panujący wówczas w Anglii Henryk VI, tylko ożeniony z królewną francuską. Anglicy wkroczyli do Francji z licznym wojskiem dla popierania swego pretendenta (osoba roszcząca sobie prawo do czegoś) i wypędziwszy prawowitego króla ze stolicy, przez lat siedem pustoszyli kraj ogniem i mieczem. W ten sposób powstały dwa wrogie stronnictwa, które zaprzysięgły sobie walczyć ze sobą do ostatniej kropli krwi.

Do najeźdźców przyłączyła się mniej uczciwa i patriotyczna część społeczeństwa. Przy tym dezerterzy (zbiegi z wojska) z obozów, wraz z gromadami ludzi bezdomnych, żądnych łupu i rozboju, zaczęli napadać miasta i prowincje, siejąc wszędzie pożogę i zniszczenie. Rozumie się, iż najwięcej ucierpiały od nich sioła, wioski i ludność uboga.

Grozę tego położenia zwiększyły klęski żywiołowe, srogie, śnieżne zimy, nieznane dotąd na zachodzie Europy, nadzwyczajne powodzie itp. itp., a ich naturalnym wynikiem był głód i ciężkie, zaraźliwe choroby. Wskutek tego w Paryżu w ciągu jednego roku zmarło wtedy 80 tysięcy ludzi.

Wioska Domremy, w której mieszkali rodzice Joanny d’Arc, położona w Lotaryngii, prawie na pograniczu Niemiec, należała wyłącznie do króla, co w owe czasy nie stanowiło żadnego przywileju. Przeciwnie, plony pracowitego rolnika zabierano najczęściej na żywność dla armii, albo na potrzeby królewskiego dworu. Zamieszki wewnętrzne, albo niefortunnie prowadzone wojny, gorzej się tam, niż gdzie indziej we znaki dawały. To też włościanie tych okolic, nie zaznawszy nic oprócz bezprawia i nędzy, nabierali w tych zapasach z losem wielkiego hartu i pewnej dojrzałości umysłowej. Mieszkańcy Domremy politykowali zawzięcie i należeli do wiernych stronników Delfina (Karola VII), gdyż ten tylko tytuł służył królom Francji przed uroczystą ich koronacją. Zamkniętemu w murach miasteczka Chinon księciu dostarczano żołnierzy-ochotników, a choćby zaspokajano, w miarę możności, jego materialne potrzeby.

Tymczasem królewiczowi Karolowi i jego stronnikom wiodło się coraz gorzej. Anglicy zdobywali coraz więcej miast, a prowincje wierne królewiczowi nie mogły podołać ciężarom wojny. W skarbie brakło pieniędzy choćby na utrzymanie dworu, w końcu musiał królewicz sprzedać klejnoty na opędzenie niezbędnych potrzeb. Zdawało się, iż królewicz już nie długo utrzyma się we Francji. W jesieni bowiem 1824 roku przystąpili Anglicy do oblężenia Orleanu — wielkiego miasta nad rzeką Loarą. Była to silna twierdza, powstrzymująca pochód Anglików ku południowi. Gdyby ta twierdza upadła, dla królewicza nie byłoby już innego ratunku, jak ucieczka z ojczyzny. Przygotowywał się choćby do niej, gdy niespodzianie przyszła mu pomoc, jakiej ani on sam ani nikt inny się nie spodziewał.

