
Powiedział abba Eliasz: „Zobaczyłem raz brata, który chował pod pachą bańkę wina. Chcąc więc zawstydzić diabła i okazać, iż to przywidzenie, poprosiłem tego brata: «Bądź łaskaw i uchyl płaszcza». On uchylił płaszcza, i okazało się, iż nic nie trzyma. Mówię wam to, żebyście nie wierzyli, choćby jeżeli na własne oczy widzicie albo słyszycie. O ileż bardziej jeszcze powinniście pilnować swoich myśli, pojęć i zamiarów, skoro wiecie, iż to szatan wam je poddaje, aby zanieczyściły duszę bezużytecznymi rozważaniami, a odciągnęły ją od zajmowania się własnymi grzechami i Bogiem”.
Komentarz tyniecki (fragment):
...Najciekawszy moment apoftegmatu nie polega na tym, iż Eliasz nie znalazł bańki wina. Istotna jest jego intencja: „Chciałem zawstydzić diabła”. Nie brata. Nie obnażyć jego winy. Nie udowodnić, iż miał rację. Chciał zawstydzić kusiciela – tę siłę, która podsuwa podejrzenia, prowokuje do osądów i subtelnie wciąga człowieka w duchowe samozadowolenie. Bo przecież łatwiej jest odkryć winę u kogoś innego niż dostrzec, iż to nasz osąd jest prawdziwym grzechem.