19 listopada 1970 roku rodzi się dla Nieba Ojciec Dolindo Ruotolo.
19 listopada 1970 roku rodzi się dla Nieba Ojciec Dolindo Ruotolo.
O świcie ojciec zaintonował Salve Regina i w pewnym momencie wpatrując się w górę powiedział:„Madonna mia! Jaka jesteś piękna! I jakby w ekstazie, trwał tak kilka chwil w ciszy. (…) Niesamowity pokój wyczuwało się wokół umierającego, jakiś rodzaj słodyczy i delikatności w ogniu tak wielkiego cierpienia!
Ks. Dolindo już nie przełyka, towarzyszący mu kapłan odmawia podania Komunii.
„Ależ to był dla ojca ból, przeżywał przecież całe Misterium Paschy” – pisze Enzina.
Jednak do mieszkania na Salvator Rossa po krótkim czasie puka inny kapłan, ks. Giovanni z Jezusem Sakramentalnym.
Uprzedziłam go, iż ojciec już nie przełyka, ale on swoim donośnym głosem zapytał ojca, czy chce przyjąć Jezusa. – Tak! – odparł ojciec (…). Moja euforia nie miała granic!
Ojciec Dolindo był w stanie uniesienia, wielkiego wewnętrznego ukojenia, a gdy Jezus wypełniał to serce, które całe życie było dla Niego, wokół nas zaczął unosić się silny zapach lilii.
Godzina 17.13. Ksiądz Dolindo ma coraz niższy puls, który schodzi do trzydziestu dwóch uderzeń na minutę.
Pan Umberto (syn duchowy): W pewnym momencie zerwał się z łóżka, rozpostarł szeroko ramiona. Jak dziecko, które wyciąga ręce do mamy i rzuca się jej naprzeciw wołając och! z zachwytem. I oddał ducha Bogu.
Cinzia notuje: „Jego twarz była uśmiechnięta, wydawał się jaśniejący i pełen szczęścia, błogosławiony”.
Nad jego łóżkiem unosił się zapach lilii, wszystkie rany i blizny na nogach zniknęły w ciągu godziny.