Zanim jeszcze Anglicy przystąpili do oblężenia Orleanu, otrzymała Joanna od Św. Michała polecenie, żeby udała się do komendanta pobliskiego królewskiego zamku w Vaucouleurs (czytaj Wokulejr), który miał jej dodać zbrojny orszak, żeby mogła bezpiecznie dostać się do królewicza. O poleceniu tym, jak o wszystkich dotychczasowych objawieniach nikomu nie mówiła; teraz dopiero zwierzyła się swemu wujowi, gdy ten zabrał ją do siebie w gościnę. Ów wuj, człek stateczny, zdziwił się niepomiernie i nie wiedział co o tym wszystkim sądzić, ale w końcu dał się Joannie przekonać i zaprowadził ją do komendanta królewskiego zamku. W maju 1428 roku stawiła się przed nim po raz pierwszy, ale komendant ją wyśmiał i kazał wracać do domu. Gdy z początkiem stycznia 1429 roku wuj znowu ją zaprosił dla pielęgnowania chorej żony, udała się powtórnie do komendanta zamku, żeby ją do królewicza odesłał — ale i teraz z niczym została odprawiona. Mimo to do Domreny już nie wróciła. Natomiast listownie przeprosiła rodziców, iż do domu nie wraca, bo musi słuchać rozkazu Bożego i iść królewiczowi na pomoc. Często przystępując do Komunii Świętej, nieraz całe długie godziny leżała krzyżem przed ołtarzem Matki Boskiej, aż wreszcie swoją pobożnością i wytrwałością przełamała opór komendanta.

Stawiła się przed nim po raz trzeci 12-go lutego, stanowczo się odzywając: W Imię Boże! za długo zwlekasz i ociągasz się. Królewicz jest w niebezpieczeństwie, a będzie ono jeszcze większe, jeżeli mnie zaraz nie wyślesz.

Tym razem komendant usłuchał, a mieszkańcy owego miasta zajęli się przygotowaniem Joanny do wyprawy. W miesiącu lutym 1429 roku Joanna, pod opieką sędziwego kapitana straży królewskiej, przebywszy piechotą pięćdziesiąt mil w czasie najsilniejszych mrozów, dotarła do Chinon, aby przedstawić swoją misję i zażądać broni, posiłków i władzy naczelnej!

Skromna jej postawa i natchnione oblicze korzystne na królu i mniej uprzedzonych mężach zrobiły wrażenie, a gdy odezwała się głosem błagalnym, ze łzami w oczach:

— Dostojni panowie, ponieważ Delfin nie może pośpieszyć na odsiecz zagrożonemu Orleanowi, pozwólcie mi zebrać nowe hufce i wieść je pod sztandarem Francji na obronę kraju. Nie spocznę, aż Karol VII w Reims ukoronowanym nie zostanie.

Wzruszenie udzieliło się całemu zgromadzeniu i obiecano tej gorącej prośbie zadość uczynić.
Jednakże dopiero w dwa miesiące potem, gdy najwyższemu, złożonemu przeważnie z duchownych sądowi przedstawiono wiarogodne a pochlebne świadectwo o życiu Joanny d’Arc, zostało jej powierzonym dowództwo nad paru tysiącznym oddziałem wojska, źle wyćwiczonego i nie zaprawionego do boju.

W pancerzu stalowym, z mieczem u boku i chorągwią w złote lilie haftowaną w rękach, dziewica-rycerz dosiadła białego konia i stanęła pod murami Orleanu.

Pierwszym jej czynem było wezwanie Anglików do poddania się, a ponieważ wezwanie to pozostało bez skutku, zaczęto wdzierać się na wały i szańce, usypane przez nieprzyjaciela. Atak okazał się niespodziewanym i gwałtownym, a nieustraszoność młodziutkiego wodza tak wielką, iż mimo doświadczenia generałów angielskich, nie udało im się powstrzymać popłochu, jaki zapanował między wojskiem na widok nadciągającej odsieczy.

Anglicy, pobici prawie na wszystkich punktach, cofnęli się przez most do ostatniego fortu. Joanna dostrzega to, dopędza ich ze swoim oddziałem i lubo raniona już jakąś zabłąkaną strzałą, chwyta drabinę i zatyka chorągiew na zdobytym wyłomie, ze słowami: Żołnierze! miasto jest wasze; wchodźcie!…

Po dokonanym zwycięstwie i rozproszeniu nieprzyjaciół, Joanna prowadzi w tryumfie Karola VII do Reims i tam obecną jest przy jego koronacji. Lud wielbił ją, błogosławił, i czcią otaczał, możni zazdrościli chwały i powodzenia.

W krótkim stosunkowo czasie najważniejsze prowincje powróciły pod panowanie francuskiego króla; ale ponieważ należało wyzyskać zapał powszechny i gotowość do boju zdziesiątkowanej armii na odebranie Anglikom reszty zajmowanego kraju, nie przychylono się do próśb Joanny, która pragnęła porzucić już rycerskie rzemiosło. Zgodziła się na to niechętnie, jakby tknięta przeczuciem, iż szczęścia nie zazna już w życiu.

Dnia 25 maja 1420[1] roku, w jednej z potyczek z Anglikami, którzy, ścigani wytrwale przez wojska francuskie zawsze pod wodzą Joanny d’Arc ustępowali piędź po piędzi z zagarniętej ziemi, Francuzów pobito. W popłochu ogólnym zapomniano o tej walecznej dziewicy, co zagrzewała wszystkich do boju, i dopiero z biuletynu przesłanego kanclerzowi okazało się, iż wzięto ją do niewoli.

Początkowo Anglicy zamknęli Joannę w fortecy Beaulieu (czytaj: Bolje), ale gdy wyłamawszy kratę u okna, wyskoczyła na ziemię srodze się kalecząc, przewieźli ją do więzienia w Rouen (czytaj: Ruan), gdzie dla rzekomego bezpieczeństwa została przykuta żelaznymi łańcuchami do łóżka i ściany, tak, iż wszelka chęć ucieczki, a choćby ruchy jej były udaremnione.

Mimo tak ciężkich katuszy, Joanna zdumiewała swoich sędziów i dozorców niezwykłym pogodzeniem się z losem i cierpliwością. W jej czystym, wolnym od podejrzeń sercu, tlała wciąż iskierka nadziei, iż prędzej czy później, król a zwłaszcza wydźwignięty z toni przez nią naród francuski upomni się o swoją bohaterkę, i wyrwie ją z rąk wroga!… Daremne jednak były jej wyczekiwania.

Tymczasem Anglikom wiele zależało na tym, aby klęski swoje i przegrane bitwy upozorować wdaniem się w tę sprawę sił nadprzyrodzonych, t. j. szatańskich.

Chwycili się tego nikczemnego środka Anglicy. Joannie d’Arc, oskarżonej o podobną zbrodnię, duchowieństwo angielskie wytoczyło proces, który trwał przez rok długi i rozegrał się wzruszająco.

Za zmowę z diabłem i wzniecenie buntu przeciw królowi Henrykowi VI została skazaną na spalenie żywcem na stosie!…

Dnia 31 maja 1431 roku niezliczone masy ludu w ponurem milczeniu zebrały się na placu kaźni. Joanna, uklęknąwszy około słupa przygotowanego na stos, raz jeszcze głośno i wyraźnie wyznała swoją niewinność i poprosiwszy kapłana, który jej towarzyszył, o krzyż do ucałowania, zaczęła sama odmawiać modlitwy za konających.

Gdy płomienie stosu zaczęły dosięgać ofiarę, ze wszystkich piersi wydarł się straszny krzyk żalu; płakali wszyscy, oprócz sędziów niemiłosiernych i zawziętych; wojsko, lud, choćby kat, któremu przy tym barbarzyńskim dziele łzy oczy zalewały!

Zebrane prochy Dziewicy Orleańskiej rzucono do Sekwany, aby z nich nic, jako relikwia, dla narodu nie pozostało! Pokolenia następne śmierć tę pomściły, gdyż wieśniaczkę z Domremy cały świat uważa za chlubę Francji! Kościół katolicki, zaliczywszy ją do rzędu Błogosławionych, zgodził się, aby jako Patronka Francji w poczet Świętych policzoną została.

Odtąd przez cztery przeszło stulecia utrzymywała się wśród ludności francuskiej pamięć o bohaterstwie Dziewicy Orleańskiej nader żywa, zwłaszcza w samem mieście Orleanie, w którem co roku obchodzono 8 maja uroczystym nabożeństwem i procesją pamiątkę ocalenia miasta.

Pamięć o bohaterstwie Dziewicy Orleańskiej rozszerzyła się także po innych krajach, bo rozmaici pisarze w różnych językach głosili jej chwałę, jej poświęcenie dla ojczyzny i bohaterstwo narodowe. O cnotach chrześcijańskich Joanny d’Arc mniej pisano, bo też mniej o nich wiedziano. Dopiero przed 60 laty, gdy jeden z uczonych francuskich ogłosił drukiem akta obydwu procesów w sprawie Dziewicy Orleańskiej, wystąpiły na jaw w całej pełni jej heroiczne cnoty chrześcijańskie. Odtąd poznano dokładnie nie tylko wielkie historyczne czyny bł. Joanny, ale poznano z taką dokładnością, jak rzadko u której Świętej, także całe jej życie duchowe, jej słowa a często choćby myśli, opromienione światłem świętości. Od tego też czasu wszyscy czciciele Dziewicy Orleańskiej zaczęli się krzątać gorliwie, żeby Kościół św. cześć tę publicznie zatwierdził.

Pierwsze zabiegi w tym względzie poczyniono we Francji przed 40 laty, gdy z okazji uroczystości 8 maja Biskup orleański wraz z 12 innymi Biskupami zwrócił się z prośbą do Piusa IX, żeby sprawę Joanny d’Arc zbadać polecił i na publiczną jej cześć zezwolił. Mimo to za papieża Piusa IX nie wiele w tej sprawie można było zrobić, bo różne ważne wypadki, zwłaszcza wojna francusko-niemiecka i wojny we Włoszech, które Papieżowi całe państwo wraz z Rzymem zabrały, stanęły temu na przeszkodzie.

Dopiero Leon XIII w lutym 1894 roku wyznaczył komisję dla beatyfikacji Joanny d’Arc, której od tego czasu przysługiwał tytuł „Czcigodnej.“ Po długich i bardzo szczegółowych badaniach tej komisji ogłosił Pius X 6 stycznia 1904 dekret o heroicznych cnotach Dziewicy Orleańskiej, 13 grudnia 1908 uznał trzy cuda zdziałane za jej przyczyną za zupełnie pewne, wreszcie 18 kwietnia 1909 policzył ją w poczet Błogosławionych i wskazał światu chrześcijańskiemu nowy wzór, jak trzeba walczyć o Królestwo Boże.

∗ ∗ ∗

 Oprócz tego obchodzi Kościół Święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w Rzymskim Martyrologium:

 Dnia 30-go maja w Rzymie przy Via Aurelia dzień zgonu Św. Feliksa, Papieża Męczennika, co pod cesarzem Aurelianem uzyskał palmę męczeństwa. — W Torre na Sardynii męczeństwo Świętych Gabina i Kryspulusa. — W Antiochii uroczystość Świętych Sykusa i Palatyna, którzy dla Imienia Chrystusa wiele mąk ponieść musieli. — W Rawennie pamiątka Św. Eksuperancjusza. — W Pawii pamiątka Św. Anastazego. — W Cezarei w Kapadocji uroczystość pamiątkowa Świętych Małżonków Bazylego i Emmelii, rodziców Św. Bazylego Wielkiego; za Galeriusza Maksymiana wygnani zostali w pustynie Pontu, zakończyli jednak później, gdy prześladowanie ustało, życie swe w pokoju; dzieci pozostały jednak jako spadkobiercy ich cnót. — W Sewilli w Hiszpanii uroczystość Św. Ferdynanda III, Króla Kastylii i Leona, któremu dla nadzwyczajnych cnót nadano chwalebny tytuł Świętego. Pełen zapału w rozszerzaniu Wiary Świętej, walczył zwycięsko przeciwko Maurom. Wreszcie opuścił królestwo ziemskie, aby wnijść do Niebieskiego.

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku opracowane podług Ks. Piotra Skargi TJ, Ojca Prokopa Kapucyna, Ojca Bitschnaua Benedyktyna i innych wybitnych autorów wyd. III, 1937r

Idź do oryginalnego materiału